Będzie trochę o mediach w kontekście polityki. Wybaczcie, ale sprawa wydaje się na tyle istotna, że aspekt polityczny schodzi na drugi plan. Sprawa dotyczy dwóch panów, jeden to historyk i publicysta, drugi to polityk. Akcja rozegrała się na Twitterze.
Okazało się, że nie można sugerować, iż ktoś jest złodziejem - nawet na Twitterze
Ten pierwszy, na Twtterze podał dalej mem sugerujący, że polityk popełnił przestępstwo. Ten drugi, zgłosił sprawę do sądu i ku zdumieniu strony przeciwnej wygrał. Tak sąd przedstawia uzasadnienia swojego wyroku:
Co najmniej jeden z memów sugeruje, że powód jest złodziejem. Sugestia ta jest wyraźna. Umieszczenie na cudzym zdjęciu napisu z cytowaniem treści paragrafu miało osiągnąć właśnie ten konkretny cel. To nigdy nie jest żart, to nigdy nie jest satyra (…). Nie można nikogo nazywać złodziejem ani posądzać o bycie złodziejem, jeżeli nie ma dowodów na to, że ktoś jest złodziejem
Nasz historyk i publicysta jest w szoku. Przecież podał tylko mema dalej?!? Jak można za to skazywać, na tak straszną rzecz jak przeprosiny i kara pieniężna (5 000 PLN na cele charytatywne). Na Twitterze, ktoś mówi o prawie cytatu, o tym, że sądy nie rozumieją specyfiki medium jakim jest Twitter itp.
Moim zdaniem abstrahując do całej polityki, sąd bardzo dobrze rozpoznał i osądził całą sytuację. Intencja przy podawaniu mema z sugestią, że ktoś jest złodziejem jest dość oczywista. Tym bardziej, kiedy między panami jest spór obyczajowy czy polityczny lub kiedy reprezentują inne polityczne obozy.
Mem czy retweet nie zwalniają z odpowiedzialności. Nie można używać tego mechanizmu do pomawiania ludzi czy też jakichkolwiek nieprawdziwych sugestii. Jeśli chcemy walczyć z fake newsami to jest to moim zdaniem podstawa. Inaczej nie mamy absolutnie żadnych szans.
Wyobraźmy sobie, że ktoś robi na nasz temat mema sugerującego, że jesteśmy złodziejem. Następnie ten mem podaje dalej 100 osób, bez żadnego komentarza. Czy te osoby nie są odpowiedzialne za pomawianie nas nawet, jeśli to nie one ten mem stworzyły? Czy "podaj dalej" zwalnia nas z odpowiedzialności i myślenia? Otóż nie i potwierdza to w dość logicznym i prostym uzasadnieniu sąd. Jeśli chcemy sugerować, że ktoś popełnił przestępstwo lub jest w nie zamieszany, to trzeba mieć na to dowód.
Bełkot o wolności słowa
Do walki o wolność słowa, która jest tutaj oczywiście gwałcona, włączył się taki podmiot jak Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w skrócie CMWPSD.
I teraz wspomniany bełkot:
W/w wyrok Sądu Okręgowego w Szczecinie budzi zdecydowane zdumienie i sprzeciw, ponieważ zastosowane w tym przypadku sankcje są całkowicie nieadekwatne do popełnionego czynu i nie uwzględniają specyfiki publicznych wypowiedzi w medium społecznościowym, jakim jest twitter. Publikując na jego łamach każdy ma prawo przedstawiać – nawet skrajnie złośliwie – swój osobisty punkt widzenia. Charakterystyczna dla twittera ograniczona do minimum objętość tekstu wymusza na użytkownikach formułowanie prostych i jednoznacznych przekazów, które mają często umowny, ironiczny charakter
Czyli na Twitterze można sugerować, że ktoś jest złodziejem, ponieważ taka jest specyfika tego medium. I jeśli zrobimy to w serwisie z ograniczoną liczbą znaków na tekst, to jesteśmy zwolnieni z odpowiedzialności.
Sprawdzam...
Przejrzałem na szybko regulamin Twittera, jak również kilka paragrafów z kodeksu karnego - nie ma tam zapisanych takich wyjątków. Ani w kodeksie karnym, ani w regulaminie Twittera, nigdzie nie ma wzmianki o tym, że pomówienia i oskarżenia bez podstawy są na Twitterze dozwolone i nie podlegają karze, niezależnie od lokalnych przepisów prawa. Nie ma też zapisu, że jeśli na Twiterze sugerujemy, że ktoś jest złodziejem to trzeba to traktować jako ironię ze względu na charakter serwisu.
Czy ktoś w szanownym CMWPSD przeczytał tę argumentację przed publikacją? Czy naprawdę przyzwoitość musi przegrywać z chęcią przypodobania się jednej lub drugiej stronie konfliktu politycznego? A co jeśli ktoś o was takie "ironiczne" memy będzie tworzył albo o waszych bliskich? Wtedy też będziecie to usprawiedliwiać charakterem serwisu? Po co istnieje organizacja broniąca wolności słowa, skoro nie rozumie czym jest wolność słowa?
Wracając jednak do samego wyroku. Uważam, że jest to bardzo ważny sygnał pokazujący, że internet, Twitter czy Facebook to nie są miejsca, gdzie można robić wszystko, a odpowiedzialność da się zrzucić na innych. Jeśli nasze wpisy czy to co publikujemy i podajemy dalej sugerują, że ktoś popełnił przestępstwo lub są nieprawdziwe, a dotyczą innej osoby to tak, jesteśmy za nie odpowiedzialni. Tłumaczenie, że to tylko mem jak widać nie przejdzie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu