Znajdziemy go w rybach, w soli kuchennej, a nawet w płucach ludzi. Niby malutki, ale właśnie rozmiar czyni go szczególnie niebezpiecznym. Skoro jest obecny niemal wszędzie, trudno uwierzyć, że pozostaje neutralny dla organizmów, które go wchłaniają. Teraz wiemy już, że niszczy barierę, która stanowi o bezpieczeństwie mózgów ssaków.

Badanie zespołu Ghasema Forutana pokazuje, że mikroplastik może naruszać jedną z najważniejszych barier ochronnych organizmu: barierę krew–mózg. W eksperymencie na szczurach zastosowano LDPE, czyli polietylen o niskiej gęstości – plastik powszechnie używany w opakowaniach i torbach. Zwierzęta otrzymywały zawiesinę tych cząstek w wodzie przez 3 lub 6 tygodni. Dawka była precyzyjnie odmierzona: 10 mg na każdy kilogram masy ciała dziennie, podawana bezpośrednio do żołądka. Metoda pozwoliła wyeliminować przypadkowe zmienne, które w naturalnych warunkach mogłyby zaburzać wyniki.
Po kilku tygodniach badania wykazały wyraźne zmiany. Bariera krew–mózg, która zwykle selekcjonuje, co może przeniknąć z krwi do tkanki nerwowej, stała się bardziej przepuszczalna. Biochemiczne testy pokazały wzrost stresu oksydacyjnego – oznaka, że komórki zmagają się z nadmiarem reaktywnych form tlenu. W grupie badanej przez sześć tygodni spadł także poziom BDNF, białka wspierającego rozwój i długość życia neuronów. Analiza histologiczna nie pozostawiła wątpliwości: część komórek nerwowych uległa skurczeniu lub obumarła. Na obrazach mikroskopowych widać było tkankę z wyraźnymi ubytkami. To bardzo niedobrze.
Szczury i ludzie
Trzeba tutaj zastosować pewien nawias: badania przeprowadzono na szczurach. Ich fizjologia jest podobna do ludzkiej, ale jednak nie identyczna. Nie można automatycznie przenosić uzyskanych wyników na ustrój człowieka. Niemniej, niepokój jest wskazany. Skoro mikroplastik potrafi naruszyć barierę krew–mózg u gryzoni, nietrudno wyobrazić sobie, co dzieje się w naszych organizmach, gdy jemy ryby, pijemy wodę z kranu czy oddychamy powietrzem w miastach. W dodatku woda pitna i żywność to tylko dwa źródła – mikroplastik odkryto także w powietrzu wewnątrz budynków, gdzie pochodzi z włókien syntetycznych i pyłu unoszącego się podczas zwykłych domowych czynności.
LDPE to natomiast plastik lekki, unoszący się na powierzchni wody. Wchłania przy tym inne toksyny, stając się nośnikiem dodatkowych zagrożeń. W rzekach i jeziorach połykają go organizmy żerujące przy powierzchni. Dalej cząstki wędrują po łańcuchu pokarmowym. To jeden z głównych mechanizmów, dzięki którym trafia na nasze talerze. A skoro nie ulega naturalnej degradacji, jego obecność w środowisku tylko rośnie. Problem nie ogranicza się do ekosystemów wodnych – także gleba zasilana osadami ściekowymi gromadzi mikroplastik, który następnie może trafiać do warzyw i owoców. Trudno się oprzeć wrażeniu, że znajduje się on absolutnie wszędzie.
Więcej niż środowisko
Czy mikroplastik to wyłącznie kłopot ekologiczny, czy także i zdrowotny? Wcześniej mówiło się głównie o zagrożeniach dla ryb i ptaków. Teraz coraz więcej dowodów wskazuje, że cząstki plastiku mogą oddziaływać na układy organizmu ssaków – od jelit po mózg. Obserwacje dotyczące szczurów są ważnym ostrzeżeniem. Jeśli toksyczność wynika nie tylko z samego polietylenu, ale i z zanieczyszczeń, które ten materiał pochłania z otoczenia, wówczas problem staje się jeszcze bardziej złożony.
Czytaj również: Oddychamy plastikiem. Oto ile jego cząstek trafia do naszych płuc
Najgorsze jest to, że od plastiku trudno uciec. Każdy zużyty worek czy butelka oznacza kolejne porcje mikrocząstek, które w końcu trafią do organizmów. Badanie nie rozwiązuje zagadki wpływu mikroplastiku na ludzi, ale pokazuje realny mechanizm: uszkodzenie bariery krew–mózg i ślad możliwej neurotoksyczności. Czy jesteśmy zgubieni? Niekoniecznie. Ale nauka podsuwa nam bardzo mocne "red flagi", że jest źle i może być po prostu gorzej. Pytanie, co z tym zrobimy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu