Felietony

Ceny ebooków w Polsce to loteria. Dziś płacisz 50 zł, a jutro mógłbyś pięć razy mniej

Tomasz Popielarczyk
Ceny ebooków w Polsce to loteria. Dziś płacisz 50 zł, a jutro mógłbyś pięć razy mniej
Reklama

Wbrew pozorom tym razem nie będą to wywody na temat tego, dlaczego za książkę w formie elektronicznej musimy zapłacić prawie tyle samo, co za wydanie ...

Wbrew pozorom tym razem nie będą to wywody na temat tego, dlaczego za książkę w formie elektronicznej musimy zapłacić prawie tyle samo, co za wydanie drukowane. Sęk w tym, że ta pierwsza może zostać przeceniona na kwotę nawet pięciokrotnie niższą, kiedy w przypadku wydań tradycyjnych nie byłoby o tym mowy. Będzie zatem o promocjach i promocyjkach, a także frustracji pozakupowej.

Reklama

Fajnie się patrzy na rynek ebooków w Polsce. Ksiązek dostępnych w dystrybucji cyfrowej przybywa, zainteresowanie nimi rośnie, a ceny ciągle spadają. Właśnie - ceny. Chyba nie jestem jedyną osobą, której na widok promocji na świetnego ebooka świecą się oczy. Tak było i kilka dni temu, gdy Ebookpoint.pl ogłosiło promocję Happy Hours. W jej ramach o losowo wybranych porach wszystkie książki z wybranej kategorii były przeceniane o 50 proc. Brzmi niesamowicie prawda? Tak też pomyślałem, szybko zostawiając okrągłą sumkę w księgarni. Problem polega na tym, że dwa dni później część z tytułów, które zadobyłem została przeceniona jeszcze bardziej. Nie zrozumcie mnie źle - cieszę się ogromnie, że mogłem je kupić w dobrej cenie, ale czy jest coś bardziej frustrującego dla klienta niż świadomość, że kupując coś za 50 proc. ceny jednocześnie przepłacił za to ponad dwukrotnie?


Rynek ebooków w Polsce jest pod tym względem bardzo specyficzny, bo właściwie trudno trafić tutaj na dzień bez promocji. Każda księgarnia ma swoje programy, w ramach których każdego dnia przecenia wybraną książkę czy też całą rodzinę utworów danego autora lub o wybranej tematyce. Są to najczęściej bardzo fajne inicjatywy, które przyciągają klientów oraz ich portfele nawet w momentach, gdy na czytniku ciągle kurzy się kilkadziesiąt megabajtów nieprzeczytanych pozycji.

Moje pytanie w związku z tym brzmi jednak - Skoro książka sprzedana pięciokrotnie taniej w ramach promocji (tak się stało z jedną z nabytych przeze mniej - z 47 zł cena pikowała na 9,90 zł) ciągle przynosi zysk (bo nie wierzę, że dystrybutor świadomie sprzedaje coś poniżej kosztów w celu poprawy PR-u i przyciągnięcia klientów), to jak duży musi być ten zysk przy nominalnej cenie ebooka? Możemy tutaj dywagować o zgubnym dla rynku wysokim podatku vat, kosztach produkcji i płaceniu tak naprawdę nie za namacalny przedmiot, a wiedzę przekazywaną na jego stronach, ale to nie zmieni faktu, że normalne ceny ebooków są mocno zawyżone.

Wyobraźcie sobie sytuację, w której kupiliście samochód za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wracacie zadowoleni do domu, bo sprzedawca udzielił Wam promocyjnego rabatu, w ramach którego oszczędziliście 10 tys. złotych. Czujecie się świetnie. Dwa dni później sąsiad podjeżdża na miejsce obok identycznym autem. On zapłacił za nie pięciokrotnie mniej u tego samego sprzedawcy - zmieniła się po prostu promocja. Czy nie czulibyście się w takim momencie oszukani? Oczywiście w życiu nic takiego się nie zdarzy, bo sprzedaż poza internetem rządzi się nieco innymi prawami - przecena 50 proc. jest albo aktem desperacji ze strony sprzedawcy albo zakrojoną na szeroką skalę akcją, która tak czy inaczej przyniesie zyski.

W internecie jest inaczej - mam tutaj na myśli nie tylko ebooki. Spójrzmy nieco dalej - na Steama, gdzie w kulminacyjnych momentach ceny gier lecą nawet o 75 proc. w dół. To samo dzieje się powoli u naszych rodzimych dystrybutorów. Wiosnobranie organizowane przez Muve.pl, na które rzucili się gracze z całego świata, czy Cyfrowe Giermasze na CDP.pl to promocje, w których nierzadko płacimy ponad połowę mniej za ten sam produkt. Liczba oraz skala tego typu akcji jest ogromna, więc trudno się spodziewać, że nie przynoszą zysków. Zaryzykuję stwierdzeniem, że przynoszą ich nawet pewnie kilka razy więcej niż normalnie.

Czy można zatem napisać, ze cyfrowa dystrybucja to jedna wielka promocja? Chyba coś w tym jest, skoro każdego dnia właściwie trafiamy na nowe, atrakcyjne oferty. W rezultacie to sprzedawca decyduje co dziś kupimy, składając nam propozycję nie do odrzucenia (bynajmniej nie taką, jak robił to Vito Corleone). Poza promocją wydawać pieniędzy zwyczajnie nie warto, a prawda jest taka, że każdy cyfrowy produkt zostanie prędzej czy później znacząco przeceniony. Cyfrową dystrybucją rządzą duże liczby, które przekładają się na manipulację klientem. Kto sobie odmówi zakupu produktu przecenionego o 80 proc.? Nawet jeśli konsument go w tym momencie nie potrzebuje, to i tak kliknie, bo "taka okazja może się nie powtórzyć". Niestety - z całą pewnością powtórzy, a prawdopodobnie będzie jeszcze lepsza niż teraz.

Reklama

Nie chcę byście odebrali ten tekst, jako żale marudy, który wydał 10 zł więcej na ebooka i "strasznie" na tym ucierpiał. Nie uderzam też tutaj bezpośrednio w Ebookpoint.pl, bo to naprawdę solidna księgarnia z rewelacyjną ofertą, z której korzystam i będę korzystał. Sęk w tym, że sytuacja, w której ceny są znacząco zawyżane, a potem regularnie obniżane do śmiesznie niskich stawek może na dłuższą metę nie być zdrowa tak dla konsumentów jak i sprzedawców. Trzeba jednak tutaj zastanowić się, czy jeżeli ebook normalnie by kosztował 15 zł i był przeceniany do 13 zł, to czy wywoływałoby to tak ogromne zainteresowanie wśród klientów i ubijało sklepowe serwery. Pewnie nie.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama