Dzisiejsza motoryzacja już prawie o nich zapomniała. Emocje. Tych Aston Martin Vantage niezawodnie dostarcza od 750 do 7000 obrotów na minutę 4-litrowego silnika V8, rewelacyjnie brzmiącego dodajmy. 665 KM przekazywane na koła tylne w krępym coupe brzmi jak zaproszenie do stąpania po lodzie, co brzmi tym wymowniej, że jazda testowa miała miejsce na zalanych deszczem krętych i górzystych drogach Piemonte we Włoszech.
Aston Martin Vantage: technika generowania emocji. Jazda „figurowa” po mokrej i krętej drodze
Dzisiejsza motoryzacja krok po kroku eliminuje emocje, jakich możemy doświadczyć za kierownicą nowych samochodów. „Lekkie” układy kierownicze, elektronika tłumiąca w zarodku nawet najmniejszą nadsterowność, systemy wsparcia „myślące” za kierownicę, czy wreszcie coraz cichsze układy wydechowe, a nawet ich całkowity brak… To wszystko sprawia, że codzienne podróżowanie traktujemy bardziej jak mało przyjemny obowiązek, który trzeba maksymalnie skrócić. Na szczęście pojawiają się jeszcze na rynku odcinające się od tego schematu samochody, czasem naprawdę grubą kreską.
Aston Martin Vantage to więcej niż suma liczb w specyfikacji
Niesamowita historia stojąca za samochodami Aston Martin to zaledwie początek długiej listy atrybutów, które sprawiają, że obok tych aut nie da się przejść obojętnie. Ponadczasowy i zawsze elegancki design, nieprzesadnie sportowy charakter, prestiż – wystarczy spojrzeć na te linie, załamania i sportowe elementy karoserii. To wszystko sprawia, że w tabelę ze specyfikacją zagląda się raczej pod koniec. Łatwo wówczas nie docenić techniki stojącej za wyjątkowością tych brytyjskich aut, a ta jest starannie skrojona oraz idealnie dopasowana do konkretnego samochodu Aston Martin.
W przypadku Aston Martin Vantage mówimy o analogicznych podzespołach, które pojawiły się w nieco większym DB12. Pisaliśmy o tym kilka miesięcy temu. Pod maską siedzi ten sam podwójnie doładowany silnik V8 o pojemności 4,0l. To jednostka znana z najmocniejszych samochodów AMG, ale wzmocniona i zmodyfikowana przez Aston Martina – m.in. wałki oraz turbiny – oczywiście umieszczone pomiędzy głowicami dla poprawy reakcji na dodanie gazu (efekt skrócenia kanałów wydechowych napędzających łopatki sprężarki).
Vantage oferuje 665 KM, symbolicznie mniej niż wspomniany DB12 (680 KM). Biorąc jednak pod uwagę mniejsze rozmiary i niższą masę, to właśnie „baby” Aston Martin Vantage oferuje lepsze przyspieszenie: 3,5 zamiast 3,6 s w sprincie 0-100 km/h. Więcej niż wystarczający poziom w przypadku tego typu samochodu.
Aston Martin Vantage to w mojej ocenie samochód klasy GT, choć o bardziej sportowym charakterze niż DB12. Wskazuje na to m.in. balans samochodu wynikający z konstrukcji układu napędowego. Silnik spalinowy został umieszczony za przednią osią, niemalże w kabinie, a skrzynia biegów znajduje się za pasażerami, tuż przed tylną osią. W efekcie, uzyskano „święty Graal” balansu konstrukcji czyli dystrybucję masy 50:50 między przednimi, a tylnymi kołami.
Zastosowana przekładnia to doskonale znana 8-stopniowa konstrukcja firmy ZF, wsparta elektronicznie sterowanym dyferencjałem (E-Diff). To właśnie od jego działania w dużej mierze zależy charakter samochodu sportowego.
„Jazda figurowa” po zalanych deszczem górskich drogach
Dni testowe okazały się mocno deszczowe. Piękne i kręte górskie drogi, co kilkadziesiąt metrów poprzecinane strumieniami przepływającej wody, stały się wyjątkowo śliskie. Do tego, temperatura była jak na ten rejon wyjątkowo niska. Do tematu jazd testowych należało więc podejść z podwójną dawką respektu.
Już zajmując miejsce za kierownicą Aston Martina Vantage poznajemy z jakim „agentem” mamy do czynienia. Siedzi się naprawdę nisko, choć zaskakująco wygodnie. Łatwo ustawić „pod siebie” kierownicę, lusterka. Widoczność z wnętrza jest bardzo sensowna jak na auto coupe. Wydatnie pomaga w tym system kamer 360 stopni i zestaw czujników, które dbają o to, by nie uszkodzić dodatków z bardzo lekkiego i sztywnego włókna węglowego.
Uruchomienie silnika i serce aż zaczęło szybciej bić:
Choć dźwięk jest zupełnie niepotrzebnie wzmocniony w środku, to wciąż brzmi naturalnie i basowo, a przede wszystkim rasowo – jak na V8 przystało. Po przełączeniu w tryb „Track” pojawiają się nawet „strzały” z wydechu, choć nie jakoś bardzo donośne – nie na tyle, by drażnić innych uczestników ruchu.
W takich warunkach pogodowych Aston Martin Vantage bardzo chętnie zarzucał tylną osią nawet podczas przyspieszenia na prostej drodze – mocy było za dużo nawet na niskich obrotach silnika. Wyjście delikatnym „slajdem” z zakrętu? Proszę bardzo. To oczywiście efekt połączenia trudnych warunków pogodowych i sportowej opony Michelin Pilot Sport S5 ze stosunkowo twardą mieszanką w specyfikacji przygotowanej dla Aston Martin (oznaczenie AML).
Co jednak może być zaskakujące, Aston Martin Vantage nie zachowywał się nerwowo. Było to przewidywalne i oczekiwane zerwanie przyczepności po głębszym wciśnięciu pedału przyspieszenia. Przy włączonej elektronice stabilizującej samochód, poważniejsze wychylenia były szybko korygowane. Imponującym jest jednak to, że działo się to w sposób niekrępujący. Nie czułem się ograniczany przez kontrolę trakcji, była to raczej pomocna dłoń wyciągana w podbramkowej sytuacji.
Działanie elektronicznie sterowanego dyferencjału (E-Diff) można było zaobserwować nie tylko na zakrętach, ale także w trakcie przyspieszenia na prostej drodze. Czuć było walkę o przyczepność na każdym centymetrze drogi – ciągłe zmiany w dystrybucji mocy pomiędzy kołami tylnej osi. Jednocześnie, system doskonale „wiedział” czy kierowca chce skutecznie przyspieszyć na wprost, czy może pojechać „bokiem”. To jeden z najlepiej działających sportowych dyferencjałów.
Aston Martin Vantage ma kilka trybów jazdy z czego domyślnym jest „Sport”. Można ustawić bardziej agresywne „Sport+” oraz „Track”. Jest też dostępny tryb na mokrą nawierzchnię, jak i indywidualny, który pozwala dobrać własne ustawienia. Choć nie ma wątpliwości, że Vantage ma sztywną karoserię, jak i sportowo zestrojone zawieszenie, to nie jest to auto przesadnie twarde. To świetny balans dla auta o takim charakterze.
W takich warunkach pogodowych nie było mowy o rozgrzaniu ceramicznych hamulców, w które wyposażone były testowane samochody. Co jednak istotne, nawet przy takiej temperaturze zapewniały dobre czucie i nie trzeba było ich przygotowywać do ostrego hamowania.
Aston Martin Vantage we wnętrzu
Jak na arystokratę przystało, Aston Martin Vantage oferuje wysokiej klasy wykończenie kabiny pasażerskiej, zdecydowanie powyżej premium. Tapicerka skórzana jest naturalna, bardzo przyjemna w dotyku z miękkim wypełnieniem pod spodem. Skóra pojawia się nawet w kieszeniach drzwi, co zdecydowanie nie jest oczywistością nawet w autach klasy luksusowej.
W wielu miejscach pojawia się włókno węglowe, które nadaje sportowego charakteru samochodowi. Przełączniki i pokrętła na szerokiej konsoli centralnej to miejscami odrębne dzieła sztuki z włącznikiem silnika na czele, który umożliwia też zmianę trybów jazdy. Tylko niektóre elementy, jak np. przełącznik świateł, manetka kierunkowskazów, czy przyciski do otwierania szyb są jakby znajome… z Mercedesa oczywiście. Na szczęście wybrano te elementy z wyższych modeli niemieckiej marki. Łopatki przy kierownicy do zmiany biegów w manualnym trybie przekładni są bardzo solidne i dokładnie takiej wielkości, jakiej jest potrzeba.
System inforozrywki… jest. Obsługuje CarPlay, działa wystarczająco szybko, by zmienić ustawienia układu jezdnego. Wirtualne wskaźniki kierowcy są cyfrowe i akurat w przypadku tego samochodu – z tak żwawo reagującym silnikiem – odświeżanie na poziomie 24/30 kl./s kłuje w moje technologiczne oczy. Tutaj zdecydowanie przydałoby się 60 kl./s.
Tematem wymagającym osobnego omówienia są fotele. Te „standardowe” (Sport Plus) są bardzo dobre – świetnie trzymają ciało w zakrętach, oferują bardzo szeroki zakres regulacji włącznie z podparciem lędźwi, jak i wysokością przedniej części siedziska. Są tez odpowiednio sztywne.
Opcjonalnie można zdecydować się na kubełkowe fotele „Performance” z konstrukcją z włókna węglowego. Muszę powiedzieć, że ich sztywność jest doprawdy imponująca! Brakuje im jednak możliwości podniesienia przedniej części siedziska, no i są odczuwalnie twardsze. Wyposażenie z pewnością dodające sportowego charakteru i zapewne lepiej sprawdzające się na torze wyścigowym, ale poza nim lepsze są moim zdaniem te „podstawowe”.
Na uwagę zasługują także drzwi, które w przypadku Aston Martina Vantage unoszą się nieco przy otwieraniu. Tworzy to ciekawy efekt wizualny, ale ma to też aspekt praktyczny: trudniej je uszkodzić o krawężnik przy którym zaparkowaliśmy. Co jednak istotne: siłownik który wspiera otwieranie podtrzymuje je w zadanej pozycji nawet wówczas gdy auto stoi na niekorzystnym pochyleniu. Takiej funkcji komfortu nie spodziewałem się po sportowym samochodzie!
Wartość jazdy z klasą
W kontekście takich samochodów nie rozmawia się raczej o cenie, bo wiadomo że jest to towar luksusowy i często jest lokatą kapitału i inwestycją, co ma miejsce szczególnie w przypadku samochodów Aston Martin. Z dziennikarskiego obowiązku: mówimy tutaj o cenach wyraźnie przekraczających 1 mln złotych.
Na koniec
Aston Martin Vantage wyzwala już dosyć mocno zapomniane uczucia i emocje, które zanikają wraz z coraz mocniejszą cyfryzacją i elektryfikacją samochodów. Ten dreszczyk emocji towarzyszy nam gdy patrzymy na to auto, gdy do niego wsiadamy, uruchamiamy silnik, a wreszcie gdy dodajemy mocniej gazu. Choć można, to nie trzeba jechać szybko, by czuć dużą satysfakcję za kierownicą tego auta. Dźwięk, pozycja siedząca, bezpośredniość i pewna surowość zachowania na drodze sprawiają, że można pokonywać setki kilometrów w Aston Martin Vantage bez włączonej muzyki, bez wyznaczania celu do którego zmierzamy. Oby tylko droga była kręta, a krajobraz widziany przez szyby choć trochę tak piękny jak samochód.
Wyjazd redaktora Antyweb na prezentację Aston Martina Vantage do Włoch odbył się na koszt i zaproszenie firmy Aston Martin. Marka nie miała wpływu na treść ani też wcześniejszego wglądu w powyższy artykuł.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu