Rosja zgotowała piekło Ukrainie, jednak już niedługo może skończyć im się zaawansowana broń. Brak podzespołów z Zachodu uniemożliwia produkcję nowych rakiet.
Inwazja Rosji na Ukrainę to sytuacja bez precedensu we współczesnej, europejskiej historii. I choć oczy całego świata już dawno przestały gorączkowo wpatrywać się w to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, nie oznacza to, że żadne działania nie są podejmowane. Oczywiście, wszyscy odetchnęli z ulgą widząc, że z pomocą Zachodu Ukraina jest w stanie stawić czoła najeźdźcy i bronić swojego terytorium, jednak nie znaczy to, że tylko wsparcie militarne się tu liczy. Sankcje nałożone na Rosję były wielokrotnie wyśmiewane jako nieskuteczne, ba - taka była też retoryka Kremla, mająca pokazać, że Rosja nic sobie nie robi z kar Zachodu. Jednak rzeczywistość jest nieco inna i na każdym kroku widać, że o ile kraj jeszcze funkcjonuje, to wiele kluczowych elementów infrastruktury korzysta ze "zbanowanych" zachodnich rozwiązań. Nie tak dawno pisałem, że rosyjski Aeroflot musi uziemiać i rozbierać samoloty, ponieważ brakuje części zamiennych. Jak się okazuje - wkrótce może też zabraknąć części do innych rzeczy.
Koniec z zaawansowanymi rakietami - powodem brak zachodniej technologii
Jak podaje ukraiński premier, z danych uzyskanych z pola bitwy wynika, że Rosja wykorzystała już ponad połowę swojego arsenału zaawansowanej artylerii i osławionych pocisków hipersonicznych. Denys Szmyhal powiedział w wywiadzie, że strona rosyjska może mieć ich jeszcze około 50, jednak przez sankcję z Zachodu nie ma szans na stworzenie kolejnych. Wszystko dlatego, że do ich konstrukcji potrzebne są zaawansowane mikroprocesory, a tych do Rosji nie ma jak ściągnąć.
Oczywiście, nie oznacza to (niestety), że Rosjanie nagle przestaną ostrzeliwać ukraińskie miasta. Jednak wśród zrzucanych pocisków strona ukraińska znajduje coraz więcej przestarzałych i mało zaawansowanych konstrukcji (premier mówi o tym wprost "dumb rockets"), które nie są tak precyzyjne i o ile dalej stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo, mogą nie być tak skuteczne w niszczeniu np. strategicznych celów wojskowych.
Jak bardzo rosyjskie wojsko odczuwa sankcje? Cóż, jest to oczywiście pilnie strzeżona tajemnica, jednak mówi się o tym, że odgórnym zarządzeniem mikroprocesory z urządzeń codziennego użytku, jak lodówki czy zmywarki mają być przekazywane dla wojska. Ma to potwierdzać fakt, że wewnątrz czołgów znajdowano elementy właśnie z domowych sprzętów AGD. Ba, mówi się, że dwie główne siedziby produkcji czołgów - w Czelabiński i Niżnym Tagile - wstrzymały pracę właśnie ze względu na brak zachodnich części. Pozostaje więc mieć nadzieje, że w miarę upływu czasu coraz słabszy potencjał militarny będzie widoczny także na polu bitwy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu