Recenzja

Tęsknicie za Left 4 Dead? W takim razie Back 4 Blood jest strzelanką dla Was

Paweł Winiarski
Tęsknicie za Left 4 Dead? W takim razie Back 4 Blood jest strzelanką dla Was
Reklama

Pamiętacie dwie części Left 4 Dead? Back 4 Blood to na dobrą sprawę Left 4 Dead 3, tyle tylko że pod innym tytułem i z kilkoma zmianami mechaniki. Gra może nie wywróci branży do góry nogami, ale oferuje sporo frajdy, jednak tylko jeśli gracie wspólnie ze znajomymi.

Back 4 Blood to po prostu kontynuacja serii Left 4 Dead, gdzie zamiast skupiać się na fabule i analizować powody, przez które ludzie zamienili się w nieumarłych, zadaniem graczy jest likwidowanie kolejnych hord zombiaków. Najlepiej w kooperacji, B4B bazuje bowiem na drużynowej rozwałce. Jasne, można spróbować samemu, dobrać sobie boty lub przypadkowych graczy, tytuł ten jednak zyskuje dopiero kiedy macie zgraną ekipę i nauczycie się ze sobą współpracować. Mówiąc szczerze, bez mojej zgranej ekipy (Szymon, Marek, Paweł - pozdrawiam), w które nie chciałbym się za tę produkcję zabierać.

Reklama

Bo drużyna jest tu niezwykle ważna. Musi (powinna) oznaczać broń i apteczki, wskazywać większych przeciwników, trzymać się razem i choć trochę rozplanować przechodzenie kolejnych misji. Te są jednak bardzo proste, przynajmniej w założeniu. Zadaniem drużyny jest przechodzenie z jednego schronu do drugiego, w przerwach natomiast pojawia się możliwość zakupu broni, amunicji i przygotowania się do kolejnego starcia. Proste, prawda?

Nie zawsze. Przeciwnicy w grupach bywają mocni, szczególnie kiedy zachodzą zza pleców albo są wspierani przez większe jednostki. Któreś zombie łapie i trzyma, inne wybuchając przywołuje hordę, warto też uważać na ptaki albo radiowozy, które potrafią zaalarmować nieumarłych - gra wypuści wtedy w naszą stronę falę przeciwników. A to może okazać się zabójcze, szczególnie kiedy drużyna nie ma już możliwości podniesienia rannego, a amunicja jest na wyczerpaniu. Kluczowa jest więc komunikacja i wspólne działanie, nie ma raczej szans na to, że jeden "Rambo" przeleci przez mapę, powybija nieumarłych a inni nie będą mieli co robić. A nawet jeśli spróbuje, to gra szybko utemperuje jego samobójcze zapędy.

Kto gra w karty, ten ma łeb obdarty

Urozmaiceniem względem Left 4 Dead jest system kart, dobieranych przed każdą misją. Maksymalnie możemy mieć ich 15, choć nie da się od razu aktywować wszystkich. To takie pozytywne i negatywne modyfikatory rozgrywki, które wpływają na przeróżne elementy. Mogą wzmacniać bohatera, pomagać odzyskiwać życie, poprawiać wytrzymałość czy zwiększać zadawane obrażenia podczas strzałów. Do tego dochodzą karty problematyczne, które mają odwrotny wpływ i w pewnym momencie zauważycie, że warto poświęcić trochę czasu na stworzenie własnej talii/builda, bowiem pojawiają się również zależności między kartami. Może na najniższym poziomie trudności nie ma to takiego znaczenia, ale przy wyższych może okazać się kluczowe. Co ciekawe, gra nie oferuje klasycznego systemu progresu i levelowania, za zdobyte podczas rozgrywki punkty kupujemy kolejne karty, jest to więc bez wątpienia istotny element Back 4 Blood.

Kolejnym ciekawym i nowym rozwiązaniem jest mechanizm modyfikowania rozgrywki. Najpierw bada on jak radzi sobie drużyna, a później odpowiednio urozmaica rozgrywkę, by było nieco trudniej. Jest więc spora szansa na to, że kolejne przejścia tych samych misji będą się od siebie różnić, co oczywiście wpływa pozytywnie na tak zwane replayability. Ważna sprawa, bo nie ma tu raczej misji czy aktów, które zostają na dłużej w pamięci i sam nie planuję wracać do Back 4 Blood. Z drugiej strony obie części Left 4 Dead były prostsze, a jednak nawet teraz ludzie chętnie wskakują do gry eliminować kolejne hordy nieumarłych, jest więc spora szansa na to, że podobnie będzie w przypadku "trójki."

Wizualnie Back 4 Blood niczym nie zachwyca i choć grałem na PlayStation 5, to kompletnie nie czułem nextgena. Owszem, jest zdecydowanie ładniej niż w Left 4 Dead 2, ale porównywanie oprawy gier, które dzieli 12 lat jest przynajmniej niepoważne. Konsola bez problemu trzymała 60 klatek, przycięcia były raczej związane z lagami, nie uniknięto jednak pewnych błędów. Zdarzało nam się zaciąć w jakimś przedmiocie, czasem zombiaki wypadały przypadkiem z dziwnych miejsc, na pewno przyda się Back 4 Blood kilka aktualizacji.

Brakuje mi w tej grze zarówno fabuły, jak i głębi. Jasne, co jakiś czas dostajemy krótkie filmiki przerywnikowe, które w pewien sposób szkicują powody przez które przedzieramy się między hordami zombiaków, ale to za mało, by w ogóle mówić o jakiejkolwiek opowieści. Najciekawsze fabularne momenty tworzyliśmy sami ze znajomymi. Daje to niestety niewiele motywacji do zaliczania kolejnych aktów, których końcówki bywają bardzo rozczarowujące. Grze brakuje też rozmachu oraz fajnie oskryptowanych akcji, przez co mocno odstaje od klasycznych fabularnych FPS-ów. Muszę jednak jeszcze raz zaznaczyć,  że świetnie się strzela, granie ze znajomymi to masa frajdy. Bronie mają bardzo dobry ciężar i moc, arsenał jest klasyczny, ale satysfakcjonujący - w dodatku B4B wykorzystuje nowy system wibracji w padzie DualSense, co dodaje miłego smaczku.

Trudno mi ten tytuł polecić każdemu, bo nie jest to gra dla każdego. Jeśli jednak macie zgraną ekipę, która chce razem postrzelać do zombiaków i tęsknicie za serią Left 4 Dead, to tytuł dla Was. Poczekałbym jednak na pierwsze obniżki ceny, nic się nie stanie jeśli nie zagracie teraz, a najlepiej jak skorzystacie z Game Passa, gdzie Left 4 Blood zostało udostępnione w ramach abonamentu. Bo to właśnie taka "spoko" strzelanka do Game Passa.

Reklama

Ocena: 7/10

Back 4 Blood
plusy <ul>
<li>System strzelania</li>
<li>System kart i modyfikacji rozgrywki</li>
<li>Klimat</li>
</ul>
minusy <ul>
<li>Oprawa graficzna</li>
<li>Szczątkowa fabuła</li>
<li>"Głupia" i nielogiczna</li>
</ul>

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama