Pisałam już o Korei Południowej i Izraelu, teraz czas na Finlandię jako kolejny przykład scenariusza „od zera do bohatera”. Ten tekst nie będzie jedna...
Czy Finlandia utrzyma się w informatycznej awangardzie, gdy Nokia idzie pod wodę?
Pisałam już o Korei Południowej i Izraelu, teraz czas na Finlandię jako kolejny przykład scenariusza „od zera do bohatera”. Ten tekst nie będzie jednak wcale taki, jak sądziłam, bo zanim nie zaczęłam go pisać, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo fińska gospodarka i poczucie sukcesu uzależnione są od Nokii. Jej fatalna sytuacja stawia pod znakiem zapytania perspektywy całej fińskiej gospodarki. Nokia w 2008 r. odpowiadała za 4% PKB Finlandii i 20% eksportu tego kraju!
Miał to być tekst o technologicznej innowacyjności małego kraju na obrzeżach Europy i o tym, jak nowoczesna edukacja, wsparcie państwa i duże nakłady na badania i rozwój prowadzą nieuchronnie do ekonomicznego sukcesu. Teraz nie jestem już tego taka pewna, bo nie wygląda na to, żeby Finlandia miała gotowy plan B gotowy do wdrożenia po śmierci Nokii, chociaż teoretycznie ma w ręku mnóstwo atutów. W tym tekście znajdzie się miejsce na masę danych liczbowych, ale zacznijmy od lekkiego wprowadzenia pochodzącego z przezabawnej, znakomitej książki „Co Finowie mają w głowie” napisanej przez Wolframa Eilenbergera ‒ Niemca, który ożenił się z Finką (Wydawnictwo Dolnośląskie, 2012, 256 str.).
„Finlandia, proszę mi wierzyć, jest idealnym tematem na rozpoczęcie rozmowy – na imprezach, świętach rodzinnych, wernisażach, seminariach dokształcających, w przedziale pociągu. (…) Neutralna politycznie, ekologicznie zrównoważona, przodująca w technologiach, wzorowa wychowawczo, językowo kuriozalna, pionierska w kwestiach emancypacji… (…) W Finlandii obcokrajowiec czuje się naprawdę obco. Nigdzie w Europie nie ma mniejszej liczby obcokrajowców, nigdzie w Europie nie spotkamy tak jednorodnego społeczeństwa i swoistej homogeniczności kultury. I choć Finlandia przekształciła się w niespełna 30 lat ‒ co także jest rekordem ‒ z kraju o charakterze rolniczym, którego większość mieszkańców zamieszkiwała wsie, w światowego lidera w branży technologii cyfrowych, to jednak Finowie są nadal narodem leśnych ludzi, a ich ojczyzna jest krajem zamieszkanym przede wszystkim przez ludność rodzimą. (…) Miejscowi powiadają, że jeśli ktoś uważa zakup nowego auta za konieczny, to znaczy, że nie potrafi utrzymać w dobrym stanie swojego dotychczasowego samochodu. Prowadzi zatem niespokojne życie i wykazuje duży deficyt umiejętności manualnych ‒ a więc jest złym człowiekiem”.
Esencją ich narodowego charakteru jest słówko „höpöhöpö” (czyt: hepehepe), które na stałe weszło do słownika wszystkich moich technologicznych i nietechnologicznych znajomych, którzy czytali tę książkę (a kolejni czytelnicy wyrywali ją sobie z rąk). Google Translate tłumaczy „höpöhöpö” jako „nonsens”, a Eilenberger pisze tak: „Jeśli przyszły zięć chwali zupę ze szczupaka przygotowaną przez matkę chrzestną swojej przyszłej żony jako najlepszą zupę rybną ze wszystkich, które do tej pory jadł, to teściowa in spe przyjmuje to wyznanie z surowym höpöhöpö. (…) Wyrażaną głośno radość z wejścia na szczyty na szlaku Niedźwiedziej Pętli przerwie chłodne höpöhöpö, jak również informacja, że pozostało jeszcze trzydzieści kilometrów. (…) Höpöhöpö jest wezwaniem, zawsze obecnym w kulturze fińskiej, do zachowania umiaru; höpöhöpö to przekonanie, że istotą tak zwanej rzeczywistości jest trzymanie naszych największych marzeń w ryzach; höpöhöpö to życie bez stopnia najwyższego; höpöhöpö jest niczym innym jak uczciwym uznaniem naszego człowieczeństwa w jego skończoności”. Koniec literatury, co to jest pömpeli poczytajcie już sami, czas na twarde dane.
Mały kraj z pomysłem
W światowym rankingu konkurencyjności Global Competitiveness Report 2011-2012 Finlandia znalazła się na czwartym miejscu, za Szwajcarią, Singapurem i Szwecją, a przed Stanami Zjednoczonymi, Niemcami, Holandią, Danią, Japonią i Wielką Brytanią. Jeśli chodzi o liczbę patentów użytkowych udzielonych w 2010 roku na milion mieszkańców, Finlandia znalazła się na szóstym miejscu, za Tajwanen (356), Japonią (353), Stanami Zjednoczonymi (339), Izraelem (249) i Koreą Płd. (241) z wynikiem 216. Rzuciłam też okiem na ranking Knowledge Economy Index 2012: Finlandia druga za Szwecją, a przed Danią, Holandią, Norwegią, Nową Zelandią, Kanadą, Niemcami, Australią, Szwajcarią, Irlandią i Stanami Zjednoczonymi. European Innovation Scoreboard z 2011 roku: Finlandia na czwartym miejscu w grupie 27 państw, za Szwecją, Danią, Niemcami i Finlandią. Krótko rzecz ujmując: są nieźli. Przynajmniej na razie.
Jak nieźli w porównaniu z nami, pozwala ocenić tradycyjna już tabelka.
Finlandia: podstawowe wskaźniki
Polska: podstawowe wskaźniki
Później będę się jeszcze pochylać nad bardziej szczegółowymi danymi związanymi z branżą informatyczno-telekomunikacyjną, ale na razie krótki szkic rozwojowy.
Od kalosza do komórki
Po II wojnie światowej eksport Finlandii opierał się głównie na wyrobach przemysłu leśnego. Do lat 90. 40% eksportu stanowiły produkty metalowe, którymi Finlandia spłacała odszkodowania wojenne byłemu Związkowi Radzieckiemu (Finlandia walczyła u boku III Rzeszy w latach 1941-1944). Przemysł elektroniczny zaczął się rozwijać już w latach 60., ale informatyka wystartowała rozwijać pod koniec lat 80., początkowo jako technologie dla przemysłu drzewnego i metalowego (widzę tu analogię do rozwoju technologii dla rolnictwa w Izraelu, które były impulsem dla rozwoju technologicznego w ogólności). W latach 80. rząd powołał Radę ds. Strategii Naukowej i Technologicznej oraz Narodową Agendę Technologii, których zadaniem była koordynacja planowania strategii innowacyjności oraz dostarczenie funduszy na rozwój (tu z kolei analogia do Korei Południowej i jej planu budowy narodowej superinfostrady).
Mocnym impulsem rozwojowym był kryzys gospodarczy będący wynikiem załamania handlu z ZSRR w latach 80. w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego. W latach 90. zliberalizowano handel i zniesiono ograniczenia przepływów kapitałowych, a do tego uruchomiono państwowe ramowe programy technologiczne, które miały ułatwić funkcjonowanie przedsiębiorstwom opartym na wysokich technologiach. Rząd ułatwił inwestycje krajowe i zagraniczne. Przez ostatnie dwadzieścia lat systematycznie rosły nakłady firm prywatnych na prace badawczo-rozwojowe, a motorem tego wzrostu była Nokia ‒ założona w 1865 roku jako fabryka masy papierniczej, następnie producent wyrobów gumowych i kabli, a od 1960 roku producent elektroniki (Samsung zaczynał od sprzedaży ryb, kremów dla kobiet i plastiku!) ‒ której udział w PKB kraju w szczytowym momencie kształtował się na poziomie 4%, eksport stanowił 20% eksportu Finlandii, a zatrudnienie wraz z pracownikami firm kooperujących stanowiło 5% ogólnego zatrudnienia. W Finlandii nadal państwo jest właścicielem części wielu spółek, również giełdowych. W końcu lat 80 zapoczątkowano prywatyzację, a dochody z niej przeznaczano głównie na wspieranie polityki przemysłowej państwa i spłatę zadłużenia (a nie na obsługę ZUS, że sobie pozwolę na złośliwość…).
I znów wysokie nakłady na prace badawczo-rozwojowe
Finlandia przeznacza ok. 3,5% PKB rocznie na prace badawczo-rozwojowe. Warto przypomnieć, że całkowite wydatki na prace badawczo-rozwojowe w Europie nie przekraczają 2% PKB, wydatki Stanów Zjednoczonych są na poziomie 2,6% PKB, Japonii – 3,4%. W 2008 roku wydatki na R&D przekraczały 3% PKB jedynie w Finlandii i Szwecji, jeśli chodzi o Unię Europejską, przy czym każdy z tych krajów robi to trochę inaczej. Finlandia ma duże wydatki na R&D w sektorze ICT (bo w ogromnej mierze są to wydatki Nokii!), ale nakłady na R&D w innych sektorach są zbliżone do średniej unijnej.
Szwecja z kolei wydaje stosunkowo najwięcej spośród wszystkich krajów unijnych na R&D w sektorach niezwiązanych z ICT, więc wysokie nakłady na R&D ICT nie są w tej gospodarce wyjątkiem. Trafiłam też na taką informację, że w 2009 roku zgodnie z Digital Agenda Scoreboard nakłady przedsiębiorstw na prace badawczo-rozwojowe w sektorze ICT stanowiły w przypadku Polski zaledwie 0,33 % ogólnych nakładów UE-27, natomiast nakłady Finlandii 11,43 % (Francji 17,99 %, Niemiec 21,24 %).
Wydatki Finlandii publiczne na badania i rozwój rosną z roku na rok i w ciągu kilku lat zgodnie z zamierzeniem rządu mają osiągnąć poziom 6 procent. Fiński rząd wierzy w siłę partnerstwa prywatno-publicznego i z tego względu stworzył specjalny komitet ułatwiający komunikację pomiędzy instytucjami rządowymi, biznesem oraz instytucjami naukowo-badawczymi. Fiński rząd też na własnym przykładzie pokazuje, że nowoczesne technologie są warte stosowania. Już w 2010 roku wszystkie fińskie jednostki administracji rządowej stosowały faktury elektroniczne. Faktury w formie papierowej przyjmowane były jedynie do końca 2009 roku.
Dobry system edukacji
W rankingu Global Competitiveness Index 2011-2012 bardzo wysoko oceniono fiński system edukacji. W różnych rankingach Finowie wymieniają się na pierwszym i drugim miejscu na świecie z Koreą Południową, chociaż ich system jest zupełnie inny niż koreański. W fińskim systemie edukacji odbija się fiński egalitaryzm: przez pierwsze 9 lat kształcenia (sic!) w zasadzie nie dokonuje się selekcji dzieci ze względu na ich osiągnięcia w nauce i nie kładzie się nacisku na oceny. Finowie uważają, że warunkiem dobrej edukacji jest wykształcony (duża konkurencja w zawodzie i duży prestiż, chociaż zarobki nie są oszałamiające) i cieszący się dużą autonomią nauczyciel.
Dzieci najpóźniej w Europie rozpoczynają kształcenie (7 lat) i kończą formalną naukę wczesnym popołudniem, co pozostawia dużo czasu wolnego. Finowie mają dobrze zinformatyzowane szkoły, ale nie robią z technologii informatycznych fetyszu i nie porzucają przekonania, że najważniejszy jest dobry nauczyciel. Kładą duży nacisk na prace ręczne i pracę zespołową przy realizowanych w klasie projektach. Dobry system kształcenia owocuje wysoką dostępnością w gospodarce dobrze wykształconych specjalistów (z czym na przykład Polska ma problem).
Uczciwie i na bazie zaufania
Kolejna silna strona Finów to ochrona własności, w szczególności własności intelektualnej, czemu towarzyszy sprawność systemu prawnego i służb przeciwdziałających przestępczości. W Finlandii jest po prostu uczciwie, sprawiedliwie i bezpiecznie, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, oczywiście bez idealizowania. Fińskiej gospodarce udaje się też przyciągnąć i utrzymać utalentowanych i wysoko wykwalifikowanych przedsiębiorców, specjalistów i naukowców (w najmniejszym stopniu zjawiskiem brain drain dotknięte są gospodarki Szwajcarii, Singapuru, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kataru, Szwecji, Kanady, Hong Kongu, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Holandii, Norwegii i Finlandii, pozostałe w mniejszym lub większym stopniu zmagają się z tym, że utalentowani naukowcy i przedsiębiorcy po prostu wyjeżdżają tam, gdzie warunki do pracy są lepsze).
W różnych rankingach konkurencyjności wysoko ocenia się też fińskie powiązania biznesowe, czyli współpracę nauki z biznesem w pracach badawczo-rozwojowych i współpracę firm w ramach klastrów. Natychmiast nasuwają mi się skojarzenia z „Diagnozą społeczną” prof. Czapińskiego, z której wynika, że Polakom brakuje przede wszystkim kapitału zaufania społecznego, czyli po prostu wiary w to, że ten drugi nas nie oszuka, a współpraca z nim może przynieść korzyści obu stronom…
Co z tą Nokią
Możecie sobie nie zdawać sprawy, jak bardzo powodzenie fińskiej gospodarki zależy od powodzenia jednej firmy. Według danych the Research Institute of the Finnish Economy, w latach 1998-2007 Nokia odpowiadała za jedną czwartą wzrostu fińskiej gospodarki, jedną trzecią wydatków tego kraju na prace badawczo-rozwojowe (!!!) i 20% fińskiego eksportu. Jedna czwarta fińskich wniosków patentowych pochodzi z Nokii (!!!). Kanadyjczyk Stephen Elop był pierwszym nie-Finem na stanowisku dyrektora zarządzającego Nokii. Pod jego rządami Nokia zwolniła dziesiątki tysięcy pracowników na całym świecie (w tym również w Finlandii, teraz fińska załoga to Nokii to niewiele ponad 15 tysięcy osób, postawiła na obcy system operacyjny, przeniosła część produkcji do Azji, a prace badawczo-rozwojowe do Stanów. W ciągu ostatniej dekady udział Nokii w PKB Finlandii drastycznie spadł do obecnego poziomu około 0,5% PKB, bo Nokia nie zdołała się załapać na smartfonową rewolucję, a azjatyckie firmy podebrały jej słuchawki z niższej półki.
Teraz rząd zastanawia się przede wszystkim nad tym, jak zachęcić tych, którzy opuścili Nokię (lub zostali z niej zwolnieni) do tego, by zakładali własne, innowacyjne firmy. Nokia tnie wydatki na prace badawczo-rozwojowe i jej kapitał intelektualny w osobach byłych pracowników będzie się musiał gdzieś podziać. Paradoksalnie, trwająca tyle lat dobra passa Nokii i jej tak mocna pozycja jako pracodawcy IT w tym niedużym kraju niekorzystnie odbiła się na scenie technologicznych start-upów, ugruntowując raczej kulturę pracy dla korporacji, niż przedsiębiorczości. Niezależnie od tego, czy Nokia się podniesie, czy doświadczy stopniowego uwiądu (jestem przekonana, że raczej to drugie, o czym za chwilę), dla fińskiej gospodarki nie będzie już tym motorem co wcześniej. Na ironię losu zakrawa fakt, że firma Rovio, znana powszechnie z opracowania gry Angry Birds, osiągnęła sukces dzięki wykorzystaniu iPhone’a. Nokia i Rovio są w tej chwili wyceniane na podobnym poziomie! (Rovio ok. 9 mld USD, Nokia ok. 10 mld USD).
Z drugiej strony udział sektora ICT w PKB Finlandii nie spada, utrzymuje się nadal na poziomie 10%, więc może Finowie sobie poradzą, a wiedza wyniesiona z Nokii zostanie wykorzystana w kolejnych spółkach technologicznych? Co ujawnia rzut oka na PKB Finlandii w ostatnich latach? Co prawda w 2009 roku w fińskiej gospodarce potężnie tąpnęło (spadek PKB o 8,5%, średnio w UE-27 spadek o 4,3%, w Stanach Zjednoczonych spadek o 3,1%), ale 2010 i 2011 to już zdrowe wzrosty: odpowiednio 3,3 i 2,7% (EU-27 2,1 i 1,5% w górę, Stany Zjednoczone 2,4 i 1,8% w górę). Ze złych wiadomości: Finlandia zaczęła mieć deficyt w bilansie obrotów bieżących (więcej importuje niż eksportuje), spadła produktywność gospodarki, wzrosły koszty pracy. Finlandia ma mały rynek wewnętrzny (nawet biorąc pod uwagę stosunkowo wysoką siłę nabywczą obywateli) i musi polegać na eksporcie, więc skoro ten eksport się kurczy (i to nie tylko w RTV i komunikacji, ale też w przemyśle drzewnym i reszcie produkcji przemysłowej), to znaczy, że ten kraj ma kłopoty. Pomysł fińskiego rządu na dziś jest taki, by wspierać cleantech, czyli odnawialną energię, technologie recyklingowe, odzyskiwanie wody, alternatywne paliwa itp.
Nokia umiera
Poniższy akapit odzwierciedla moje intuicyjne (choć oparte na faktach) odczucia na temat przyszłości Nokii.
Wierzę głęboko w potęgę opowieści. Wierzę, że potężna narracja opowiada się właściwie sama dzięki wspólnemu wysiłkowi ludzi, którzy chcą stać się jej częścią. Jeśli opowieść się załamuje, jeśli nie wiadomo, jakiej spodziewać się puenty, a heros okazał się małostkowym, żądnym władzy głupkiem, ludzie idą snuć własne historie i ta wspólna przestaje ich obchodzić.
W latach 80. i 90., może nawet jeszcze przez połowę kolejnej dekady, Nokia miała bardzo dobrą opowieść. To była opowieść o inżynierskiej firmie, która w niewielkim, skromnym kraju majsterkowiczów na rubieżach Europy wprowadza w życie najnowsze osiągnięcia techniki i dzięki intelektowi swoich pracowników i pełnej kontroli nad własnym produktem staje się międzynarodową korporacją zaopatrującą niemal połowę świata w przenośne telefony symbolizujące nowoczesność. Opowieść o firmie, której produkt broni się sam mocą swoich zalet.
Dziś nie wiadomo, jaką historię Nokia chce opowiedzieć. To już nie jest opowieść o światowej technologii z małego kraju tysiąca jezior, bo Nokia drastycznie okroiła produkcję i prace badawczo-rozwojowe prowadzone w swojej ojczyźnie, przenosząc to pierwsze do Azji, a to drugie do Stanów Zjednoczonych, i w ten sposób załamała fabułę. To nie jest opowieść o małych, azjatyckich rączkach, które dzięki swej mrówczej pracowitości, pokorze i uporowi zawojowały rynki Zachodu. To nie jest opowieść o firmie z garażu, która dzięki zmysłowi przedsiębiorczości i błyskom intelektu swoich założycieli zmieniła paradygmaty biznesu na świecie. Taka opowieść jest ważna nawet nie tyle dla klientów (chociaż też!), ale dla pracowników firmy.
I tej opowieści już nie ma. „Optymalizacja procesów” i redukcje zatrudnienia może i przynoszą oszczędności, ale taka historia nadaje się na klepsydrę, a nie na porywający serial. Czytam o tym, że Nokia wystawia swoją główną siedzibę w Espoo na sprzedaż, rezygnuje z dystrybucji w niektórych krajach azjatyckich, zwalnia ludzi ze swojej najstarszej fabryki w Finlandii w Salo i nie słyszę eposu, tylko requiem.
Ale też jestem bardzo ciekawa, jak ten kraj sobie poradzi, czy jego pomysły na rozbujanie przemysłu cleantech się sprawdzą. Nie byłam nigdy w Finlandii, ale siedem lat temu wybrałam się samochodem na norweskie wyspy Lofoty przez Szwecję i Norwegię. Patrząc na PKB, spodziewałam się na drogach nowych saabów i volvo, jakichś oznak bogactwa. Zobaczyłam ujmująco skromne domy i wszechobecną niechęć do epatowania statusem. I przyznam, że kibicuję tym przyziemnym, zdroworozsądkowym, egalitarnym Skandynawom, którzy uważają, że jeśli ktoś nie potrafi utrzymać swojego samochodu w dobrym stanie, to jest z nim coś nie w porządku:).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu