Każdy popełnia błędy, najważniejsze to wyciągać z tego wnioski. Apple wraz z pozostałymi gigantami Doliny Krzemowej chyba właśnie to robią. Podejmują aktywne i przemyślane działania których celem jest walka z jednym z największych kryzysów jaki trawi Kalifornię oraz Waszyngton.
Apple przeznaczy 400 milionów dolarów na walkę z kryzysem do którego się przyczyniło. Oby tak dalej!
Wiele się ostatnio mówi o zarobkach osób w Dolinie Krzemowej. Szczególnie głośna była sprawa związana z nową strategią Facebooka, który ma zamiar obniżać wynagrodzenie osobom, które przeprowadzą się w rejony o niższych kosztach utrzymania. Prawda jest taka, że solidni inżynierowie dostają tam naprawdę wysokie pensje. Jednak równocześnie należy pamiętać, że są one w dużej mierze konsumowane przez wysokie czynsze i codzienne wydatki. Nie bez powodu Kalifornia, a szczególnie Bay Area i wspomniana już Dolina Krzemowa uznawane są za jedne z najdroższych miejsc do życia na świecie. Apple zamierza coś z tym zrobić!
Skąd te ceny?
Dla jasności, nie zawsze tak tam było. Kalifornia nie była kiedyś tak droga ani nie była miejscem, o którym wielu speców IT myśli z utęsknieniem. Przyznam, że sam zmagam się z dziwną chorobą, której objawy polegają na nielogicznej chęci osiedlenia się tam. Nie pytajcie mnie o racjonalne argumenty, nie mam ich. Po prostu chce i koniec kropka! No dobra, ale wróćmy do tematy.
Rozwój wielkich firm z sektora IT ściągał do Doliny Krzemowej coraz więcej wybitnych specjalistów, których należało solidnie opłacać. W krótkim czasie w rejonie pojawiło się bardzo dużo zamożnych ludzi, którzy kupowali ziemie i domy. Skoro jest pieniądz to znajdą się ludzie, którzy chętnie go przygarną i tak ceny zaczęły iść do góry. Ekonomii nie oszukasz. Nie bez echa pozostaje kwestia prawa stanowego czy ograniczenia w zabudowie ze względu na geologiczną charakterystykę terenu. Jednak bez wątpienia głównym czynnikiem są wielkie korporacje, które w celu przyciągnięcia najlepszych z najlepszych płacą bardzo dobre pieniądze wraz z dodatkami.
Apple mówi dość, ma zamiar rozwiązać problem, którego jest jednym z głównym architektów.
400 milionów na tanie domy
Problem z ogromnymi cenami ziemi, domów i wszystkiego co z tym powiązane polega na tym, że nie każdego na to stać. San Francisco słynie z wykształconych i dobrze wykwalifikowanych bezdomnych. Ludzi, którzy mają pracę biurową, ale nie stać ich na mieszkanie i żyją np. w autach. Ilość bezdomnych jest zastraszająca. Powiem szczerze, że żadne liczby tego nie oddają, to trzeba zobaczyć. Miasteczka namiotowe przed ratuszem czy w bocznych alejkach. Pledy rozstawiane w witrynach sklepowych po ich zamknięciu w dzielnicy finansowej to normalny widok.
Apple planuje przeznaczyć 400 milionów dolarów na projekt, w ramach którego wybudowane zostanie 250 domów dla rodzin o niskich zarobkach. Dodatkowo wraz z California Housing Finance Agency utworzą fundusz pomocy hipotecznej, który ułatwi zakup tego typu domostw. Będzie on skierowany przede wszystkim do weteranów, bezdomnych czy osób niepełnosprawnych. Pamiętajmy, że celem całego projektu jest walka z kryzysem mieszkaniowym w tamtym obszarze więc nie bez powodu pomoc idzie do tych z największymi problemami.
Nie tylko Apple pomaga
Co cieszy w całej tej akcji to fakt, że giganci IT zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że to w dużej mierze ich wina, że kryzys w ogóle ma miejsce. W zeszłym roku Microsoft oraz Google podjęli podobne kroki.
Microsoft przeznaczył blisko 500 milionów dolarów na rozwiązanie podobnego problemu w Seattle. Google z kolei podjął decyzję o przeznaczeniu ziemi i nieruchomości o równowartości 750 milionów na cele walki z kryzysem mieszkaniowym. Dodatkowo utworzą oni fundusz (250 milionów dolarów) z którego mogą korzystać firmy deweloperskie w zamian za wybudowanie ponad 5000 tanich mieszkań/domów oraz dadzą 50 milionów fundacją non-profit które walczą z bezdomnością. Amazon z kolei wybudował przytułek dla bezdomnych w Seattle.
Jak zawsze w takich sytuacjach bywa, wielu z nas zada sobie pytanie czy to PR czy faktyczne chęć pomocy? Na pewno i jedno, i drugie. Kryzys mieszkaniowy i stale rosnące koszty utrzymania w okolicy nie są dobre dla żadnej ze stron. Im wyższe koszty utrzymania tym droższy pracownik i tym trudniej go ściągnąć. Chcę wierzyć, że fundament wszystkich tych działań stanowi świadomość zarządów, że w ich parciu do wielkości cierpią postronni ludzie, którzy nie chcą mieć z nimi nic do czynienia (no może poza faktem posiadania ich telefonu czy komputera).
A Wy jak to widzicie? Czy to realna pomoc czy znowu gra pod publiczkę? Czy takie pompowanie kasy faktycznie może coś zmienić?
Źródlo: engadget
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu