O kryzysie gatunku crafting-survivali pisałem już niejednokrotnie. Niestety, trend nadal się utrzymuje, a my dostajemy bardzo niedopracowane gnioty, które są na zbyt wczesnym etapie produkcji nawet jak na wczesny dostęp.

Z niecierpliwością czekałeś na nową odsłonę Runescape'a? Marzyłeś o tym, by znów zanurzyć się w fantastycznym świecie, zbierać surowce, budować własne siedliska i walczyć z potężnymi smokami? Cóż, w takim razie mam dla Ciebie radę: wstrzymaj się. RuneScape: Dragonwilds to produkcja, która na papierze wygląda jak spełnienie marzeń fana gatunku. Niestety, rzeczywistość, przynajmniej na razie, boleśnie rozczarowuje.
Dragonwilds to typowy przedstawiciel nurtu crafting-survival – z elementami RPG i otwartym światem. Przemierzamy krainę Ashenfall, budujemy, walczymy, rozwijamy postać i – oczywiście – zbieramy surowce. Brzmi znajomo? I to aż za bardzo. Bo Dragonwilds, choć solidnie wykonany wizualnie i wyposażony w całkiem przyjemny system magii, cierpi na te same choroby, o których pisałem wcześniej w kontekście kryzysu gatunku na przykładzie Soulmask i Dawn of Defiance.
Więcej pustki niż treści
Już po kilku godzinach gry zaczyna do nas docierać brutalna prawda: mapa jest mała, progresja zbyt szybka, a wyzwania – znikome. Crafting, choć przyjemny w podstawach, szybko staje się mechanicznym klepaniem przedmiotów. Wszystko osiąga się za łatwo, za szybko. A potem... nie ma już co robić.
Brzmi znajomo? Przecież o tym właśnie mówiłem, analizując zjawisko "ataku klonów" i coraz wcześniejszego "wczesnego dostępu". Dragonwilds to niestety kolejny przykład gry wypuszczonej o kilka miesięcy (a może i rok) za wcześnie. Zamiast pełnoprawnej produkcji dostaliśmy coś, co powinno być darmową, tygodniową alfą do testów.
Co gorsza, gra nie tylko cierpi na brak treści. Błędy techniczne potrafią skutecznie zepsuć nawet te krótkie chwile radości. Ataki smoków przechodzące przez dachy, hordy agresywnych kurczaków rzucających się na gracza, brak wyważenia progresji między biomami, czy też nieintuicyjny system głodu i pragnienia, który bardziej irytuje niż angażuje – to wszystko sprawia, że Dragonwilds jest doświadczeniem frustrującym.
Nawet walka, która miała być dynamiczna i pełna magii, okazuje się płytka. Część zaklęć rzeczywiście jest ciekawa, ale same starcia szybko stają się powtarzalne i pozbawione głębi.
Owszem, Dragonwilds ma potencjał. Świetna stylistyka, niezły system magii, wcale nie najgorsze budowanie, ciekawe założenia fabularne – to wszystko mogłoby się składać na naprawdę dobrą grę. Problem w tym, że na razie to tylko potencjał. A ja, podobnie jak wielu innych graczy, mam już dość płacenia za obietnice.
Od czasu, gdy pisałem o rosnącym kryzysie w gatunku survival-crafting, niewiele się zmieniło. Nadal obserwujemy wysyp produkcji, które są ledwie szkicami gier – i nadal gracze, zachwyceni samą wizją, legitymizują takie podejście, klikając "pozytywne" recenzje na Steamie. W momencie pisania tego artykułu Dragonwilds ma aż 14 tysięcy opinii, z czego 85% jest pozytywnych. Co pokazuje, że graczy coraz łatwiej zadowolić nawet bylejakością.
Poczekaj, podziękujesz mi później
Czy RuneScape: Dragonwilds kiedyś stanie się grą wartą Twojego czasu i pieniędzy? Może. Ale na pewno nie dzisiaj. Jeśli masz ochotę na survival w fantastycznym świecie, lepiej wrócić do sprawdzonych tytułów jak Valheim, The Forest czy nawet Enshrouded. Szczególnie ten ostatni zmienił się praktycznie nie do poznania, a twórcy planują w maju wypuścić kolejną dużą aktualizację.
A Dragonwilds? Obserwuj rozwój, trzymaj kciuki za twórców, ale portfel zostaw jeszcze w spokoju. Podziękować możesz później – naprawdę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu