Biznes

Zuckerberg obetnie pensje pracującym z domu

Dawid Pacholczyk
Zuckerberg obetnie pensje pracującym z domu
144

Nowa polityka Facebooka może mieć ogromny wpływ na pensje blisko 50% pracowników, którzy w najbliższych latach przejdą na pracę zdalną. Cała sytuacja jest dość skomplikowana i należy rozpatrywać ją z dwóch perspektyw: ekonomicznej i etycznej.

Mark Zuckerberg to osoba obok której ciężko przejść obojętnie. Dla jednych wizjoner, dla innych złodziej, a są i tacy którzy uważają go za cyborga. Imperium jakie stworzył wpływa na miliardy (dosłownie) ludzi. Facebook jest tak potężny, że można za jego pośrednictwem budować marki osobiste i firmowe, a nawet zmanipulować wybory prezydenckie. Dlatego wszystko co powie może odbić się ogromnym echem, a działania jakie podejmuje są dokładnie analizowane. Szczególnie teraz, w okresie pandemii koronawirusa, ruchy szefów największych firm na świecie takich jak wspomniany już Facebook, Apple czy Google, mogą odcisnąć swoje piętno na reszcie świata. Ich strategia może być zaczątkiem ogromnych zmian na rynku pracy niezależnie od kontynentu.

Tak dochodzimy do wczorajszej wypowiedzi Zuckerberga.

We're going to be the most forward-leaning company on remote work at our scale

Tak szef Facebooka wypowiada się po ogłoszeniu, że spodziewa się przejścia ok. 50% jego pracowników na pracę zdalną w najbliższej dekadzie. Prawdopodobnie nikogo by to nie zdziwiło, gdyby nie jeden drobny fakt. Mowa o konsekwencjach tej transformacji, którą odczuć może każda osoba zdecydowana na pracę z home office. Otóż każdy kto zmieni tryb, a raczej miejsce pracy i równocześnie przeprowadzi się do innego miasta czy stanu może liczyć się z tym, że jego pensja ulegnie zmianie w oparciu o koszty życia miejsca, które wybrał. Biorąc pod uwagę gdzie znajduje się główna siedziba FB, każdy kto się przeprowadzi powinien się spodziewać raczej redukcji wynagrodzenia.

Czy to ma sens?

Zanim przejdziemy do odpowiedzi na to pytanie zastanówmy się z czego to wynika. Kalifornia, San Francisco, Dolina Krzemowa, to obecnie jedne z niewielu miejsc na świecie, które tak silnie kojarzą się z nowymi technologiami, startupami i bogactwem. San Francisco od lat znajduje się w top 5 najdroższych miast na świecie. Koszty życia w tym stanie są jednymi z najwyższych w całych Stanach Zjednoczonych. Oczywiście sytuacja nie dotyczy jedynie tego jednego fragmentu naszej planety, a każdego w którym swoją główną siedzibę ma jeden z gigantów technologicznych. Ich wpływ na gospodarkę danego regionu jest ogromny.

Facebook chce zatrudnić najlepszych specjalistów więc płaci dobrze (stać ich), w okolicy przybywa ludzi, którzy bardzo dobrze zarabiają. Koszty życia wzrastają co sprawia, że FB musi podnosić płace. Ta pętla powtarzała się i dalej będzie się powtarzać wielokrotnie w różnych miejscach. Pracownik, który przechodzi na w pełni zdalną pracę może mieć pokusę przeprowadzki do tańszego miasta czy stanu. Dzięki temu zarobi relatywnie więcej mimo, że jego pensja się nie zmieni. Po prostu w jego kieszenie zostanie więcej pieniędzy. Facebook to rozumie i zamierza na tym...skorzystać (czy to dobre słowo? sam nie wiem)

To ma sens! Czy to etyczne?

Analizując cała sytuację z ekonomicznego punktu widzenia to zdecydowanie ma sens. Średnia roczna pensja inżyniera oprogramowania w Kalifornii oscyluje na poziomie 103 tysięcy dolarów. W Oregonie jest to już tylko 82 tysiące, a w Alabamie 73 tysiące.  Koszty życia w poszczególnych stanach zachowują podobną dynamikę. Jest tu bardzo silna korelacja między średnim wynagrodzeniem, a kosztami takimi jak dom/mieszkanie, transport, utrzymanie, itp. Skoro ten sam inżynier w Dolinie Krzemowej zarabiał 100 tysięcy, a po przeprowadzce będzie zarabiać jedynie 80 to dla Facebooka złoty interes. Powinni wręcz do tego zachęcać! W końcu mają mniej kosztów związanych z wynagrodzeniem, a redukcja ilości ludzi w biurach to też mniejsze koszty utrzymania infrastruktury.

Pozostaje jednak pytanie dotyczące etyki takiego postępowania. Patrząc na całość długookresowo to wydajność takich pracowników nie spadnie. Faza przejściowa dla każdego z nich właśnie trwa. Każda osoba musi wypracować sobie techniki pracy zdalnej, które z czasem sprawią, że będzie pracować równie wydajnie lub nawet wydajniej. Pracownik będzie posiadał ten sam zestaw umiejętności i będzie wykonywać tą samą pracę, a jednak dostanie mniej pieniędzy i z tym ma poważny zgryz. Co jeśli w danym regionie koszty zaczną wzrastać? Czy Facebook zamierza to amortyzować?

Patrząc na wszystko z perspektywy cyferek wszystko się zgadza. Realnie firmy z okolic Bay Area dopłacają bardzo duże pieniądze, aby ludzie chcieli tam pracować. Absurdalnie wysokie koszty życia w tym regionie zmuszają ich do tego, aby pensje stały na odpowiednim poziomie. Skoro pracownik świadomie wyprowadza się do tańszego stanu to nie muszą już mu dopłacać. W tym momencie czuję, że coś mi tu nie odpowiada.

Żeby cała układankę skomplikować to trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jeden fakt. Facebook ma zamiar agresywnie rekrutować pracowników zdalnych. Niezależnie od sytuacji, w takim wypadku, gdy wiedzą, że nie muszą dopłacać do ściągnięcia pracownika, proponowane pensje będą zapewne odpowiednio niższe. Zastanawiam się jak silnie wpłynie to na poszerzenie się widełek płacowych w obrębie firmy. Wychodzi na to, że specjaliści na tym samym poziomie i z tym samym doświadczeniem mogą otrzymywać drastycznie różne wynagrodzenia.

A Ty co o tym myślisz? Uważasz, że taki ruch ze strony Facebooka jest uczciwy wobec pracowników?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu