Agencji wydziału antynarkotykowego zostali wezwani do podejrzanej paczki zatrzymanej na granicy. Do wyśledzenia podejrzanego użyli gadżetu od Apple.
Od premiery lokalizatora od Apple w 2021 roku słyszałem już wiele mrocznych historii o wykorzystaniu AirTaga do szeroko pojętej działalności niezgodnej z prawem. Mieliśmy już kilka przypadków śledzenia i stalkingu, a nawet morderstwo, które na AirTaga rzuciło cień krytyki. Apple próbowało wielokrotnie wydawać komunikaty i ostrzeżenia przed używaniem lokalizatora niezgodnie z przeznaczenia, ale ostatecznie wyszły z tego jedynie PR-owe wydmuszki. Tym razem jednak AirTag został wykorzystany przez drugą stronę – agenci wydziału antynarkotykowego podrzucili go osobie podejrzanej o handel narkotykami.
Prasa do narkotyków zatrzymana na granicy
Historia zaczyna się w maju 2022 roku, kiedy to strażnicy graniczni przejęli na granicy dwie paczki z Szanghaju, zawierające prasę do pigułek i formowania substancji chemicznych w tabletki. Funkcjonariusze nie mieli wątpliwości, do czego służy aparatura, więc wezwali na miejsce DEA, czyli amerykańską agencję antynarkotykową.
Agenci, którzy przybyli na miejsce, postanowili po raz pierwszy w historii tej jednostki użyć komercyjnego lokalizatora do wyśledzenia potencjalnego dilera narkotyków.
Agencja antynarkotykowa testuje AirTagi. Po co, skoro nie zawsze działają?
Zamiast rekwirować paczkę, DEA po prostu dorzuciło lokalizator od Apple do środka, puszczając przesyłkę dalej, by wyśledzić adresata. Jak donosi Forbes, to pierwszy taki przypadek użycia AirTaga, jednak nie wiadomo dlaczego agenci zdecydowali się właśnie na taki krok. Gadżet nie raz okazywał się wadliwy i po prostu tracił sygnał, więc osobiście nigdy bym się nie zdecydował na takie rozwiązanie. No ale pamiętajmy, że AirTag korzysta z zasięgu innych urządzeń Apple, a tych w USA przecież nie brakuje. Nawet emerytowany detektyw z biura prokuratora generalnego w Arizonie – Brady Wilkins – stwierdził, że AirTagi „czasem działają, a czasem nie”. Skąd więc ta decyzja?
Jedna z hipotez mówi, że DEA póki co testuje skuteczność AirTagów bez oczekiwania natychmiastowych rezultatów. Mają one rzekomo mniej rzucać się w oczy i nie budzić podejrzeń tak, jak profesjonalne lokalizatory szpiegowskie. Jak jest w praktyce? Tego od DEA się nie dowiemy, bo agencja odmówiła wyjaśnień. Agenci stwierdzili jedynie, że taka procedura pozwoli śledczym na uzyskanie lokalizacji dilera lub potencjalnego rejonu rozprowadzania narkotyków.
Tylko pytanie co na to Apple? Czy nie podchodzi to pod wykorzystywanie lokalizatora niezgodnie z przeznaczeniem, na co gigant z Cupertino tak mocno zwracał uwagę? Cóż, stanowiska Tima Cooka i spółki jeszcze się nie doczekaliśmy – i prawdopodobnie się nie doczekamy – ale obstawiam, że nie są tym faktem zachwyceni, bo byłaby to czysta definicja podwójnych standardów.
„Śledztwo DEA jest kolejnym rozszerzeniem wykorzystania AirTagów do celów, które prawdopodobnie były niezamierzone przez Apple”. – Jerome Greco, prawnik z Legal Aid Society
Ostatecznie jednak udało się pociągnąć do odpowiedzialności domniemanego handlarza narkotyków, ale nie wiadomo czy wymiernie przyczynił się do tego AirTag, czy po prostu adresat był wystarczająco nierozważny, by zamówić paczkę ze sprzętem do produkcji narkotyków na swój adres domowy.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu