Koniec stycznia, spora część firm ogłosiła już wyniki finansowe za poprzedni kwartał. Do tego grona dołączyło Google, które znowu mogło się pochwalić ...
Koniec stycznia, spora część firm ogłosiła już wyniki finansowe za poprzedni kwartał. Do tego grona dołączyło Google, które znowu mogło się pochwalić zarobionymi miliardami dolarów. Wzrosty w jednej rubryce, wzrosty w drugiej, strumień pieniędzy zasili konta firmy. I tylko zachwytów tu brak. Co więcej, da się słyszeć pomruki niezadowolenia.
Najpierw wyniki, potem pomruki. W poprzednim kwartale przychody Google wyniosły 18,1 mld dolarów. Poprawiono wynik z czwartego kwartału 2013 roku o 15% (w całym 2014 roku przychody wyniosły 66 mld dolarów - rezultat z 2013 poprawiono o 19%). Podskoczyły także zyski: z prawie 3,4 mld dolarów do blisko 4,8 mld dolarów. Świetny wynik, góra pieniędzy, rzesze menedżerów i inwestorów wielkich firm marzą o takich rezultatach. Ale akcjonariusze Google i analitycy kręcą nosem.
Pierwszy problem jest taki, że oczekiwano przychodów na poziomie 18,45 mld dolarów. Google poprawiło wynik, ale nie sprostało wymaganiom rynku. Przedstawiciele korporacji mają na to wytłumaczenie i wcale nie jest naciągane - z tym problemem zderzyło się ostatnio sporo amerykańskich firm. Chodzi o umacniającego się dolara. Ponad połowa przychodów Google pochodzi z rynku międzynarodowego, więc wahania kursu waluty mają dla nich znaczenie. Gdyby nie ostatnie zawirowania przychody byłyby wyższe (podobno) o nawet 600 mln dolarów. Widać różnicę.
Zdecydowanie większy kłopot stanowi dla firmy struktura ich przychodów: aż 16,2 mld dolarów pochodzi z reklamy. A ta staje się coraz tańsza i Google przestaje być panem i władcą na rynku. Reklama na komputery nadal jest w rękach Google i ten rynek trudno będzie im wyrwać. Gorzej jest z mobile. Biznes tam rośnie i to się nie zmieni, zyska on przewagę nad PC, ale reklamodawcy płacą za reklamę mobilną mniej. Jednocześnie rośnie tu pozycja Facebooka, który szybko powiększa swoje udziały w branży. Google będzie zatem zarabiać mniej. W najlepszym wypadku pojawią się kłopoty z dynamicznym podkręcaniem zysków.
Powraca temat, o którym w branży mówi się od dawna: Google musi dywersyfikować źródła swoich przychodów. Stawianie wyłącznie na reklamę to bardzo niebezpieczne rozwiązanie w dłuższej perspektywie. Decydenci korporacji z Mountain View doskonale zdają sobie z tego sprawę - warto przypomnieć, jakimi projektami zajmuje się dzisiaj firma - wśród tych najgłośniejszych można wymienić Google Glass (i soczewki), Internet z balonów/dronów/satelitów, modułowe smartfony, autonomiczne samochody, roboty. Sporo tego, a to zaledwie część znacznie większej układanki. Wystarczy wspomnieć, że w poprzednim kwartale Google wydało na badania, czyli R&D aż 2,8 mld dolarów. Rok wcześniej było to 2,1 mld dolarów.
Sęk w tym, że nie wiadomo, kiedy wspomniane projekty zaczną przynosić zyski, kiedy inwestycje Google zaczną się zwracać. Korporacja z Mountain View stara się działać na wielu polach i robi to czasem olbrzymie wrażenie, ale w mediach, wśród geeków. Akcjonariusze i analitycy pytają natomiast: kiedy te okulary, samochody czy drony zaczną dostarczać firmie pieniądze? Widać wyraźnie, że trudno jest sprostać oczekiwaniom inwestorów, którzy nie chcą myśleć o zyskach w perspektywie 10-15 lat. Pragną je zobaczyć teraz. W takiej sytuacji trudno jest tłumaczyć, że ma się długofalową wizję.
To oczywisćie nie jest tragedia dla Google, firma może zacząć skupować własne akcje lub zaczarować ludzi dywidendą i w ten sposób poprawi humory akcjonariuszy. Ma na to pieniądze, uda się uciszyć krytyków. To jednak nie wyeliminuje niektórych pytań. Prędzej czy później korporacja będzie musiała zmierzyć się z odpowiedziami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu