Tyler Rake powraca – obolały i połamany, ale wciąż zabójczo skuteczny. Nie oczekujcie jednak wybitnego dzieła filmowego.
Trzy lata temu miała miejsce premiera pierwszej odsłony serii filmów z Chrisem Hemsworthem w roli głównej, o której Konrad ciepło wypowiadał się w swojej recenzji. Ja aż tak optymistycznie do filmu Tyler Rake: Ocalenie nastawiony nie byłem, bo akcyjniak od Netfliksa nie wyróżniał się spośród całej masy produkcji o żołnierzach jednostek specjalnych z niezmiennie nadąsanym wyrazem twarzy. Dwójka jednak pozytywnie mnie zaskoczyła, bo scenarzyści postawili na mroczniejszą atmosferę i znacznie ciekawsze sceny walki.
Tyler Rake powraca po śmierci klinicznej
Tytułowy Tyler Rake w Ocaleniu podjął się samobójczej misji odbicia syna barona narkotykowego z rąk bandziorów przetrzymujących go w słonecznym Bangladeszu, jednak pomimo sukcesu misji bohater poniósł poważne rany. Rake w wyniku obrażeń poznał smak śmierci klinicznej i musiał udać się na przymusowe L4. Druga część serii rozpoczyna się właśnie od okresu rekonwalescencji, podczas której połamany i wycieńczony rehabilitacją Tyler próbuje odzyskać dawną świetność.
Polecamy: "Czarne lustro": Twórca serialu ostro do krytyków! Nie takich słów się spodziewali
Jak zapewne się domyślacie, urlop głównego bohatera nie trwa długo, bo do skrytej w gęstym lesie kryjówki przybywa tajemniczy kontrahent z nowym zleceniem. „Wypoczynek” zostaje przerwany na prośbę byłej partnerki Rake’a – jej szwagierka wraz z dziećmi ma problem z przemocowym przywódcą gruzińskiego gangu. Szef samozwańczych bojowników przetrzymuje „ukochaną” w obskurnym więzieniu i tylko legendarny Tyler Rake może wyciągnąć ich z tarapatów.
Postać grana przez Chrisa Hemswortha zrzuca więc z siebie ortezy i po kilku pompkach jest już gotowy do chwycenia za broń. Pakujmy więc do torby garść granatów i zapasowych magazynków, bo właśnie wyruszamy w niespełna dwugodzinną podróż, pełną wybuchów, pościgów i widowiskowych akcji.
Sceny walki na wysokim poziomie, ale reszta to wciąż tylko wydmuszka
Nie chce porównywać Tylera Rake’a do Johna Wicka, bo uniwersum Baba Jagi jest dużo bardziej mięsiste i pełne zapadających w pamięć postaci. Netfliksowy akcyjniak w reżyserii Sama Hargrave’a jest płaski jak Ziemia w oczach foliarzy i próżno szukać tam ambitnych dialogów, ale za to pod względem samych sekwencji walki druga odsłona serii przygód Tylera Rake’a może momentami konkurować z Wickiem.
Wrażenie zrobiły na mnie zwłaszcza dwie sceny z początkowych etapów filmu. Gdy Rake dociera już do więzienia, gdzie przetrzymywana jest szwagierka jego eks, rozpoczyna się totalny chaos kręcony w niesamowicie dynamiczny sposób. Jedno ujęcie trwa około 20 minut i nie pozwala oderwać się od ekranu. Kamera podąża za bohaterem odpierającym bez ustanku kolejne fale wrogów niczym w najlepszych odsłonach Johna Wicka. Zaraz potem akcja przenosi się do pociągu, gdzie wykorzystano chyba wszystkie sztampowe elementy kina akcji – walkę na dachach wagonów, helikoptery rozbijane o ziemię w akompaniamencie wybuchów i oczywiście zepsute hamulce, powodujące ostatecznie widowiskową kraksę. Wszystko to bardzo przypomina sekwencje Quick Time Event z gier FPS, gdzie gracz ma dosłownie sekundę na reakcję i uniknięcie tragicznych konsekwencji – dokładnie tak, jak nasz świeżo postawiony na nogi komandos.
Nazwałem te motywy sztampowymi, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu – to po prostu klasyka, którą scenarzyści zrealizowali bardzo dobrze i to na plus, bo takich scen brakowało mi w pierwszej części. Tyler Rake 2 jest wyładowany takimi akcjami po brzegi, lecz niestety na tym kończą się plusy. Reszta filmu to już tylko powtarzanie błędów poprzednika.
Fabuła? To tylko pretekst do mordowania bandziorów
Tyler Rake 2 nawet nie próbuje wykazać się kreatywnym podejściem do fabuły. Losowy antagonista z błahymi przesłankami pojawia się niczym deus ex machina w antycznych dramatach Eurypidesa. Ma jedno zadanie – narobić zamieszania i zgładzić głównego bohatera jak to zwykle w filmach akcji bywa.
Niewiele rzeczy budzi tutaj emocje – wątki pobocznych bohaterów są tu tylko pretekstem do mordowania kolejnych fal wrogów, a trudna relacja (będąca kręgosłupem fabuły) między synem porwanej kobiety a despotycznym wujem, który próbuje wciągnąć go w szpony gruzińskiej mafii, jest tak bezpłciowa, że przy odrobinie nieuwagi można ją kompletnie pominąć.
Netfliks jednak doskonale wie, co robi – Tyler Rake: Ocalenie cieszyło się tak dużą popularnością nie dlatego, że film skłaniał widza do głębszych przemyśleń. Ludzie kochają, gdy trup na ekranie ściele się gęsto, a rozrywka jest prosta i odmóżdżająca. Te cele Tyler Rake 2 realizuje bardzo dobrze, fundując kilka naprawdę świetnie realizowanych scen walki, pełniących rolę wizytówki całej produkcji. Jeśli więc brakuje Wam filmów pokroju Nobody czy Atomic Blonde, to Tyler Rake 2 wypełni tę pustkę, robiąc to znacznie lepiej, niż poprzednia odsłona. Będziecie mogli się o tym przekonać już jutro, gdy film zadebiutuje oficjalnie na platformie Netflix.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu