Bezprzewodowe ładowanie wymagało kilka lat na aklimatyzację na rynku. Na szczęście teraz wreszcie będzie pojawiać się w coraz to tańszych smartfonach.
Wreszcie bezprzewodowe ładowanie trafi do tańszych smartfonów. Świetna nowość
Bezprzewodowe ładowanie od Xiaomi
Niestety niektóre rozwiązania wyjątkowo powoli przechodzą z topowych urządzeń mobilnych do tych tańszych. Wśród tych z pewnością można wskazać wsparcie dla indukcyjnego ładowania. W budżetowych smartfonach znajdziemy już podwójne, potrójne aparaty fotograficzne, ale niestety nadal brakuje pewnych bardziej funkcjonalnych na co dzień elementów, właśnie jak przytoczony standard ładowania. Warto dodać, że Xiaomi zaskoczy nas wkrótce prawdziwą rewolucją w tym obszarze.
Chiński producent pracuje nad znacznie szybszym bezprzewodowym ładowaniu. Wkrótce ma zadebiutować Xiaomi Mi 9 Pro 5G, dla którego to pojawi się taka ładowarka o mocy 30 W, z kolei niedługo później firma zamierza zaprezentować jeszcze mocniejszą o mocy 40 W. Co ciekawe, nawet ta słabsza pozwoli na naładowanie baterii 4000 mAh od 0 do 50% w czasie zaledwie 25 minut.
Przeczytaj również: Ładowanie przewodowe kontra bezprzewodowe.
Samo Xiaomi chwali się już, że nowa odsłona będzie jeszcze szybsza. Oprócz tego wkrótce będą implementować do swoich flagowców możliwość indukcyjnego ładowania innych urządzeń. Cieszy fakt, że tym rozwiązaniem zainteresowało się Xiaomi. To daje ogromne nadzieje na jego dalszą popularyzację i liczmy również na to, że pojawienie się go w dużo tańszych modelach. Dotychczas bezprzewodowe ładowanie nie znalazło się w zbyt wielu budżetowych telefonach i spośród wyjątków mogę wspomnieć o, np. Ulefone Armor X.
Sprawdź też: Po co ładowanie bezprzewodowe?
Dlaczego bezprzewodowe ładowanie się przydaje?
Warto w tym miejscu przyjrzeć się historii bezprzewodowego ładowania w smartfonach. Po raz pierwszy użytkownicy mogli je sprawdzić już w 2009 roku w telefonie Palm Pre. Producent oferował opcjonalnie klapkę, dającą taką możliwość. Następny rozdział otworzyła Nokia Lumia 920 w 2012 roku. Ogromna obudowa pozwoliła na dodanie wsparcia indukcyjnego ładowania i Finowie, już pod władzą Microsoftu, całkiem umiejętnie pokazali, na co stać taką technologię. Za kolejny krok uznałbym z kolei Samsungi Galaxy S6 i S6 Edge, oferujące taki dodatek w smukłej obudowie bez konieczności dokupywania specjalnych klapek. Od tamtej pory kolejni producent przekonują się do tego i moim zdaniem teraz już tej mody nic nie zatrzyma.
Przeczytaj również: Bezprzewodowe ładowanie telefonu w samochodzie.
Sprawdź też: Bezprzewodowe ładowanie na odległość.
Dla mnie bezprzewodowe ładowanie stało się jednym z najważniejszych elementów w urządzeniach ze średniej i wyższej półki. Urządzenie możemy ładować w samochodzie w specjalnej ładowarce lub możemy je położyć w danym miejscu w domu. Do tego dochodzi coraz popularniejsza opcja ładowania innych urządzeń indukcyjnie. W ten sposób zyskujemy podręczny powerbank. Wśród zalet należy też wspomnieć o tym, że nie musimy szukać odpowiedniego kabla, choć z drugiej strony takie rozwiązanie wciąż wymaga kompatybilnej podstawki. Mimo wszystko zalety przeważają nad wadami.
Jak Wy podchodzicie do indukcyjnego ładowania w smartfonach? Czy to dla Was ważna opcja?
źródło: Gizmochina
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu