Przed kilkoma laty Michio Kaku napisał książkę „Fizyka przyszłości. Nauka do 2100 roku”. Przedstawił w niej wizję skomputeryzowanego świata, z samojez...
Przed kilkoma laty Michio Kaku napisał książkę „Fizyka przyszłości. Nauka do 2100 roku”. Przedstawił w niej wizję skomputeryzowanego świata, z samojezdnymi samochodami, Internetem w soczewce i kontrolą urządzeń dzięki myślom. Ale czy naprawdę musimy czekać, aż do 2100 roku na te innowacje?
Już we czwartek startuje jedna z największych w tej części Europy konferencja dotycząca e-commerce i nowych technologii – poznańska e-nnovation. Wystarczy spojrzeć na czwórkę głównych prelegentów, aby dojść do wniosku, że w tym roku organizatorzy bardzo wyraźnie postawili na futurystów, czyli ludzi zajmujących się przewidywaniem kierunków rozwoju ludzkości.
Będą tam m.in. Chris Anderson, mówiący o rewolucji fizycznej, Patrick Dixon, zajmujący farmaceutyką i James Canton, znany ze spojrzenia na trendy pod technologicznym kątem. Dla mnie jednak nazwiskiem numer jeden jest zdecydowanie Michio Kaku.
Naukowiec i popularyzator nauki. Gość wielu programów nadawanych w stacjach BBC i Discovery, prowadzący własny program radiowy. A przede wszystkim chyba najbardziej obecnie rozpoznawalny, obok Stephena Hawkinga, fizyk na świecie, nazywany też następcą Einsteina.
Przed kilkoma dniami wpadła mi w ręce jego książka „Fizyka przyszłości. Nauka do 2100 roku”, z którą chciałbym poczynić teraz niewielkie rozliczenie, ponieważ uważam, że na ziszczenie się zawartych w niej innowacji nie będziemy musieli czekać, aż do końca bieżącego wieku.
Każda wielka teoria wywiera równie duży wpływ na technologię, jak na podstawy filozofii.
Powyższy cytat jest akurat jedną z tych rzeczy, z którą na pewno się zgadzam. Wystarczy sobie tylko przypomnieć szczególną teorię względności, aby zobaczyć jak doniosłe konsekwencje miała ona dla całej ludzkości. Raz, że zmieniła zupełnie naukę będą katalizatorem innowacji i to właśnie Einsteinowi możemy m.in. dziękować za to, że ja mogłem napisać ten artykuł, a Wy go czytacie. W oczywisty sposób odkrycie to wiąże się więc z rozwojem technologii.
A przecież pozostają jeszcze filozoficzno – socjologiczne odniesienia do prac autora wzoru E=mc2. Wszystko jest względne, bo nie mamy jednego stałego obiektu odniesienia. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Także czas jest względny. Czy więc taki sam jest byt? Niebezpiecznie zbliżając się do solipsyzmu porzucę jednak teraz te rozważania i przejdę do ściśle technologicznych kwestii poruszanych przez Michio Kaku.
Samojezdne samochody
Oglądaliście film „Ja, Robot”? Pamiętam, że była tam scena, której Will Smith oddawał panowanie nad kierownicą „autopilotowi”, co niestety nie skoczyło się dla niego zbyt dobrze, bo został zaatakowany przez garnizon robotów. Kaku w swojej książce rozciąga przed nami wizję świata, w którym nikt nie będzie już nigdy musiał zdawać egzaminu na prawo jazdy, a wyrażenie takie jak „wypadek samochodowy” zupełnie zniknie ze słownika.
Wszystkie środki transportu, którymi będziemy w przyszłości podróżowali zostaną bowiem zautomatyzowane, a czynnik ludzki w pełni z nich wyrugowany. Wszyscy będziemy jeździli na autopilocie, bo manualne sterowanie po prostu zostanie prawnie zakazane.
I tu pojawia się pierwszy zgrzyt, bo przecież takie samochody już istnieją. Google wielokrotnie pokazywało swój działający i jeżdżący prototyp, a Bloomberg podawał nawet informację, że pierwsze modele powinny trafić na rynek w przeciągu 5 lat. Firma nie wykluczyła jeszcze także integracji samochodu wraz ze swoim innym produktem – okularami rzeczywistości rozszerzonej, o który więcej w dalszej części tekstu.
Także niezależne ośrodki uniwersyteckie prezentowały w ciągu ostatnich miesięcy kilka konkurencyjnych projektów. Niektóre z nich charakteryzowały się nawet większą niż w przypadku Google dokładnością prowadzenie i prawidłowością reakcji.
Niestety, o ile technologia puka już do naszych bram, to na jej drodze stoją przepisy prawne. No bo, skoro przez jeszcze długi czas oba „typy” samochodów będą współistniały, to ryzyko wypadku istnieje. A kto wtedy odpowiada za potencjalne koszty? Właściciel samochodu czy producent oprogramowania? A może wytwórca GPSa, który na moment stracił zasięg? Wydaje mi się, że mentalnościowo ludzie nie są jeszcze także wystarczająco otwarci na takie nowinki.
Hodowla organów
W książce, Kaku, maluje także zupełnie nowy rozdział, jaki do końca wieku otworzyć się ma przed transplantologią. Problemem nie będzie już dostępność organów, bo te hodowane będą na specjalnych syntetycznych fermach z komórek macierzystych lub innego materiału, który ludzkość w przyszłości odkryje.
Autor przedstawia także alternatywę w stosunku do tego pomysłu – drukowanie organów w drukarkach 3D. Biorąc pod uwagę, że w przyszłości drukarki mają być tak popularne jak teraz choćby są smartfony, to wystarczy, że z Internetu ściągniemy sobie model tkanki, która naszym – lub lekarza – zdaniem, nadaje się do wymiany, a następnie zlecimy prywatnemu robotowi dokonanie laparoskopowego zabiegu, po którym czas rekonwalescencji liczony będzie w godzinach, a nie w dniach.
W swoich przewidywaniach Michio mógł pójść jeszcze dalej, w kierunku uniwersum Obcego. W ostatnim „Prometeuszu” mieliśmy przecież doskonały widok na kapsuły wykonujące dość skomplikowane operacje, po których główna bohaterka przez końcówkę filmu trzymała się jeszcze bardzo dobrze :)
Drukarki 3D, mimo że nie są jeszcze tak popularne, jak chciałby tego Kaku, to pojawiają się już np. na Kickstarterze w niezliczonej ilości i wygląda na to, że kwestia „trafienia pod strzechy”, to kilka najbliższych lat, a nie dziesięcioleci. A propos hodowania organów, to niedawno tematem numer jeden na wielu portalach było wytworzenie w warunkach laboratoryjnych mięsa, a niewiele wcześniej dowiadywaliśmy się, że lekarzom ze wschodu udało się wyhodować na głowie pacjenta drugi nos (pierwszy został zajęty przez infekcję). Po raz kolejny – przyszłość jest już dziś.
Świat w soczewce
Na koniec zostawiłem jeszcze rzeczywistość rozszerzoną, którą Kaku sprowadza do zakładanej na gałkę oczną soczewki, która w czasie rzeczywistym będzie analizowała oglądane przez nas widoki i nanosiła na nie adnotacje pobrane na przykład z sieci społecznościowych.
Rozpoznawanie twarzy, nawigacja GPS, robienie zdjęć to nie problem dla soczewki, którą sterowali będziemy za pomocą fal mózgowych. Zapaliła już Ci się nad głową lampka? Toż to Google Glass – może oprócz tej kontroli umysłem, ale fundamenty pomysłu są identyczne.
Wystarczy tylko poczekać jeszcze kilka lat, aż procesory staną się na tyle małe, że ich zastosowanie w wearable devices, jak soczewki stanie się możliwie. Przecież niedawno Intel pokazał swój mniejszy od paznokcia procesor Quark – przeznaczony właśnie do Internetu rzeczy.
Te trzy przykłady dobitnie pokazują, że czasami teraźniejszość może wyprzedzić przyszłość. Zwłaszcza kiedy mówimy o ludzkiej pomysłowości, która podobno nie zna granic i tak jak Wszechświat, cały czas się rozszerza. Ale nie piszę o tym zupełnie bez powodu, bo jak na wstępie wspomniałem, już niedługo w Poznaniu będzie miała miejsce konferencja e-nnovation z udziałem m.in. Michio Kaku.
Ja także tam będę jako reprezentant Antyweb.pl i już bardzo prawdopodobne jest, że dzięki staraniom organizatorów będą miał możliwość przeprowadzenia z Kaku wywiadu. Jeśli więc chcielibyście moimi ustami zapytać o coś tego wybitnego fizyka, to nie krępujcie się i piszcie w komentarzach Wasze propozycje :)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu