Finansowanie społecznościowe rozwija się jak, używając najbardziej oczywistego z porównań – rolka papieru toaletowego, rzucona na pochyłą powierzchnię...
Amerykanie wprowadzają ostre restrykcje dotyczące finansowania społecznościowego [AKTUALIZACJA - nie obostrzenia, a złagodzenia]
Finansowanie społecznościowe rozwija się jak, używając najbardziej oczywistego z porównań – rolka papieru toaletowego, rzucona na pochyłą powierzchnię. Duża jest w tym zasługa elastycznych regulacji krępujących to zjawisko, a wręcz ich braku. Zdaje się jednak, że Amerykanom nie odpowiada pozycja największego rynku crowdfundingowego na świecie, wymyślili więc szereg regulacji, którymi planują podciąć skrzydła temu zjawisku. Chociaż, oczywiście, intencje mają czyste. Jak zawsze.
Do tej pory finansowanie społecznościowe w USA było praktycznie „wolne”. Wspomniano o tym zjawisku w JOBS Act, czyli ustawie mającej wspierać przedsiębiorców i tworzyć miejsca pracy (ang. Jumpstart Our Business Startups Act), ale szczegółowe regulacje miało ustalić SEC, organ odpowiedzialny za bezpieczeństwo obrotu papierami wartościowymi i sposobów inwestowania (ang. Securities and Exchange Commission). Rada ta, po dłuższym okresie zajmowania się innymi kwestiami, uchwaliła projekt propozycji, które miałyby regulować rynek finansowania społecznościowego. Teraz pora na okres trzymiesięcznej debaty, po której nastąpi ponowne głosowanie, a wreszcie okaże się, jak będzie wyglądać crowdfunding za oceanem.
Dokument zawiera zapisy, które mogą znacząco ograniczyć rozmiar finansowania, a co najgorsze – wprowadza biurokratyczne komplikacje i obowiązki dla zbierających. Wśród najważniejszych postanowień trzeba wymienić:
- Ustalenie górnego limitu wysokości zbiórki na milion dolarów. Jeden projektodawca będzie mógł tyle zebrać łącznie w ciągu jednego roku;
- Wpłacający może zainwestować w crowdfunding maksymalnie 10% swoich dochodów (w przypadku osób zarabiających ponad 100 000$ rocznie), albo 2 000$, lub 5% (w przypadku osób zarabiających mniej niż 100 000$ rocznie);
- Akcje crowdfundingowe mogą być organizowane tylko przez zarejestrowane serwisy;
- Zbierający będą zobligowani, żeby składać raporty do SEC w przypadku zbiórek przekraczających 500 000$;
- Dodatkowo, po zakończeniu zbiórki, projektodawca będzie musiał składać do SEC coroczny raport z rozporządzania zebranymi środkami;
Wygląda to dosyć nieciekawie. Przede wszystkim problemem jest ograniczenie wysokości zbiórki do miliona dolarów (pamiętajmy, że najciekawsze projekty potrzebują dużych środków), a także dodatkowe obowiązki księgowe (obciążenie dla mniejszych startupów). Nadzieja na to, że restrykcje zostaną złagodzone, jest raczej niewielka. Dlaczego? SEC zostało zobligowane do wdrożenia w życie postanowień JOBS Act, w którym zawarte już zostały kluczowe, najbardziej ograniczające crowdfunding postanowienia. Komisja sama z siebie nie wprowadziła dodatkowych utrudnień.
Dobrze, że póki co nie udało się u nas wprowadzić tego typu utrudnień. Minister Michał Boni, prowadzący Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, trochę dłubał przy temacie, ale ostatecznie zostawił go w spokoju. Całe szczęście.
[AKTUALIZACJA]
Co przyznaję ze wstydem, moja pobieżność w czytaniu materiału źródłowego zakończyła się zupełnym przeinaczeniem istoty sprawy.
Proponowane regulacje dotyczą finansowania udziałowego, tzn. takiego, w którym wspierający w zamian za pieniądze, otrzymuje malutki kawałeczek danego przedsięwzięcia/firmy. Do tej pory inwestować w biznesy mogli jedynie zamożni Amerykanie, albo fundusze inwestycyjne. Crowdfunding udziałowy był do tej pory w USA bardzo mocno ograniczony, a JOBS Act, wraz z doprecyzowaniami ze strony SEC pozwoli na rozwój tej gałęzi finansowania społecznościowego - nawet jeżeli suma jaką będzie można zebrać zostanie ograniczona, a kwestie księgowe utrudnią życie projektodawcom.
Za zwrócenie uwagi na błąd dziękuję Karolowi Królowi z crowdfunding.pl.
- Źródło: Forbes
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu