Bill Gates sprzedał część akcji Microsoftu. Żadna nowość, robi to od dawna i będzie robił nadal - w tej materii działa dość regularnie, nie ukrywa, że...
Bill Gates sprzedał część akcji Microsoftu. Żadna nowość, robi to od dawna i będzie robił nadal - w tej materii działa dość regularnie, nie ukrywa, że chce się pozbyć wszystkich papierów wartościowych Microsoft. A na razie jest się czego pozbywać. Przy tej okazji pojawia się myśl, iż pierwszemu CEO Microsoftu należy się naprawdę spory szacunek - reprezentuje postawę godną naśladowania.
Współzałożyciel Microsoftu w każdym kwartale sprzedaje część swoich udziałów w korporacji z Redmond. Pod koniec października też pozbył się papierów wartościowych i to w liczbie 20 mln. Dzięki temu zarobił ponad 900 mln dolarów. Dużo, ale należy przy tym mieć na uwadze, że do upłynnienia ma jeszcze akcje warte dzisiaj ponad 13 mld dolarów (w ostatnich miesiącach ich wartość rosła) i Gates będzie potrzebował kilku lat, by wszystko sprzedać. Niedawno były szef Microsoftu przestał być największym akcjonariuszem firmy (palmę pierwszeństwa przejął Steve Ballmer), pod koniec bieżącej dekady prawdopodobnie przestanie posiadać papiery wartościowe jednej z największych korporacji z sektora IT.
Uzyskiwane pieniądze legenda biznesu IT przeznacza na funkcjonowanie fundacji, którą prowadzi wraz z zona Melindą. Podejrzewam, że wszyscy znacie ten wątek z życia Gatesa. Od lat naprawiają świat i chcą pomagać najuboższym, zapewniając im dostęp do wody, lekarstw, eliminując problemy i zagrożenia w regionach świata, w których raczej nie chcielibyśmy żyć. W tych działaniach nierzadko pojawia się wątek nowych technologii, Gatesowie przeznaczają pieniądze na granty dla osób, które mają pomysł, jak pomóc potrzebującym stosując nowoczesne i czasem nietuzinkowe rozwiązania.
Obserwując działania i zachowanie Gatesa, trudno nie odczuwać sympatii do tego człowieka. Zarobił w życiu miliardy dolarów i mógłby teraz spokojnie żyć w jednej z licznych posiadłości rozsianych po świecie, ale postanowił spędzać czas np. w afrykańskich wioskach, które raczej nie słyną z atrakcji turystycznych. Nie prowadzi ascetycznego trybu życia i korzysta z bogactwa, ale jednocześnie wie, że wszystkiego i tak nie wyda na własne zachcianki (oczywiście, gdyby się uparł, to by to zrobił - złote jachty swoje kosztują). Gates pokazuje, że można odnieść sukces w biznesie, stać się bogatym, ale przy tym wskazuje, że warto potem dać coś od siebie.
Nie twierdzę, że każdy powinien kroczyć ścieżką słynnego Billa - nie przeszkadza mi to, że Ballmer emeryturę spędza póki co na oglądaniu spotkań swojej drużyny koszykarskiej. To jego pieniądze, uczciwie zarobił, niech wydaje na co chce. Nie chodzi mi o to, że teraz każdy bogacz powinien zamieszkać w ziemiance i oddać pieniądze potrzebującym. Raczej o to, że Gates to naprawdę ciekawy przypadek. Sprawia po prostu wrażenie dobrego, a przy tym sympatycznego faceta, bez zadęcia i z dystansem do siebie. W Sieci nie brakuje przecież filmów pokazujących wesołe oblicze miliardera. Trudno czuć awersję do Gatesa, jednocześnie łatwo obdarzyć go sympatią i to z dużym pakietem zaufania. W przypadku innych CEO z Doliny Krzemowej miałbym problem z udzieleniem takiego kredytu zaufania. Bill, działaj dalej i dawaj dobry przykład.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu