VR nie umiera. VR ma się całkiem nieźle, a dzięki takim produktom, jak Meta Quest czy PSVR powoli wkrada się pod strzechy. I choć ciągle to absolutnie niszowa platforma, w 2023 roku pojawiło się na nią kilka fantastycznych produkcji. A to sprawia, że, jak coraz bardziej warto rozglądać się za swoim pierwszym headsetem.
Arizona Sunshine 2 – recenzja. To najlepsze (jak dotąd) strzelanie do zombie w VR
Sztuczna inteligencja sprawiła, że trochę zapomnieliśmy o wirtualnej rzeczywistości. Tymczasem w 2023 roku mieliśmy kilka świetnych premier związanych z tą technologią z PSVR2 i Meta Quest 3 na czele. Oczywiście sam sprzęt jest do niczego, jeżeli nie ma na niego odpowiedniego oprogramowania.
I tutaj płynnie przechodzimy do bohatera tej publikacji. Arizona Sunshine 2 to druga odsłona udanego zombie shootera, który był swego rodzaju prekursorem, jeśli chodzi o ten gatunek. Twórcy, studio Vertigo Games, nie wymyślili koła na nowo i poszli po linii najmniejszego oporu, powielając wiele sprawdzonych schematów. I to wystarczyło, aby stworzyć naprawdę świetną grę VR.
Kolejny słoneczny dzień w Arizonie
W grze wcielamy się w tego samego ocalałego, bezimiennego śmiałka, który jako jedyny w okolicy przetrwał apokalipsę zombie… przepraszam… Fredów – bo tak nazywa ich nasz bohater. Tym razem jednak pojawia się cień nadziei, bo pewnego dnia na niebie widzimy helikopter wojskowy. Niestety maszyna rozbija się, a jedynym ocalałym jest owczarek niemiecki. Pies charakteryzuje się potężnym apetytem na zombie, więc szybko pomiędzy nim a naszym protagonistą tworzy się nić porozumienia.
Gra nie jest ani trochę poważna, a nasza postać drwi na każdym kroku z zombiaków i sytuacji, w której się znajduje. Chodzi tutaj generalnie o to samo, o co chodziło wcześniej (i o co chodzi w 95% gier o zombie). Znajdujemy tutaj ogrom amunicji, najróżniejsze spluwy, a także broń białą. W wolnych chwilach zbieramy materiały do kraftingu, z których wytwarzamy granaty, koktajle mołotowa, a nawet miny. Następnie zaś siejemy zagładę wśród zombie.
I muszę przyznać, że jest to piekielnie satysfakcjonujące. Bronie zachowują się inaczej w zależności od typu – strzał z rewolweru to zupełnie inne odczucie (i odrzut) niż prucie z uzi. Każda ma też trochę inny sposób przeładowywania. Jest on znacznie bardziej skomplikowany niż wcześniej, bo teraz pusty magazynek trzeba usunąć, włożyć nowy, a następnie załadować nabój do komory. W sytuacjach, gdy sunie na nas horda nieumarłych bywa to często dość kłopotliwe.
Na szczęście tutaj w sukurs przychodzi nam Buddy – nasz czworonogi towarzysz. Możemy mu wskazywać przeciwników, na których ma się rzucić. Może nam też przynosić broń i przedmioty z niedostępnych miejsc. Odblokowuje też niektóre przejścia i pomaga podczas walk z bossami i może nosić przy sobie część przedmiotów, które nie mieszczą się w ekwipunku bohatera. Jest to zdecydowanie istotny element rozgrywki i fantastyczne urozmaicenie. W zasadzie, gdyby nie Buddy, ta gra nie miałaby tyle uroku i smaku. W miarę postępów nawiązujemy z nim zdecydowanie pewną więź. W wolnych chwilach możemy mu rzucić piłeczkę... albo rękę zombiaka, żeby aportował. Oczywiście nie zabrakło też głaskania i wydawania prostych komend.
Pies ostrzega nas też przed niebezpieczeństwem, bo warczy na czających się tu i ówdzie Fredów. A tych napotkamy na swojej drodze całe mnóstwo. Na szczęście walka jest przeplatana eksploracją oraz pokonywaniem kolejnych przeszkód. Tu trzeba włączyć zasilanie, tam coś wysadzić, pojechać windą, wspiąć się itd. W trakcie zabawy przemierzamy różne lokacje – czasem na powierzchni, a czasem w ciemnych kanałach, na stacji pociągów. Nie zabrakło tutaj też bardzo wyrazistych momentów, jak impreza z miotaczem ognia nad basenem. To wszystko składa się na naprawdę satysfakcjonującą rozgrywkę.
Kampanię na łatwym poziomie trudności przeszedłem w 8 godzin. Amunicja wala się tutaj na każdym kroku, a jeden headshot wystarcza by uwalić każdego przeciwnika. Na wyższych poziomach już zaczynamy liczyć naboje i nie tak chętnie rzucamy się w wir walki. Gra oferuje też możliwość zabawy w co-opie (wraz z crossplayem), której niestety nie miałem możliwości sprawdzić. Wisienką na torcie jest tryb hordy, w którym po prostu się strzela.
Gra ma problemy typowe dla innych produkcji VR. Największym jest sterowanie. Przeładowywanie wymaga dużej wprawy. Korzystanie z pasa akcesoriami też bywa kłopotliwe – przez pierwszą część rozgrywki non stop upuszczałem coś na ziemię. Twórcy obiecali poprawki w tym aspekcie. Pierwsza aktualizacja dodała już alternatywny tryb trzymania pistoletów. Mam nadzieję, że pojawią się kolejne.
W Arizona Sunshine 2 grałem na goglach Meta Quest 3. Niestety, obecnie dostępna jest wyłącznie wersja na Quest 2, która jest po prostu brzydka. Aktualizacja wykorzystująca możliwości nowych gogli miała się pojawić przed świętami, ale nastąpi to z opóźnieniem. Gra ma dostać wówczas tekstury w wysokiej rozdzielczości i filtrowanie anizotropowe, a Buddy ma się dorobić... sierści. Całość wykorzysta też nowe ficzery gogli, jak np. śledzenie ruchów górnych partii ciała wprowadzone w aktualizacji v60. Póki co, oprawa na headsecie Meta jest okropna, co szczególnie widać w jasnych lokacjach na powierzchni. Braki w teksturach i cieniowaniu (a w zasadzie jego brak) to w zasadzie zaledwie wierzchołek góry lodowej. Dodam jeszcze też, że bateria headsetu rozładowywała mi się średnio po ok. 2 godzinach zabawy - tego aktualizacja raczej niestety nie zmieni.
O taki VR nic nie robiłem!
Arizona Sunshine 2 nie jest grą rewolucyjną. Prosta, liniowa fabuła, prostacki bohater, dużo broni, dużo Fredów i dużo strzelania. Jeżeli szukacie ambitnej produkcji z głębią, nie znajdziecie tutaj tego. Niemniej ja bawiłem się znakomicie. Rozgrywka jest soczysta, satysfakcjonująca i daje dużo frajdy, a dodanie psiego towarzysza uczyniło ją o wiele ciekawszą od jedynki. Zdecydowanie polecam!
- Multum broni i szalenie satysfakcjonujące strzelanie
- Psi towarzysz ❤️❤️❤️
- Dużo niebanalnej eksploracji
- Długa kampania, tryb hordy, co-op - jest tu co robić
- Problematyczne sterowanie
- Okropna grafika
- Główny bohater może po jakimś czasie zacząć trochę irytować tymi swoimi żarcikami...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu