Nauka

Chcą gonić kometę! Projekt misji na 3I/ATLAS robi wrażenie

Jakub Szczęsny
Chcą gonić kometę! Projekt misji na 3I/ATLAS robi wrażenie
Reklama

Kosmos zazwyczaj nie daje drugiej szansy. W przypadku międzygwiezdnych komet: choćby takich, jak ʻOumuamua czy 2I/Borisov, astronomowie mogli jedynie patrzeć, jak przelatują przez Układ Słoneczny: tylko po to, by zniknąć w odmętach kosmosu. Najnowsze studium Southwest Research Institute sugeruje jednak, że kolejne okazje można wykorzystać znacznie lepiej – i to przy użyciu technologii, którą już dysponujemy.

Pierwszy kontakt z obiektami spoza naszego układu planetarnego miał miejsce w 2017 roku. ʻOumuamua, nazwany po hawajsku "posłańcem z daleka", przeszedł przez nasze sąsiedztwo i wywołał lawinę spekulacji – od teorii o nietypowej komecie po hipotezy o sondzie obcych. Dwa lata później pojawił się 2I/Borisov, który wyglądał już bardziej jak typowa kometa, ale jego pochodzenie wciąż pozostawało dla nas zagadką.

Reklama

Kolejny gość

Trzecim takim przypadkiem został 3I/ATLAS, wykryty w tym roku. I właśnie ów obiekt posłużył naukowcom ze SwRI do przetestowania koncepcji misji przechwycenia komety. Analizy wykazały, że orbita ATLAS-a była w zasięgu sondy zaprojektowanej zgodnie z obecnymi możliwościami NASA. Oznacza to, że gdyby plan został wdrożony kilka lat temu, ludzkość mogłaby mieć dziś dane z bliskiego przelotu obok przybysza z innego systemu gwiezdnego.

Największą przeszkodą w badaniach takich obiektów są ich prędkości. Lecą po orbitach hiperbolicznych, często kilkadziesiąt kilometrów na sekundę, co uniemożliwia wejście na orbitę wokół nich. Pozostaje jedynie szybki przelot. To wymaga precyzyjnej trajektorii startowej, minimalizacji kosztów energetycznych oraz zestawu instrumentów gotowych działać błyskawicznie w trakcie kilku godzin największego pożądanego zbliżenia.

Cele naukowe

Badacze podkreślają, że takie misje to unikatowa okazja, by zajrzeć w skład innych układów planetarnych. Analiza jądra komety, jej pyłu i gazowej otoczki pozwoliłaby porównać procesy powstawania planet w różnych częściach galaktyki. SwRI wskazuje na trzy kluczowe obszary: strukturę i właściwości fizyczne obiektu, jego skład chemiczny oraz dynamikę komy – atmosfery otaczającej jądro.

Aby ocenić realność misji, zespół SwRI opracował oprogramowanie generujące populację syntetycznych międzygwiezdnych komet i wyliczające minimalne trajektorie z Ziemi. Wyniki były zaskakująco optymistyczne: w wielu przypadkach potrzebna energia była niższa niż przy misjach do planet zewnętrznych. To otwiera drzwi do stosunkowo tanich i szybkich przedsięwzięć, które mogą być realizowane w perspektywie najbliższej dekady.

Szansa na powodzenie rośnie dzięki nowym teleskopom, choćby Vera Rubin Observatory. Gdy przeglądy nieba z obserwatorium ruszą pełną parą, liczba odkrywanych obiektów międzygwiezdnych najpewniej gwałtownie wzrośnie. Zamiast jednej okazji na dekadę, naukowcy mogą liczyć na wiele celów, spośród których wybiorą te najłatwiej dostępne dla sondy.

Od wizji do projektu

Propozycja SwRI nie jest jeszcze formalną misją NASA, ale jej autorzy są przekonani, że przechwycenie takiego obiektu jest możliwe bez uzyskania przełomów technologicznych. Porównują trudność przedsięwzięcia do dotychczasowych misji w głębokim kosmosie. Wymagałoby to jednak sprawnej organizacji i decyzji o budowie sondy z dużym wyprzedzeniem, tak, by czekała w gotowości w momencie wykrycia kolejnego kandydata do "złapania".

Czytaj również: JWST przyjrzał się komecie 3I/ATLAS. I jest sensacja

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że w latach 30. XXI wieku ludzkość stanie przed realną szansą, by zbadać obiekt powstały wokół innej gwiazdy. Jeśli projekt przechwycenia zostanie zrealizowany, będziemy mogli porównać materię, z której powstają ciała niebieskie w innych partiach kosmosu, i sprawdzić, jak wiele nas łączy z innymi zakątkami galaktyki.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama