Felietony

Odmienione Black Mirror w 6 sezonie – mniej technologii, więcej dramatu 

Patryk Koncewicz
Odmienione Black Mirror w 6 sezonie – mniej technologii, więcej dramatu 
3

Charlie Brooker powraca z nowym pomysłem na dystopię – po co wybiegać w przyszłość, skoro zagrożenie już teraz czai się w ludzkich duszach?

Black Mirror to zdecydowanie jeden z najbardziej okazałych diamentów w koronie Netfliksa, który przez lata zdążył przyzwyczaić nas do satyrycznego przedstawiania zagrożeń, jakie dla społeczeństwa niesie gwałtowny rozwój technologii. Autor serii, Charlie Brooker, przez pięć sezonów zwracał uwagę na niebezpieczeństwa związane z mediami społecznościowymi, smartfonami czy sztuczną inteligencją, snując ponurą wizję przyszłości, w której człowiek zatracił równowagę między światem rzeczywistym, a wirtualnym. Aż do teraz, bo 6 sezon robi gwałtowny zwrot w stronę nowej narracji, gdzie podła natura ludzkości jest większym zagrożeniem, niż technologia.

Człowiek większym zagrożeniem od technologii

Nowy sezon Black Mirror właśnie zadebiutował na Netfliksie po 4 latach nieobecności. Seria przez  ponad dekadę rozkochiwała w sobie widzów dzięki oryginalnym pomysłom na odcinki i osadzeniu realiów akcji w czasach niedalekiej przyszłości, przez co widz może lepiej identyfikować się z problemami poruszanymi w dystopijnych epizodach.

Źródło: Netflix

Wydawać by się mogło, że pomysłów na przedstawienie technologicznych zagrożeń jest jeszcze co niemiara, jednak w szóstym sezonie scenarzyści postanowili mocniej zwrócić uwagę na zło, które czyha w użytkownikach tej technologii. Same bowiem gadżety, narzędzia AI czy sieci społecznościowe nie narobią problemów, dopóki nie wpadną w ręce nieodpowiednich ludzi.

My zaś z natury jesteśmy chytrzy, podstępni i zdolni do najpodlejszych czynów, jeśli tylko los rzuci nas w sprzyjające okoliczności. Po 5 odcinkach nowego sezonu Czarnego Lustra nie mam wątpliwości, że Charlie Brooker chciał zwrócić uwagę widzą właśnie w tym kierunku. Nie oznacza to jednak, że serial został pozbawiony starych motywów z pogranicza sci-fi i horroru – te wciąż są widoczne, choć mocno wymieszały się z czysto przyziemnym dramatyzmem.

Fani mogą czuć się zaskoczeni, ale nie będą zawiedzeni

Szósty sezon zaczynamy z wysokiego C, od odcinka Joan jest okropna. W epizodzie otwierającym Netflix niejako drwi z samego siebie, bo motywem przewodnim jest uwięzienie w niekończącej się pętli odcinków serialu, na platformie do złudzenia przypominającej amerykańskiego giganta streamingów. Znudzona życiem pracownica korporacji odkrywa bowiem, że jej życie i mroczne tajemnice stają się fabułą produkcji z Salmą Hayek w roli głównej. Ich emisja w telewizji może zaszkodzić nie tylko bohaterce, ale także aktorce, wcielającej się w jej rolę.

Źródło: Netflix

Widz może więc odnieść wrażenie, że wszystko jest po staremu, a Black Mirror wciąż trzyma ten sam poziom. Szybko – bo już w drugim odcinku – okazuje się jednak, że zagrożenia przyszłości schodzą na drugi plan. Teraźniejszość wciąż skrywa bowiem mroczne sekrety, nierzadko znacznie gorsze, niż futurystyczne scenariusze.

W odcinku Loch Henry młoda para przybywa do niewielkiego miasteczka w Szkocji, by kręcić film dokumentalny o lokalnej społeczności, jednak w trakcie wizyty trafia na trop psychopatycznego mordercy sprzed lat, który może okazać się znacznie ciekawszym kąskiem. Tu warto zaznaczyć, że akcja nowych odcinków rozwija się nieco wolniej niż w poprzednich sezonach, snując posępną atmosferę rodem z hollywoodzkich thrillerów.

Źródło: Netflix

Technologia jest tu obecna, ale w oldskulowej formie. Stare kasety VHS, kamery analogowe i śnieżące telewizory – to one otwierają tutaj drzwi do ukazywania mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. To powiew świeżości i świetnie zrealizowane kino, ale fanom serii może nie przypaść do gustu.

W trzecim odcinku o tytule Beyond the Sea znów wykonujemy szybki zwrot w stronę formy znanej z poprzednich sezonów. Alternatywna rzeczywistość z 1969 roku przedstawia astronautów, którzy na odległej stacji kosmicznej utrzymują kontakt z rodziną poprzez łączenie się z idealnie odwzorowanymi androidami na Ziemi. Gdy jednak jeden z członków załogi w wyniku tragicznego wydarzenia traci dostęp do robotycznego klona, „awatar” współtowarzysza staje się punktem jego obsesji.

O samotności na Ziemi i w kosmosie rozmawiał z aktorami Black Mirror Konrad, w specjalnym wywiadzie dla Antyweb. 

Beyond the Sea to jeden z najmocniejszych i najbardziej brutalnych odcinków Czarnego Lustra, który śmiało może aspirować do miana najlepszego epizodu w 6 sezonie. Charlie Brooker ponownie wbija widzowi do głowy, że to nie sztucznej inteligencji i buntu maszyn powinniśmy się obawiać, a zła drzemiącego w nas samych. I na tym kończy się Black Mirror, jakie znamy – kolejne dwa odcinki to eksperymentowanie z czarną komedią i paranormalnym horrorem.

Czwarty – subiektywnie najgorszy – odcinek pozwolę sobie pominąć i pozostawić Wam do własnej oceny. Mocno odstaje on od reszty i nie czuć w nim ducha serii, a samo zakończenie nie wynagradza ponad 30 minut pozbawionych sensownej akcji. Skupię się natomiast na Demonie 79 – ostatnim odcinku szóstego sezonu Black Mirror. Tu także Netflix porzucił zagrożenia stricte technologiczne na rzecz skupienia się na ludzkich przywarach. Pojawiają się tu wątki segregacji rasowej, zazdrości i bezpodstawnej nienawiści do drugiego człowieka, a wszystko to dopełnia tytułowy demon.

Źródło: Netflix

Znalezienie przez ledwo wiążącą koniec z końcem imigrantkę tajemniczego artefaktu przywołuje bowiem zmiennokształtnego potwora, który okazuje się… całkiem spoko ziomkiem. Posiadacz artefaktu po jego aktywacji musi dopuścić się trzech morderstw w wyznaczonym czasie, bo w przeciwnym wypadku cały świat pochłonie piekielny ogień. Rolą demona jest zaś tego procederu dopilnować, a że to jego pierwszy dzień w pracy, to stara się do sprawy podejść kompleksowo i na luzie.

Źródło: Netflix

Sarkastyczne poczucie humoru przedstawiciela sił nieczystych fantastycznie komponuje się tu z brutalną naturą sprawy, a zabijanie ludzi staje się czymś w rodzaju dobrej zabawy. Ponownie jednak zaznaczę, że gdyby nie tytuł, to odcinek ten mógłby trafić do Gabinet osobliwości Guillermo del Toro lub innej produkcji z pogranicza pseudo horroru, bo esencji Czarnego Lustra jest w nim niewiele.

Ostatecznie jednak całość komponuje się bardzo dobrze, ale pod warunkiem, że 6 sezon potraktujemy jak eksperyment twórcy z nową formą, która w zasadzie mogłaby stanowić fundamenty pod zupełnie nowy serial, skupiony bardziej na zagrożeniach ze strony człowieka opętanego podłymi rządami, a nie technologii. Jeśli więc jesteś konserwatywnym fanem Black Mirror, to możesz czuć się trochę zaskoczony, ale na pewno nie będziesz czuć się zawiedziony poziomem rozrywki, bo ta w 6 sezonie stoi na wysokim poziomie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu