Samsung przygotowuje dla nas matrycę o rozdzielczości 600 Mpix. Jest to dużo, ale patrząc na dotychczasowy rozwój smartfonów, można było się tego spodziewać.
Fotograficzny potwór w Twojej kieszeni. Gdzie jest granica, jeśli chodzi o aparaty w smartfonach?
Jakiś czas temu Paweł popełnił ciekawy wpis odnośnie tego, jak szybko producenci smartfonów powiększają matryce swoich aparatów, byle tylko pobić konkurencje i zaprezentować światu większe cyferki. Tyczy się to nie tylko fotografii mobilnej, ale także RAM'u, procesora czy ostatnio - szybkiego ładowania. I o ile zgadzam się z tym, że obecnie ciężko jest uzasadnić takie działania wzrostem realnych potrzeb konsumentów, to nie uważam, że są one niepotrzebne. Wręcz przeciwnie - jestem zdania, że to właśnie wyścig producentów jest tym, co napędza obecnie rynek elektroniki konsumenckiej.
Samsung szykuje aparat o rozdzielczości 600 Mpix
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym, co planują Korańczycy, trochę nie byłem w stanie dać temu wiary. Źródła potwierdzają jednak, że faktycznie Samsung pracuje nad technologią umożliwiającą robienie zdjęć w takiej rozdzielczości. Oczywiście, większość osób czytających to popuka się w głowę i powie: "a po co komu taka rozdzielczość", po czym wróci do swoich Samsungów, Huaweiów czy Xiaomi, których aparaty mają obecnie od 50 do nawet 108 Mpix. Absolutnie nie chcę nikogo obrażać - tyle po prostu wynoszą rozdzielczości sprzedawanych obecnie urządzeń. Nawet średniopółkowce, jak Realme czy Redmi są wyposażane w 64 Mpix sensory.
Paweł w swoim tekście nieco naśmiewał się z faktu, że obecnie najwyższa dostępna rozdzielczość - 108 Mpix - może zostać podwojona do prawie 200. Ja chciałbym tylko delikatnie zauważyć, że w świecie smartfonów do tej pory przeskoki w rozdzielczości aparatów rzędu 60 i więcej procent nie były i nie są aż takie niezwykłe. W ciągu 4 lat, pomiędzy Samsungiem Galaxy S a S4 rozdzielczość aparatu niemal się potroiła (z 5 do 13 Mpix). Pomiędzy oryginalnym iPhonem a iPhonem 4S różnica była jeszcze większa (2 Mpix do 8 Mpix). Przykładów można by mnożyć. W takim kontekście trzykrotny przeskok, który proponuje Samsung (z 200 na 600 Mpix) nie wydaje się niczym niezwykłym. I tak - te liczby także na mnie robią wrażenie, ale głównie dlatego, że są duże same z siebie.
Matryce rosną i nic na to nie poradzimy
Redakcyjny kolega Kamil zaznaczył bardzo ważną rzecz w rozmowie na Slacku - każdego dnia wybrałby 12 Mpix zdjęcia z iPhona niż 108 Mpix z Samsunga. I zgadzam się z tym, ponieważ pomimo tego, że od technologicznej strony osiągnięcie takiej rozdzielczości jest imponujące, o tyle póki co nie idzie za tym pożądana jakość. Wpływ na nią ma bowiem wiele innych, ważniejszych od rozdzielczości czynników, a przede wszystkim - rozmiar matrycy. Przy czym słowem kluczowym jest tu - póki co. Pokaże to na przykładzie innego aspektu fotografii mobilnej. Przez lata narzekaliśmy, że zdjęcia nocne robione telefonami wyglądają w najlepszym razie przeciętnie, a zazwyczaj - po prostu źle. Pojawiały się głosy "a po co to komu", "w nocy i tak telefon się do niczego nie nadaje". Mimo to prawie każdy producent chwalił się dedykowanym trybem nocnym i rozwijał go w swoich telefonach. Aż po pewnym czasie na rynek przyszedł Huawei ze swoją serią P40 i nagle wszyscy zaczęli zachwycać się, jak dużo światła potrafi on wychwycić nawet w kompletnie ciemnym pomieszczeniu. Znikąd okazało się, że fotografia mobilna w nocy ma jednak sens i warto było ją rozwijać.
Z dużymi rozdzielczościami w smartfonach jest podobnie - póki co nie mamy dla nich dobrego zastosowania, ponieważ rezultaty przez nie generowane są po prostu niezadowalające. Dokładnie tak samo jest ze 100-krotnym zoomem. Jednak mało kto, mając w ręku Samsunga Galaxy S20 i S7 wybierze robienie zdjęć tym drugim. Jakość fotografii bowiem ciągle się polepsza, matryce rosną, a większa rozdzielczość jest po prostu naturalną częścią tego procesu, na który nie ma co się złościć. Jestem też przekonany, że jeżeli za kilka lat aparaty w smartfonach dojrzeją jeszcze bardziej, to duża grupa ludzi nie będzie chciała słyszeć o rozdzielczości mniejszej niż 100 Mpix, ponieważ będzie ona dawała, inaczej niż dziś, realne korzyści i lepszą jakość.
Aparaty to jeden z czynników rozwoju smartfonów
Jakiś czas temu pisałem wam o tym, co znajduje się "pod maską" smartfonów - ile maksymalnie możemy mieć RAMu, dlaczego jego szybkość ma znaczenie oraz po co nam jest szybka pamięć. We wszystkich tych wpisach wskazałem, że większym niż gry i aplikacje wyzwaniem dla telefonów będzie niedługo zapis i edycja wysokiej jakości zdjęć i plików wideo. Jeżeli obecne aparaty potrafią nagrywać filmy w 8K, a technologicznie jesteśmy już przygotowani nawet na 16K, pomyślcie - ile będzie ważył plik wideo nagrany 600 Mpix aparatem? Ile mocy obliczeniowej będzie potrzeba, by 600 Mpix zdjęcie zostało zrobione bez opóźnień? Ile pamięci RAM zajmie program do edycji takiego pliku? Odpowiedź na te pytania brzmi: dużo. I właśnie dlatego też widzimy, że wraz z aparatami rozwijają się inne podzespoły, czasem znacznie powyżej tego, co uważamy za rozsądne. Smartfon z szybką pamięcią wewnętrzną 2 TB? Patrząc na rozmiary zdjęć z 600 Mpix aparatu - tak, poproszę. 5G do transferu tych plików? Jak najbardziej! 16 GB RAM? Może wystarczy...
Przeświadczenie o tym, że tu i teraz osiągnęliśmy technologiczną dojrzałość absolutną było weryfikowane przez historię wiele razy, szczególnie w przypadku sprzętu komputerowego. Myślenie o tym, że nie powinno być wyższej niż tu wpisz wartość rozdzielczości w smartfonach to trochę jak chęć zamknięcia biura patentowego przez Charlesa Duella w 1899 r., ponieważ "wszystko, co było do wynalezienia, zostało już wynalezione". Jeżeli za 20 lat wpis ten będzie jeszcze dostępny w internecie, to chętnie do niego wrócę i podlinkuję w recenzji budżetowca, z aparatem o rozdzielczości zaledwie 1 Gigapiksela...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu