Za nami już pięć miesięcy tego roku i kilka ważnych premier. Pisząc oględnie, żadna z nich nic nie urwała. Zapowiada się, że w kolejnych miesiącach będzie podobnie.
Jak na razie moim zdaniem zwycięzców tegorocznych debiutów jest dwóch. To realme i Samsung.
Efekt, a nie efekciarstwo
Na przykładzie tej drugiej firmy doskonale widać, w jakich dziedzinach producenci mogą jeszcze coś poprawić, a gdzie doszli już praktycznie do ściany. Pokazując serię nowych modeli Galaxy firma naraziła się na komentarze mówiące o małej liczbie zmian w stosunku do poprzedniej wersji. I rzeczywiście – na pierwszy rzut oka nie ma ich zbyt wiele. Niemal identyczny wygląd, identyczna optyka. Ale zmieniło się coś, czego nie widać – przetwarzanie NPU i sztuczna inteligencja. Dzięki niej przede wszystkim poprawiły się zdjęcia, choć i tak Samsung uznawany był w tej dziedzinie za jednego z najlepszych. Do tego Europa dostała Exynosy, co początkowo wywołało gigantyczną falę krytyki, ale potem okazało się wręcz błogosławieństwem, bo Snapdragony 8 Gen 1 to jeden z najmniej udanych układów, co przyznaje sam Qualcomm.
Samsung zgrabnie pożenił też linię Note z S robiąc z modelu S22 Ultra super flagowca z rysikiem, na który wiele osób czekało już ponad dwa lata. Oczywiście nie wszystko jest idealne, czas pracy na jednym ładowaniu w najmniejszym Galaxy S22 mógłby być dłuższy, a cena największego S22 Ultra niższa. Ale na tle całego rynku moim zdaniem Samsung jest na plus.
Dobre początki
Z kolei realme ma łatwiej, bo jest firmą wciąż dość świeżą, startującą z niskich pułapów (co widać po gigantycznych procentowych przyrostach). Ale też nie można nie docenić jej produktów, które po prostu są dobre. realme GT 2 czy GT 2 Pro nie oferują jeszcze najwyższej jakości zdjęć, ale zapewniają sprawne działanie, oprogramowanie jest bez błędów i przy ich wycenie trudno im coś zarzucać (oprócz Snapdragona 8 Gen 1 w wersji Pro). Do tego firma ma udane, dobrze wycenione urządzenia w każdym przedziale cenowym, nie jest więc niespodzianką, że dość szybko wskoczyła na trzecie miejsce wśród producentów smartfonów z 13 proc. udziałem w polskim rynku.
W oczekiwaniu na Leicę
Tak dobrze nie wiedzie się w tym roku Xiaomi. Firma na naszym rynku jest druga (za Samsungiem), ale notuje spore spadki. Jej globalni szefowie uznali, że wykorzystają zejście ze sceny Huawei i wskoczą ze swoimi najlepszymi smartfonami na półkę Premium. Na razie jednak „Premium” jest tylko cena, cała reszta w serii Xiaomi 12 już nie. Kłaniają się kłopoty ze Snapdragonem 8 Gen 1, oprogramowaniem oraz brak ostatecznego szlifu przy zdjęciach. To ostatnie na szczęście może się zaraz zmienić, bo oficjalna współpraca z fotograficzną firmą Leica daje nadzieję na spory jakościowy skok, jak było to kilka lat temu w przypadku Huawei. Ale na razie chętnych do płacenia ponad 5 tys. zł za telefony Xiaomi nie ma zbyt wielu.
Na szczęście w portfolio firmy mamy urządzenia POCO, a model F4 GT jest jak dla mnie jednym z najciekawszych w tym roku. Bo jest jakiś i ma swój charakter. A tego nie można powiedzieć o większości smartfonów.
Widmo OnePlus
Idąc dalej. Dwa lata temu w Polsce zagościł oficjalnie OnePlus i skończyły się problemy z dostępnością urządzeń tej firmy. Można je było nabyć w każdej większej sieciówce z elektroniką, świetnie wyceniony Nord 2 wciąż godny jest polecenia, zresztą podobnie jak flagowe 9 i 9 Pro po sporych obniżkach. Firma jednak po cichutku wycofała się z naszego kraju i jej najnowsze urządzenia, a jest ich sporo, można znów tylko zamawiać przez Internet. Szkoda, choć flagowy 10 Pro nie wybija się jakoś szczególnie na tle konkurencji. Jest dobrym urządzeniem, które nieźle radzi sobie z ujarzmieniem temperatur Snapdragona 8 Gen 1, ale cena jest wysoka, więc zakup nie jest już jakąś super okazją.
Podobnie można napisać o OPPO, które w końcu zaryzykowało i pokazało w Polsce flagowego Find X5 Pro. Do tej pory firma trzymała od nas urządzenia z tej linii z daleka. Teraz zaryzykowała, ale z ceną 6 tys. zł raczej hitu sprzedażowego nie będzie. Choć z drugiej strony doceniam to, że wreszcie dostaliśmy telefon tego producenta z najwyższej półki. Nie sądzę też, że firma liczy na gigantyczną sprzedaż, raczej określiłbym jej posunięcie jako wizerunkowe.
To już za nami, a co nas czeka?
Ja najbardziej czekam na… poprawioną wersję Snapdragona 8 Gen 1+. Ma go produkować Tajwański TSMC a nie Samsung. Jego technologia jest oceniana wyżej od Koreańczyków, więc jest jakaś nadzieja na lepsze zarządzanie energią. Z drugiej strony odpowiedzialny za to moduł ARMv9 pozostaje ten sam, więc sukces nie jest murowany...
Nothing Phone
Przechodząc zaś do telefonów. Najbardziej ekscytująco wygląda premiera smartfonów Nothing. Odpowiedzialny za nią jest Carl Pei – jeden ze współzałożycieli OnePlus. Firma bardzo sprawnie tworzy swój „mit założycielski”, jej urządzenie ma się prezentować niepowtarzalnie. Na razie mniej wiadomo o wnętrzu, wg. jednych przecieków procesor ma być z najwyższej półki, wg. innych będzie to Snapdragon średniopółkowy, a cena będzie dość wysoka, bo sięgająca 500 euro. O tym, która wersja okaże się prawdziwa powinniśmy się przekonać w sierpniu. W każdym razie pojawienie się nowej marki na bardzo trudnym w chwili obecnej rynku uznać trzeba za spory akt odwagi.
Motorola Frontier
Drugim intrygującym debiutem jest Motorola Frontier. Będzie to pierwszy smartfon wyposażony w kamerę o rozdzielczości 200 MP. To może trochę dziwić, bo akurat Motorola znana jest ze wszystkiego, tylko nie z najwyższej jakości fotografii. Ale być może będzie to dla producenta nowe otwarcie. Firma konsekwentnie buduje swoją pozycję w wyższym segmencie, świetnie radzi sobie w średniej półce, nie rzuca się z motyką na słońce. Więc być może w zaciszu laboratoriów opracowała algorytmy, które pozwolą jej ujarzmić tak olbrzymią optykę. Trzymam kciuki, o wszystkim przekonamy się już w lipcu.
Xiaomi 12 Ultra
Drugim urządzeniem z 200 MP matrycą będzie Xiaomi 12 Ultra. I tu robi się również ciekawie, bo jak już pisałem będzie to pierwszy smartfon stworzony z firmą Leica. Zobaczymy jak prezentować się będą zdjęcia i czy widoczny będzie skok w jakości fotografii.
Nowe składaki
Na rynku urządzeń składanych niby dzieje się dużo, ale realnie mamy Samsunga i długo długo nic. W czerwcu swojego Mate X3 zaprezentuje Huawei. Ciekawy jest dlatego, że jako jedyny składa się ekranem na zewnątrz a nie do środka. Mniej ciekawe jest to, że nie będzie miał oczywiście usług Googla. Być może poza Chiny wyjdzie w końcu OPPO, bo Find N ma się doczekać następcy. Smartfon jak na składane urządzenie jest kompaktowy, bardzo wygodny i miejmy nadzieję, że firma odważy się na jego dystrybucję poza ojczyzną. Oczywiście zobaczymy również kolejne generacje składanych telefonów Samsunga, czyli nowe Foldy i Flipy. Jeśli firma utrzyma kurs na obniżanie ich ceny (zwłaszcza tych drugich), może być przebój.
iPhone bez notcha
No i na koniec iPhone. Jesienią swoje święto będą mieć miłośnicy urządzeń Appla. Ponoć zniknie notch i pojawi się Always on Display. Pewnie wzrośnie również wydajność oraz cena.
Na rynku pojawią się jeszcze nowe Pixele. Ale choć prywatnie jestem ich miłośnikiem i użytkownikiem, to jednak nie jestem w stanie zrozumieć braku oficjalnej dystrybucji w Polsce. A ponieważ z tego powodu nie będą np. obsługiwać 5G, trudno traktować je inaczej niż ciekawostkę. Choć mam nadzieję, że w końcu się to zmieni i Google zacznie zauważać nasz kraj także pod tym względem.
Praca nad oprogramowaniem
Czy któraś z tych premier wywołuje we mnie dreszczyk napięcia i ekscytację? Szczerze – niespecjalnie. Jestem zaciekawiony urządzeniem Nothing, ale obawiam się że z dużej, choć może w tym przypadku raczej średniej chmury, będzie mały deszcz.
Najbardziej chciałbym, żeby firmy poszły drogą Samsunga i zamiast ścigać się na cyferki – popracowały nad jakością oprogramowania czy obróbki zdjęć. Być może zmusi je do tego kryzys, przez który na rynku jest mniej części, procesorów. I który co widać jak na dłoni, zahamował dość bezsensowny wyścig na cyferki w benchmarkach. Oby producenci wykorzystali ten czas mądrze.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu