Felietony

Czy Apple sprzedało się Putinowi? To nie takie proste...

Krzysztof Kurdyła
Czy Apple sprzedało się Putinowi? To nie takie proste...
Reklama

Internet obiega właśnie informacja, że Apple będzie od 1 kwietnia preinstalować na terenie Rosji kilka, wymaganych przez rząd, aplikacji. Jak zwykle w takiej sytuacji, podobnie było choćby w przypadku Chin, pojawiły się głosy o hipokryzji tego koncernu, niektórzy posuwają się wręcz do twierdzeń, że „Apple się sprzedało” Putinowi. Faktycznie, na pierwszy rzut oka nie wygląda to dobrze, Apple szermujące hasłami o ochronie prywatności i często odwołujące się do humanitaryzmu tu idzie „pod rękę” z autorytarnym rządem. Tylko... o co naprawdę chodzi i czy istnieje jakaś alternatywa?

O co chodzi?

Konieczność preinstalacji wyselekcjonowanego przez rząd oprogramowania od rosyjskich deweloperów wynika z przepisów, które Federacja uchwaliła jeszcze w 2019 r. Narzuca ona wszystkim producentom smartfonów, tabletów czy smart TV sprzedawanych na terenie tego kraju konieczność dostarczania ich od 1 kwietnia 2021 r. z aplikacjami Yandex, Mail.ru Group, Kaspersky, Rostelecom, Kanał 1 i Mir Pay (na dziś, lista może się zmieniać).

Reklama

Ustawa oficjalnie nie daje rządowi łatwiejszego dostępu do danych użytkowników. Te zresztą są trzymane na rosyjskich serwerach już od kilku lat, stosowna ustawa dotycząca tej sprawy powstała jeszcze w 2014 r. Oficjalnym celem jest promowanie lokalnych deweloperów, choć oczywiście w ich przypadku, dostęp do danych obywateli, czy wręcz możliwość bieżącego ich kontrolowania, będzie znacznie łatwiejszy.

Ustawa wywołała początkowo opory w większości firm technologicznych, ale nie dlatego, że ktoś obawiał się o prywatność użytkowników, tylko ze względu na brak konsultacji i krótki czas pozostawiony na wprowadzenia wszystkiego w życie. Stąd w pewnym momencie Rosjanie przesunęli datę wejścia przepisów w życie aż na 2021 r.

Opcje Apple

W pierwszej kolejności zastanówmy się, jakie opcje w kraju takim jak Rosja ma Apple. Nikt chyba nie ma wątpliwości co do tego, że konstytucja tego kraju nie ma zaszytych mechanizmów podobnych do amerykańskiej, które to pozwoliłyby Apple skutecznie bronić się przeciw takiemu dictum.

Co więcej, o ile nawet amerykańscy prawnicy znaleźliby jakieś haczyki, wszyscy wiemy, że sądownictwo rosyjskie jest podporządkowane władzy i nie stanowiłoby żadnej zapory w tego typu sytuacjach. Apple jedynie co mogło zrobić, to próbować lobbingu, ale w przypadku gdyby ten się nie udał albo podporządkować się, albo wyjść z biznesem z Rosji.

Wygląda na to, że Apple praktycznie do końca próbowało takie negocjacje z rządem prowadzić. Wynik wydaje się relatywnie niezły, w iOS aplikacje pojawią się jako propozycje dla użytkownika wylistowane na specjalnej planszy, pojawiającej się przy pierwszym uruchomieniu systemu. Użytkownik będzie miał prawo do rezygnacji z tego „przywileju”, a żadna z aplikacji nie będzie wyłączona spod applowskiego kontrolingu zgodności z zasadami prywatności, bezpieczeństwa i standardów treści narzucanych przez koncern z Cupertino.

Czy pozostałe firmy będą miały to podobnie rozwiązane, czy też po prostu zainstalują wspomniane apki u Siebie? Ciężko powiedzieć, „internety” raban podniosły tylko w stosunku do Apple. Tak czy inaczej, nawet w tej kwestii widać, że Apple nie wybrało najłatwiejszego rozwiązania, ale takie, które zwróci uwagę użytkownika na wspomniane programy.

Co lepsze dla Rosjanina?

Warto się też zastanowić, co w przypadku krajów z autorytarny systemem władzy jest lepsze z perspektywy zwykłego obywatela. Czy lepszy będzie bojkot czy podporządkowanie się przepisom krajowym i ewentualny opór w ramach tego, na co pozwala litera prawa wsparta przez, ograniczony, ale jednak istniejący parasol wynikający z bycia firmą zagraniczną?

Reklama

Gdybym był Rosjaninem, wolałbym mieć iPhona i trzymać dane w iCloud na rosyjskim serwerze, ale i nadzorem Apple, niż w firmie lokalnej, w przypadku której dostęp do moich danych może być stały. W przypadku firm zagranicznych, jakieś pozory i procedury rząd będzie musiał utrzymywać.

Mam wrażenie, że zrzucanie na Apple, czy inne korporacje, winy za brak demokracji w krajach takich jak Rosja nie ma zbyt wiele sensu. Firmy wycofując się z nich stracą dochody, klienci trafią do firm bardziej spolegliwych, a wygranym będzie tylko rosyjski rząd. Do tego świat zmierza w takim kierunku, że za chwilę trzeba będzie powoływać wewnątrz firm komisje, żeby rozstrzygać które przepisy uznać za wystarczająco opresyjne, a które jeszcze nie.

Reklama

Sukces polityki prywatności Apple w Stanach nie wynika tylko z podejścia firmy do tego tematu, ale przede wszystkim z tego, że Jefferson i spółka zdołali wprowadzić prawo broniące wolności obywatelskich, które na pewnych odcinkach bardzo trudno podważyć. Jednak tam gdzie się to instytucjom rządowym uda, Apple również będzie musiało się dostosować.

To, żeby do powstawania przepisów godzących w naszą prywatność nie dochodziło jest w naszych rękach. Jeśli społeczeństwu rosyjskiemu jako całości system w ich kraju nie zacznie przeszkadzać na tyle, żeby go oddolnie obalić, nic tam się nie zmieni, nawet jeśli ta konkretna odmiana autorytaryzmu np. finansowo zbankrutuje. I bojkot Rosji przez Apple nic tutaj nie zmieni, a jeśli już, to na gorsze.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama