Lokalizator od Google to pomysł, który zdaje się wręcz krzyczeć: "będę zbierał twoje dane!". Dlatego będę trzymał się od niego z daleka.
Dziś przez wszystkie media technologiczne jak walec przetoczyła się informacja, że Google dołącza do wyścigu o budowę ekosystemu produktowego najbardziej podobnego do tego od Apple. Obok smartfonów, słuchawek, smartwacha, laptopa, tabletu i, jak wynika z ostatnich informacji, smartfona składanego, Google planuje też sprzedawać swój lokalizator. I nie ma w tym nic złego - wiele firm ma dziś takie urządzenie, z Apple i Samsungiem na czele, a dodatkowo wielu ludzi chwali sobie działanie takich urządzeń. Jednak problemem w tym wypadku nie jest samo stworzenie takiego urządzenia - problemem jest to, kto będzie nim finalnie zarządzał.
Polecamy na Geekweek: Google zaprezentuje lokalizatory w stylu Apple AirTag
Nie ufałem Google, nie ufam i prawdopodobnie nie zaufam
Mając telefon z Androidem nie da się uciec od Google. Nie i już, część rzeczy ta firma zawsze o tobie się dowie, czy tego chcesz, czy nie. Jeżeli jest się zwolennikiem prywatności, trzeba takie sytuacje traktować jako zło konieczne. Jednocześnie jednak - nie warto się w tym temacie zupełnie poddawać, ponieważ jest szereg rzeczy, które można zrobić, aby Google wiedziało o nas jak najmniej. Przede wszystkim, głęboko w ustawieniach macie zakopane zgody na takie rzeczy jak zapisywanie historii przeglądania, historii lokalizacji i generalnie aktywności na waszym telefonie. Warto je wyłączyć, chociaż oczywiście Google z naszego braku zgody może sobie nic nie robić, co pokazało wielokrotnie.
Jednocześnie, nie jestem osobą, która ma na stałe włączony GPS w telefonie. Oczywiście, korzystam z niego kiedy kompletnie nie wiem, dokąd mam jechać, ale wiem też wtedy, że przesyłam Google dane o swojej aktualnej lokalizacji i że na ich podstawie prawdopodobnie firma zna miejsce mojego zamieszkania oraz miejsca w których przebywam. Znowu - traktuje to jako zło konieczne.
Dlatego też w życiu nie kupię ich lokalizatora
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie jest duża różnica w okazjonalnym włączaniu GPS, a posiadaniu urządzenia, które non stop komunikuje swoją pozycję do twojego smartfona i przez to - do Google. Nie ma bowiem moim zdaniem takiej siły na świecie, która powstrzymałaby Google przed zbieraniem takich danych o użytkownikach i zapewne - od tego w ogóle będzie zależało, czy usługa będzie realizowana. Innymi słowy - nie da się jak w przypadku nawigacji ograniczyć w żaden sposób przejmowania danych przez Google. I również nie wiem jak dla was, ale dla mnie dane o lokalizacji to jedne z najbardziej "cennych" danych.
Google żyje ze sprzedawania danych. Komu? W jakich ilościach? Te informacje są oczywiście niedostępne dla nas, konsumentów. I tak, dla zwykłego śmiertelnika niechęć do tego, by ktokolwiek te dane posiadł może wydawać się równoznaczna z sytuacją, w której ludzie bali się "czipa" w szczepionce na covid. W końcu duża część ludzi zgadza się na każdy rodzaj śledzenia i profilowania przez Google, w tym posiadanie na stałe włączonego GPS i świat kręci się dalej.
I będzie kręcił się dalej. Problem w tym, że mnie nie kręci bycie towarem i fakt, że wszystko co zrobię ma służyć do wyświetlania mi reklam bądź próby manipulacji moim zachowaniem, co przykład chociażby wyborów w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku pokazał nazbyt dobitnie. Dlatego traktuję prywatność jako jeden z najważniejszych czynników przy wyborze technologii z których korzystam.
I choć wiem, że ideału w tym aspekcie nie da się osiągnąć, to nie znaczy to, że trzeba rzucić wszystko i zrobić dokładnie na odwrót.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu