Another Code: Recollection, czyli dwa klasyki w nowym wydaniu. Czy warto do nich powrócić po latach?
Another Code: Recollection - recenzja. Klasyki powróciły, ale... po co?
Gry przygodowe to jeden z tych gatunków, który jest w tej branży od... zawsze. Niegdyś zawsze na świeczniku, teraz w niszy — ale bardzo prężnie działającej. Kilka tygodni temu na konsolę Nintendo Switch wydano Another Code: Recollection. Remaster dwóch tytułów, których... prawdopodobnie mainstreamowy polski odbiorca kompletnie nie zna. Pierwsza z gier składająca się na kompilację pojawiła się na konsolę Nintendo DS, druga — Nintendo Wii. Obie były dość niszowe nad Wisłą, zaś same sprzęty miały znacznie mocniejsze gry w swoim portfolio. Dlatego nie jestem specjalnie zaskoczony tym, że nikt specjalnie na te gry nie czekał. Mimo że sam spędziłem kilka godzin z wersją z przenośnej konsolki, również niespecjalnie zacierałem ręce na ten remake. Czy słusznie?
Another Code: Recollection — historia. To ona jest najmocniejszym elementem tej zabawy
Ashley, czyli główna tego całego zamieszania, po tym jak straciła rodziców (naukowców zajmujących się badaniem ludzkich wspomnień) trafiła pod opiekę ciotki Jessiki. I jej życie toczy się normalnym torem aż do dnia, w którym kończy 14 lat. Wtedy to w jej ręce trafia przesyłka, którą wysłał jej zmarły ojciec. W środku znajduje system DAS (Dual Another System) — sprzęt który jest z nią biometrycznie połączony. Na dziwnym sprzęcie jeszcze nie koniec. W paczce jest również notatka, w której ojciec prosi ją o spotkanie na Blood Edward Island. Gdy Ashley trafia na wspomnianą wyspę, zamiast ojca spotyka ducha o imieniu D, i wspólnie ruszają na poszukiwanie wspomnień.
Tak rozpoczyna się historia, która przez kilkanaście godzin wciągnie nas do niesamowitego świata pełnego tajemnic. Po drodze napotkamy nowych bohaterów i będziemy krok po kroku starać się rozsupłać się tajemnice tamtejszego świata.
Dwie gry połączone w jedną, kolorową, przygodę
Obie gry Another Code to historie, podczas których krok po kroku eksplorujemy różne lokacje, rozwiązujemy zagadki i rozmawiamy z różnymi postaciami, aby zdobyć więcej informacji na temat danej sytuacji. Another Code to typowy przedstawiciel gatunku przygodówek, chociaż nowa konsola i nowe możliwości sprzętowe dały twórcom nieco więcej możliwości. Tym samym zdecydowali się oni pożegnać ponadczasową, znaną i kochaną, konwencję wskaż-i-kliknij w dwóch wymiarach. Rozgrywka została całkowicie przebudowana. Świat w Another Code: Recollection nie tylko został tym razem przebudowany w trzech wymiarach. Odświeżono też postacie, a bohaterowie przemówili głosem aktorów.
Bez wątpienia gry w nowej odsłonie prezentują się przepięknie i wyobrażam sobie, że fani pierwowzoru odwiedzając znane kąty w nowej odsłonie mogą poczuć uderzenie nostalgii i zachwytu. Bo prawda jest taka, że ekipa odpowiedzialna za ten remake wykonała kawał dobrej roboty! Ale niestety — nie wszystko to złoto...
Gry powielają stare schematy i... błędy
Another Code zawsze były tymi średniakami, które można było sprawdzić, ale to nie one sprzedawały konsole. I w przypadku switchowej wersji niewiele się zmienia. Zmiany wprowadzone przez twórców pozwoliły nadać nieco bardziej dynamicznego tempa całej zabawie. Nie udało się jednak uniknąć błędów, które zarzucano im przed laty — w tym stosunkowo prostych zagadek, które wprawionym graczom nie dawały zbyt dużo frajdy. Teraz stają się jeszcze łatwiejsze dzięki opcji aktywacji podpowiedzi oraz wskaźnika, który pokieruje nas do odpowiedniego miejsca.
Więcej, lepiej, ładniej, ale...
Anothe Code: Recollection jest bardzo solidnie przygotowanym remakiem. Problem polega na tym, że materiał źródłowy z którego czerpie nigdy nie był wybitny. To solidna średnia półka, ale nic więcej, nic mniej. Najwięksi fani gatunku i konsoli Nintendo którzy nie mają żadnych zaległości (czy to w ogóle możliwe?) raczej nie pożałują zakupu. Reszcie polecałbym jednak najpierw nadrobić zaległości, a po Another Code w nowej odsłonie sięgnąć gdy ta trafi do jakiejś solidnej promocji. Wtedy prawdopodobnie nie pożałują zakupu ani trochę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu