Od niedawna całkowicie przesiadłem się na pakiet biurowy w chmurze. Wybór padł na Google Docs z raczej oczywistych względów: Chromebooka, dwóch tablet...
Od niedawna całkowicie przesiadłem się na pakiet biurowy w chmurze. Wybór padł na Google Docs z raczej oczywistych względów: Chromebooka, dwóch tabletów i smartfona z Androidem oraz Chrome jako domyślnej przeglądarki na domowym i służbowym komputerze. Na początku szło gładko i w sumie nadal nie mam wielu powodów do narzekania. Z pewnymi wyjątkami…
A wyjątki te to polskie znaki diakrytyzowane. Nie mam tutaj na myśli tych najczęściej używanych. Google Docs nie ma żadnych problemów z: ó, ć, ś, ż, ź czy ł. Właśnie je wstukałem bez najmniejszego problemu. Gorzej, gdy pojawia się potrzeba wstawienia ich wielkich odpowiedników. To kuriozalne, ale żeby wpisać Ż, Ź lub Ć muszę robić to w pasku adresu, a dopiero potem kopiować do dokumentu Ewentualnie jest jeszcze jedna opcja - CapsLock. Sęk w tym, że to również nie jest naturalny sposób i dla kogoś, kto odruchowo wstawia te znaki za pomocą Shifta i Alta będzie uciążliwym rozwiązaniem (szczególnie przy pisaniu dłuższych tekstów).
Google wykorzystał kombinacje przycisków odpowiedzialne za ich wstawianie w innym celu. Za pomocą Shift + Alt + X przechodzę do trybu komentowania, a Shift + Alt + C aktywuje tryb wyświetlania. Jak nietrudno się domyślić, Shift + Alt + Z to natomiast skrót do aktywowania trybu edycji. Przejrzałem dokumentację pakietu i nie znalazłem tych skrótów. Przez chwilę zatem wydawało mi się, że to tylko problem u mnie - zainstalowałem Chrome na testowanym laptopie i rezultat był identyczny.
Co najciekawsze, problem nie występuje na Chromebooku. Tutaj wstawienie tych znaków odbywa się normalnie. Sprawdziłem zarówno na swoich CB5-311 Acera jak i na testowym Chromebase LG. W obu przypadkach wszystko było w porządku. I teraz najzabawniejsze - uruchamiamy Google Docs w Safari lub Firefoksie i... znaki diakrytyzowane działają. Wygląda na to, że problem ma tylko Chrome na Windows - Google zwyczajnie nie dopilnował swojego podwórka.
Teoretycznie nie jest to jakaś tragedia. W języku polskim nie ma wielu wyrazów zaczynających się na ż, ź lub ć, a nawet jeśli to problem dotyczy tylko ich dużych odmian, więc musiałyby to być nazwy własne lub początki zdań. Podejrzewam, że większość użytkowników nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że Google Docs ma z tym trudności.
Niemniej wydaje mi się, że sytuacja jest trochę śmieszna i uwłaczająca twórcom. Internetowy gigant Google, który promuje swój pakiet biurowy jako alternatywę dla desktopowego Office’a nie jest w stanie wyeliminować tak elementarnego błędu i to na swojej przeglądarce. Aż dziw bierze, że dotąd nikt tego nie zakomunikował poprzez formularz zgłoszeniowy (a może i zrobił to, ale został zignorowany?). Może po prostu Google Docs w Polsce są aż takim marginesem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu