Nic nie trwa wiecznie, każdy kontrakt kiedyś się kończy i dotyczy też to prezesów największych firm takich jak Apple. Tak tak, Tim Cook niedługo będzie do wzięcia…przynajmniej na papierze. Jednak czy to takie proste zadanie?
Na początek bądźmy trochę bezczelni i zajrzyjmy szefowi Apple do portfela. Bloomberg opublikował listę najlepiej opłacanych CEO w ostatnich latach i Tim Cook zdobył miejsce numer dwa. Zacznijmy od pensji podstawowej, która wynosi skromne 3 miliony dolarów rocznie. Piszę „skromne”, ponieważ bonusy jakie otrzymał wynoszą 7,7 miliona dolarów, ale to i tak nie jest największa liczba. Idąc dalej musimy jeszcze dodać do tego 122,2 miliona dolarów w akcjach i mamy naprawdę solidnie wypchany portfel. Aaaaa zapomniałbym jeszcze o perkach o wartości 884 milionów dolarów. Nie wiem jak Ty to widzisz, ale dla mnie te liczby są absurdalne. Oczywiście rozumiem odpowiedzialność jaką ma na sobie Tim, ale mimo wszystko kosmos!
Tim Cook i Elon Musk rządzą
Skoro Tim Cook zarabia tyle to pewnie zastanawiasz się kto go wyprzedza. Numero uno wśród CEO jest Elon Musk (Tesla) z wynagrodzeniem na poziomie 593,3 miliona dolarów nie wliczając w to tzw. perków. Trzeba przyznać, że obaj Panowie zostawiają prezesów innych gigantów daleko w tyle. Ja osobiście w top 3 widziałem szefa Alphabetu Sundara Pichaia i Satya Nadelle (CEO Microsoft), jednak dość mocno się zdziwiłem kiedy zobaczyłem na jakim miejscu zostali oni uplasowani.
Sundar zajął miejsce numer 8. Jego pensja wynosi 650 tysięcy dolarów, która wsparta jest przez akcje o równowartości 86,2 milionów dolarów i 3,4 miliona w dodatkach. Satya uplasował się na 9 lokacie z wynagrodzeniem na poziomie 77.3 miliona dolarów (2,3 miliona pensja podstawowa, 10,8 miliona w formie bonusów, 64 milionów jako akcje i dodatki o „godnej pożałowania” wartości 111 tysięcy dolarów).
Obaj Panowie do biednych nie należą, ale nie mają podejścia do Tima. I tak dochodzimy do sedna sprawy czyli teoretycznego przechwycenia obecnego szefa Apple przez inną firmę. Skąd taki pomysł?
Data ważności kontraktu
Aktualny kontrakt między Apple, a obecnym CEO kończy się po roku 2021 co teoretycznie oznacza, że jeśli obie strony się nie dogadają to Tim Cook będzie bezrobotny (jak on biedny sobie poradzi?), a Apple będzie musiało szukać nowego prezesa.
Jednak czy taki scenariusz jest w ogóle realny? Tim Cook nadzorował wiele z kluczowych projektów Apple w ostatnich latach i ciężko którykolwiek opisać słowem „porażka”. Były to: zmiany podejścia do konstrukcji iPhone (większe ekrany, zastosowanie OLED, nowy design), umacnianie pozycji Apple Watch, odpalenie AirPods, wdrożenie ARKit. Można powiedzieć, że pod jego przewodnictwem firma jest niezagrożona, a wszystko czego dotyka zamienia się w złoto.
A przed Apple przecież kolejne „next big thing” jakim są przesiadka na architekturę ARM czy okulary do rzeczywistości rozszerzonej. Firma będzie szukać raczej stabilnego i sprawdzonego przywództwa. No i jeszcze jedna sprawa. Kogo będzie stać na Tima? ;) Chociaż przy jego obecnym wynagrodzeniu i majątku mógłby już do końca życia pracować hobbystycznie za darmo i raczej by nie zbiedniał.
Jednak jakby tak puścić wodze fantazji to gdzie widzielibyście Tima? Czy byłby w stanie powtórzyć sukces z inną firmą czy może wszystko co osiąga to kwestia Apple?
Źródło: Bloomberg
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu