Felietony

Google zabijając Chromecasta rozczarował użytkowników. Jego następca to zupełnie inny produkt

Kamil Świtalski
Google zabijając Chromecasta rozczarował użytkowników. Jego następca to zupełnie inny produkt

Google zapowiedziało nową przystawkę do telewizora. Lepszą, szybszą, większą i... droższą — jednocześnie "ubijając" tańszego poprzednika w postaci Chromecasta z Google TV. To nie spodobało się użytkownikom - i trudno im się dziwić.

W ubiegłym tygodniu Google oficjalnie zabiło swoją przystawkę do telewizora - Chromecasta. To sprzęt który użytkownicy na całym świecie pokochali z wielu powodów, ale bez wątpienia lwia część z nich doceniała to, co wyróżniało go na tle konkurencji. Był dobry i tani. Robił to, co miał robić. Nie kosztował fortuny. Działał bez problemów.

Na przestrzeni lat zmieniały się jego formy - i cena. Ale można odnieść wrażenie, że w kwestii bycia przystawką do telewizora i korzystania z VOD, ostatni Chromecast z Google TV był idealną formą sprzedawaną w naprawdę atrakcyjnej cenie. Jasne - na rynku nie brakowało konkurencji która oferowała "podobnie" za "mniej", ale to był jednak produkt od samego Google, który w tym przypadku okazał się być gwarantem jakości.

Po 11 latach serwowania "podstawowych" i tanich przystawek do telewizorów, internetowy gigant wprowadza na rynek Google Streamer. W gruncie rzeczy: to również przystawka do telewizora. Z tą jednak różnicą, że nie jest ona już tak "podstawowa" i tak tania, jak jej poprzednicy. Zmieniła się nawet forma. Zamiast zwisającego "dongla" za telewizorem wpiętego do HDMI, skromne i cieszące oko urządzenie, które stawiamy na szafce od telewizora. Lepiej, więcej, ładniej - tak. Ale niestety: jest również drożej i w oczach wielu użytkowników - więcej niż potrzebują.

Chłodne przyjęcie Google Streamer. Społeczność już tęskni za Chromecastem

Chromecast — i ten "zwykły" i ten z Google TV nie oferował nic ponad wygodnym dostępem do ulubionych treści. Był on zbawieniem dla wszystkich których telewizory odmawiały posłuszeństwa - a to akurat standard niezależnie od półki cenowej urządzeń po które sięgamy. Nie ważne czy mowa o flagowych modelach, czy czymś znacznie tańszym. Z tamtejszym oprogramowaniem cyrki potrafią zacząć się szybciej niż później - dlatego też wielu użytkowników decyduje się na zakup przystawki.

I Chromecast był tam zawsze gwarancją jakości przy niewygórowanej cenie. Jasne - są na rynku znacznie droższe i lepsze propozycje. Zarówno od Apple (Apple TV), jak i z googlowskimi rozwiązaniami (Nvidia Shield). Ale w kwestii bycia odtwarzaczem VOD i dostępem do internetowych treści - zwłaszcza ta druga z propozycji może okazać się po prostu przerostem formy.

I z jednej strony dalsze dążenie ku doskonałości ze strony Google jest jak najbardziej zrozumiałe. Ich nowy sprzęt jest: lepszy, szybszy i fajniejszy. Zaoferuje więcej możliwości. Problem polega jednak na tym, że jest też ZNACZNIE droższy. Dla porównania: Chromecast z Google TV w wersji HD kosztował 30 dolarów, w wersji 4K - 50 dolarów. Google Streamer kosztować będzie 100 dolarów. Ale gigant własnoręcznie ubił poprzednika. A po wieloletniej karierze pierwszego Chromecasta wszyscy liczą na jeszcze co najmniej kilka lat wsparcia przystawki z Google TV. Dlatego też wycofanie go z oferty okazało się ogromnym ciosem i rozczarowaniem dla fanów produktów marki.

Nowy, lepszy i droższy nie dla każdego oznacza "lepszy"

W sieci pojawiło się sporo komentarzy miłośników produktów Google, dla których tych 100% różnicy w cenie jest... druzgocące. I trudno im się dziwić, bo nagle tani sprzęt nie jest już taki tani. Tym samym alternatywy w postaci Fire TV Sticka czy tańszych boxów od Xiaomi i spółki zaczynają wyglądać bardziej kusząco niż kiedykolwiek wcześniej. Wielu liczyło na to, że nowe przystawki od Google wzbogacą ofertę produktową, a nie narobią więcej problemów i rozczarują miłośników ich produktów.

Na tę chwilę nie wygląda to najlepiej, ale kto wie. Może oprócz Google Streamer za jakiś czas doczekamy się także tańszego wariantu urządzenia. Zresztą sam Streamer też budzi sporo kontrowersji pod względem tego, że jest droższy i mocniejszy - ale nie tak mocny jak chociażby Apple TV czy Nvidia Shield. To sprzęty które dla wielu poza przystawkami do TV pełnią także rolę podstawowej konsoli do (niekoniecznie mobilnych) gier i emulacji.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu