Asystent Google mówiący po polsku może zmienić w naszym kraju na lepsze niejedną rzecz. Wpłynie na wygodę użytkowników, wpłynie na sprzedaż sprzętu, a nawet na rozwój usług. Dzisiejsza premiera to jednak dopiero pierwszy krok, bo Google postawiło nie na debiut z przytupem, tylko stopniowy rozwój.
Miło, że mamy Google Assistant, ale wielkiej rewolucji od razu nie przyniesie
Google wymierzyło dziś malkontentom cios. Do tej pory mogliśmy sobie do woli narzekać na trend rozwoju inteligentnych asystentów, pluć na wszelkiej maści smart-słuchawki i pisać wszędzie gdzie się da, że Polska jest dla technologicznych gigantów krajem trzeciego świata. Dlaczego? Bo wszyscy - zarówno ci bardziej bystrzy, jak i lekko upośledzeni (pozdrawiam Siri!) - cyfrowi pomagierzy nie potrafili porozumiewać się w naszym pięknym języku. Nawet Aleksa Amazona, nad którą pracuje przecież między innymi zespół z Gdańska.
?
W każdym razie: o Asystencie Google mówi się ostatnio mnóstwo i nie ma w tym nic dziwnego. Tego typu usługi to kolejny wielki krok w rozwoju technologii użytkowej. Gigant z Mountain View chwali się nowymi potężnymi funkcjami swojego pupilka na wszystkich konferencjach, smartfony dostają dedykowane przyciski asystenta, a mądre głośniki stają się coraz popularniejsze. Miło więc, że Asystent wreszcie wypływa na szerokie wody również u nas. Ale czy aby na pewno nie skończy się na tym, że większość użytkowników poprosi Asystenta ze dwa razy o opowiedzenie suchara, po czym zapomni o jego istnieniu? Co właściwie zmieni Assistant w Polsce?
Na razie bez rewolucji
Na razie - niezbyt wiele. Podejrzewam, że zainteresuje głównie największych fanów technologii oraz, paradoksalnie, osoby starsze. Jeżeli oczywiście ktoś wytłumaczy im wcześniej co i jak. Dla nas sterowanie głosowe to novum, ale większości emerytów wydaje się bardziej intuicyjne od obsługiwania aplikacji czy wstukiwania literek na dotykowej klawiaturze. Widziałem niejednokrotnie. Resztę użytkowników Asystent będzie zapewne oswajał właśnie dowcipami, ale minie jeszcze trochę czasu, zanim większość posiadaczy smartfonów zacznie wykorzystywać go codziennie.
Za te zmiany trzymam kciuki
d.
Na pewno tego doświadczymy:
- Rozwój usług głosowych - od zamawiania Ubera prostą komendą, przez zakupy, po obsługę bankowości elektronicznej. Aplikacje PLAY i eSky już reagują na wybrane polecenia.
- Rozwój smart home w Polsce - Google świetnie integruje się z wieloma urządzeniami smart home, ale jak dotąd nie byliśmy w stanie obsługiwać ich wygodnie głosowo. Lista urządzeń smart home kompatybilnych z Asystentem przekroczyła już próg 10 000, więc… chyba w końcu będzie lepiej, no nie?
Prawdopodobnie w przyszłości:
- Sprzęt Google w Polsce
- Wzrost zainteresowania smartwatchami z Wear OS
- Inteligentne głośniki przestaną być taką niszą.
Na tę jedną rzecz nie liczę
Zastanawiacie się też pewnie, czy Asystent popchnie do debiutu w naszym kraju konkurencyjne rozwiązania Apple, Amazonu i Microsoftu. Otóż… nie, nie ma na to szans. Owszem, w ostatnich miesiącach na obywateli naszego kraju blask Tima Cooka spłynął już dwukrotnie, bo najpierw pojawiło się Apple Pay, a później prezes odwracał w liście do inwestorów uwagę od słabej sprzedaży iPhone’ów pisząc o tym, że przecież w Polsce radzą sobie coraz lepiej. Nie liczyłbym jednak na nic więcej - za trudny język, zbyt niszowy rynek, nie mamy nawet sklepów Apple, a co dopiero asystent.
Zacznijmy od zaufania
Asystent Google zbuduje w Polakach zaufanie do sterowania urządzeniami głosowo. Ten sposób kontroli nie jest idealny, bo przecież albo mówimy, albo słuchamy, a o multitaskingu można zapomnieć. Jednocześnie jest jednak niesłychanie ważny i na pewno nie okaże się tylko chwilową modą. Dobrze więc, że nareszcie możemy poprosić smartfon o coś bardziej skomplikowanego, niż podanie prognozy pogody. Czyli na przykład zapytać o jego ulubiony kolor ;) Choć nasz asystent nie jest jest jeszcze tak mądry, jak angielski, wszystko idzie w dobrym kierunku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu