Elektryki potrafią ułatwić życie rowerzystów, ale czy na pewno zawsze lepsze? Sprawdź, kiedy tradycyjny rower może wygrać z elektrycznym i poznaj wady e-bike’ów, o których rzadko się mówi.
Cała prawda o rowerach elektrycznych. Czasami lepiej pedałować samemu

Wady roweru elektrycznego — kiedy postawić na tradycyjny?
Rowery elektryczne mają swoje pięć minut. Są szybkie, wygodne i wyglądają nowocześnie – nic dziwnego, że sporo osób zastanawia się nad przesiadką z klasyka na e-bike’a. Tylko… czy zawsze się to opłaca? W tym artykule przyjrzymy się sytuacjom, w których to zwykły rower – bez silnika, bez baterii i bez ładowarki – może okazać się bardziej rozsądnym wyborem. Nie będzie to oczywiście żaden ideowy antytechnologiczny manifest, ale chłodne spojrzenie na ciemniejsze strony elektryków, które często giną w cieniu zachwytów.
Cena wygody
Zaczynamy od portfela. Za sensownego e-bike’a zapłacisz często więcej niż za dobrego laptopa. Mówimy tu o kwotach od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. A to nie koniec – bateria z czasem się zużywa i też niemało kosztuje. Do tego serwis, specjalistyczne części, specjalne ładowarki… To już trochę jak z autem – "tanio" jest tylko na początku.
Tradycyjny rower? Prosta konstrukcja, która nie jest droga w utrzymaniu. A jak coś się zepsuje, to najprawdopodobniej naprawisz to w każdym serwisie za rogiem, albo nawet zrobisz, co trzeba samemu.
Rower elektryczny swoje waży
Rower elektryczny potrafi ważyć 20, 25, a czasem i 30 kilogramów. Spróbuj wnieść to na czwarte piętro bez windy. W takich sytuacjach prawdopodobnie za każdym razem będziesz tęsknić za tradycyjnym rowerem. Tu kończy się niestety wygoda, a zaczyna siłownia. Zwykły rower to po prostu lekkość i mobilność. A przynajmniej wtedy, gdy postawisz na włókno węglowe i lekkie aluminium. Przeniesiesz, podniesiesz, wrzucisz do bagażnika i nie odczujesz tego, że masz na barkach pół motocykla.
Bateria – wolność z ograniczeniem czasowym
Na papierze wszystko wygląda świetnie: 70, 80, czasem 100 km na jednym ładowaniu. Tyle że w praktyce bywa różnie. Zimno, wiatr, tryb turbo, podjazdy – to wszystko zjada nasz zasięg. A jeśli bateria padnie gdzieś w połowie drogi, to dalej jedziemy już tylko na pedałach – tyle że z całą wagą ciężkiego roweru. Miła przejażdżka zamienia się wtedy w niezły trening, szczególnie jeśli trasa prowadzi pod górę.
Mniej technologii, mniej problemów
E-bike to nie tylko rower – to również elektronika. I tu zaczynają się schody. Uszkodzony czujnik? Problem z kontrolerem? Woda, która dotarła do baterii po deszczu? Czasem nie pomoże żaden “reset”, tylko kosztowny serwis. Zwykły rower to czysta mechanika. Łańcuch, przerzutki, hamulce – wszystko znane od lat, sprawdzone i łatwe do naprawy. To po prostu mniej rzeczy, które mogą się popsuć.
Gdzie radość z pedałowania?
Elektryk w wielu przypadkach będzie po prostu skuterem z pedałami. Jasne, przyjemnie się jedzie, kiedy ciało nie musi się męczyć, a my nie musimy wkładać żadnego wysiłku w napędzanie pojazdu. Tylko gdzie satysfakcja z pokonywania tras i palenia kalorii. Dla wielu osób rower to nie tylko środek transportu, ale sposób na aktywność, odreagowanie, złapanie kontaktu z własnym ciałem. Elektryk trochę nam to odbiera – jazda staje się bardziej jak przejażdżka hulajnogą elektryczną czy motorem.
Lepsza kondycja i troska o zdrowie to przecież często jedno z głównych kryteriów wyboru tradycyjnego roweru. Elektryk może oczywiście wspomagać naszą jazdę, ale to często dobra wymówka, żeby zrezygnować choćby z delikatnego wysiłku. Jeśli więc wybierasz rower, aby zrzucić kilka kilogramów, e-bike może być pułapką.
Kradzieże – większa pokusa, większe ryzyko
Rowery elektryczne są droższe, więc bardziej kuszą złodziei. I nie ma co się oszukiwać – zabezpieczenia są, ale dobry złodziej i tak zrobi swoje. Gdy stracisz zwykły rower za tysiąc złotych, to zaboli mniej niż strata nowego elektryka za dziesięć tysięcy. Jeśli więc masz w perspektywie regularne podróże do miejsca, w którym musisz zostawiać rower przypięty do latarni w miejscu, dobrze zastanów się, czy będziesz w stanie odpowiednio go zabezpieczyć.
Nie zawsze potrzebujesz silnika
W mieście, na krótkich trasach, na ścieżkach rowerowych – elektryk to często swojego rodzaju przesada. Jasne przyspiesza, ale czy naprawdę oszczędzasz czas, jeśli i tak stoisz na światłach, mijasz pieszych albo lawirujesz między autami? Zwykły rower w takich warunkach będzie tak samo dobrym rozwiązaniem. A przy tym cała podróż będzie odbywała się cicho, lekko i bardziej ekologicznie.
Technologia jest super, ale…
Rowery elektryczne to świetna sprawa, ale nie dla każdego i nie zawsze. Zanim zainwestujesz kilka tysięcy w nowoczesny sprzęt, zastanów się, jak naprawdę korzystasz z roweru. Może klasyczny jednoślad wcale nie jest przeżytkiem, tylko najlepszą opcją dla ciebie? Nie chodzi o to, żeby demonizować elektryki. One naprawdę potrafią ułatwić nam codzienne funkcjonowanie – szczególnie podczas długich podróży w górzystym terenie. To również świetne rozwiązanie dla osób starszych lub z ograniczeniami ruchowymi. Jeśli szukasz po prostu roweru do jazdy po mieście, dla rekreacji, dla zdrowia i luzu – może lepiej zostać przy klasyce? Przynajmniej dopóki twoje potrzeby naprawdę nie „wymuszą” przesiadki na jednoślad wspomagany przez prąd.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu