Tekken powrócił po niemal 7 latach. Czy wielki turniej z Kraju Kwitnącej Wiśni zrobił to w stylu? Sprawdźmy.
Tekken to prawdziwa klasyka. Pytanie, czy nowa odsłona to odgrzewany kotlet, czy nadal bijatyka z klasą
Pierwszy Tekken pojawił się w 1994 roku, więc już niemal 30 lat temu. Mimo tego, seria wciąż utrzymuje swoją pozycję jako niekwestionowany lider wśród gier z gatunku bijatyk i jest w czołówce razem z Mortal Kombat czy Street Fighter. Od swoich początków Tekken zdobył ogromne uznanie dzięki innowacyjnemu podejściu do walki, rozbudowanej fabule oraz charakterystycznym postaciom. Seria umożliwiała wcielenie się w bohaterów o zróżnicowanych stylach walki, tworząc wyjątkowe i emocjonujące starcia. Z początkowo niewielkiego grona postaci szybko wyłoniło się coraz to nowszych wojowników, co sprawiło, że Tekken stał się polem niekończących się możliwości strategii i doskonalenia umiejętności.
Jednak to nie tylko rozbudowana lista postaci przyciągała graczy do Tekkena. Seria zyskała również popularność dzięki rozwiniętemu wątkowi fabularnemu, który nadawał grze głębokość i emocjonalny wymiar. Tekken stał się nie tylko bijatyką, lecz także opowieścią o zmaganiach, poświęceniach i triumfach bohaterów. Oczywiście fani serii pomagali w tym, żeby całe lore serii było jeszcze głębsze i bardziej rozbudowane, jednak sami deweloperzy również przykładali do tego sporą cegiełkę. Z nadejściem Tekken 8 pojawia się pytanie, jaką nową erę przyniesie nowa odsłona legendy. Czy zaskoczy nas jeszcze bardziej, dostarczając nowych emocji i wprowadzając świeże spojrzenie na gatunek, czy może okaże się odgrzewanym kotletem?
Historia w Tekken 8 wymiata. To wciągający film z przerwami na efektowne walki
Zacznijmy od tego, co dla mnie było najważniejsze, czyli od samej fabuły. Jeśli nie graliście w Tekkena 7, to przejdźcie do kolejnego akapitu — Tekken 8 to bezpośrednia kontynuacja, więc muszę zdradzić zakończenie „siódemki”, żeby kontekst historii miał sens. Kazuya pokonał Heihachiego Mishimę i wrzucił go do wulkanu. Zdarzenie to jednak jest tak nieprawdopodobne, że wszyscy je kwestionują — ciężko uwierzyć, że Heihachi naprawdę może już nie żyć.
W tym samym czasie Kazuya postradał zmysły i dał w większości przejąć kontrolę swojej demonicznej stronie, stając się niezwykle zimnym antagonistą. Na samym początku Tekkena 8 staje do walki z Jinem Kazamą — swoim własnym synem, na którym „ósemka” będzie się skupiać. Kazama ma jednak nieco inne priorytety niż swój ojciec i nie chce pozwolić swojej mrocznej stronie na przejęcie kontroli, w konsekwencji czego jego demoniczne moce (straszne, ale jednak często przydatne) zanikają; a jedynym sposobem, żeby je uwolnić, jest prawdziwe zagrożenie życia. Bojąc się jednak swojej prawdziwej mocy nie korzysta z technik rodu Mishima i bardzo się wstrzymuje, co sprawia, że jego siła naturalnie spada — musi więc balansować na krawędzi dobra i zła, kierując się nie tylko pięścią, ale także sercem.
Kazama bardzo szybko zdoła się o tym przekonać — legendarny Turniej Żelaznej Pięści powraca, a każdy region drogą eliminacji musi wyłonić swojego reprezentanta, który będzie go prezentował na turnieju. Stawka jest naprawdę wysoka, lecz poza samym turniejem, chodzi tutaj również o coś znacznie ważniejszego, czyli o sprawy rodzinne i kwestię tego, jak poprawnie wykorzystywać dostępną moc. Trzeba zresztą przyznać, że cała historia Kauzyi, Jima i Heihachiego nadaje się na niezły paradokument.
Jak już pisałem w pierwszych wrażeniach po graniu w Tekkena 8 (niestety w pełnej recenzji nie mogę zdradzić wiele więcej ze względu na wytyczne Bandai Namco), prowadzenie historii jest tu dużo bardziej angażujące, niż w Tekkenie 7. Nie ma tutaj już komiksowych przerywników i mozolnych cutscenek rodem z light novelek, a przerywniki filmowe z krwi i kości, które zwyczajnie chce się oglądać. Całość wygląda naprawdę dobrze i jest świetnym uzupełnieniem do walk (chociaż złośliwi mogą stwierdzić, że to walki są tutaj uzupełnieniem — ale nie widzę w tym niczego złego), które od samego początku są naprawdę zjawiskowe.
Tekken 8 to widowisko. Bijatyka na Unreal Engine 5 to coś pięknego, ale może być trochę za łatwo
Warto również wspomnieć o tym, że sama walka prezentuje się naprawdę zjawiskowo. Na to bez dwóch zdań wpływa fakt, że najnowsza część Tekkena jest zbudowana na silniku Unreal Engine 5; i potęgę UE5 widać na pierwszy rzut oka. Grafika, wszystkie animacje i płynność gameplayu jest naprawdę miodna i nie ma mowy tutaj o topornych zachowaniach postaci — tak się składa, że na kilka dni przed sesją grania w Tekkena 8 postanowiłem w domu odświeżyć „siódemkę” i różnica jest naprawdę kolosalna. Bandai Namco doskonale zdaje sobie sprawę — i prawdopodobnie dlatego na pierwszy rzut w kampanii dostajemy walkę Jina z Kazuyą, w której demoniczne moce, ewolucja postaci oraz różnorodne i wielkie miejsca walki robią świetne wrażenie. Tekken 8 naprawdę nie ma się czego wstydzić… no, chyba, że jesteście profesjonalnymi graczami.
No bo właśnie, Tekken 8 bywa czasem… aż za łatwy. Podobnie jak we wszystkich najpopularniejszych bijatykach z ostatnich lat, całe kombinacje mogą ograniczać się tutaj do kilku przycisków. Jeśli wyobrażacie sobie, że do zrobienia rewelacyjnego i potężnego combo będziecie musieli uczyć się kombinacji przycisków na padzie przez kilka tygodni, to jesteście w błędzie — tutaj już podczas pierwszej walki, absolutnie przypadkiem, jesteście w stanie zadać przeciwnikowi prawdziwy grom ciosów. Już nie trzeba kombinować i jednocześnie wciskać kwadrat i trójkąt na padzie, X i kółko czy kombinacje przycisków ze strzałkami — wystarczy, że klikniecie R2 w dobrym momencie i przeciwnikowi znika pół paska HP, a innym razem wystarczy jeden guzik i trzykrotne wciśnięcie trójkąta, żeby zrobić wielkie, zjawiskowe combo.
Czy to dobrze? To zależy — dla mnie, z perspektywy osoby, która nigdy nie była profesjonalnym graczem Tekkena, jest to fajny dodatek; przy zerowym wysiłku jestem w stanie robić zjawiskowe combosy, których normalnie nigdy bym nie wykonał. Do tego mam większe szanse w pojedynkach online. Domyślam się jednak, że dla graczy regularnie trenujących swoje umiejętności w Tekkenie, może być to jednak zmiana na minus.
Chibi avatary, plażowa piłka i kosmetyczny raj
W Tekkenie 8 mamy także możliwość zmiany każdego elementu stroju absolutnie każdej postaci, więc możemy spędzić kilka dobrych godzin na dobieraniu odpowiedniego outfitu czy fryzury dla swoich ulubionych bohaterów. Wszystkie dodatki kupujemy za walutę, którą zdobywamy za przejście epizodów postaci (które doskonale wszyscy znamy — i są świetnym trybem na poznanie bardziej każdej postaci, a do tego dowiedzenie się o każdym bohaterze czegoś więcej z perspektywy fabularnej; często jest to również bardzo zabawne) i inne aktywności. Ceny są wysokie, ale nagrody również — w Tekkenie 8 bardzo szybko zostaniemy milionerami.
Do tego możemy zobaczyć powtórkę każdej naszej walki oraz dostać na jej podstawie porady, co pozwoli wyciągać wnioski i ulepszać swoje umiejętności. Takich małych rzeczy jest mnóstwo. Warto również wspomnieć o innym trybie fabularnym, w którym tworzymy swojego chibi avatara i wraz z grupą wirtualnych przyjaciół przemierzamy salony gry, w których uczymy się podstaw grania w Tekkena 8 i odblokowujemy mnóstwo elementów kosmetycznych. To mniej widowiskowa kampania, ale świetny dodatek dla wszystkich tekkenowych żółtodziobów i mimo wszystko przyjemny sposób na spędzenie kilku godzin i zdobycia kilku dodatków w grze.
Nie mogę również zapomnieć o wielkim powrocie trybu Tekken Ball, który przenosi wojowników na plażę — a wszyscy, zamiast atakować siebie, muszą wyprowadzić dobry cios w piłkę, która następnie musi obić naszego rywala. Alisa walcząca z Jun na plaży, Kuma podejmujący Pandę w pojedynku siatkówki czy Yoshimitsu i Jack-8 to coś, co chcecie zobaczyć.
Multiplayer ma nadal „to coś”
Jeśli chodzi o tryb multiplayer, to ten w Tekkenie 8 oczywiście jest — i sprawuje się świetnie. Jeśli chcecie zwiększyć swoje umiejętności, zdobywać nowe rangi i lubicie jeszcze większą adrenalinę podczas walk, to zdecydowanie potyczki z innymi graczami są czymś dla Was. Ja jestem raczej za słaby, żeby podbijać multiplayerowy świat Tekkena 8, ale niejednokrotnie spróbuję swoich sił online.
Tekken 8 dowozi
Tekken 8 spełnił wszystkie moje oczekiwania. Fabularnie prezentuje się dużo ciekawiej od poprzednika, mechanicznie i graficznie to absolutny TOP, a sam feeling walki jest niezwykle satysfakcjonujący i przyjemny. Bandai Namco udało się dostarczyć to, na co wielu graczy czekało — japońska pięść powraca w wielkiej chwale. To kawał świetnej bijatyki, która poza kampanią fabularną ma dla nas contentu na wiele, wiele godzin.
Ocena końcowa: 9/10
- Widowiskowa kampania
- Świetne przerywniki filmowe
- Feeling gry i mechanika
- Grafika wymiata
- Unreal Engine 5 to strzał w dziesiątkę
- Tekken Ball powrócił
- Samouczkowa kampania z chibi postaciami
- Multiplayer dalej ma to coś
- Mnóstwo kosmetycznych dodatków
- W tej grze naprawdę jest co robić
- Tekken 8 dla niektórych może okazać aż za prosty
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu