Gdy kilka lat temu pisałem o cienkich smartfonach, to dotyczyło to modeli o grubości niewiele poniżej 10 mm: 9 mm to był naprawdę przyzwoity wynik. Co...
Gdy kilka lat temu pisałem o cienkich smartfonach, to dotyczyło to modeli o grubości niewiele poniżej 10 mm: 9 mm to był naprawdę przyzwoity wynik. Co tam przyzwoity, ludzie robili wow i kiwali głowami z podziwem. Przecież tradycyjne komórki wydawały się przy tym niezwykle grubym i nieatrakcyjnym towarem – legendarna Nokia 3310 miała aż 22 mm. A teraz? Teraz obserwujemy zmagania, które przybrały już karykaturalną formę.
Kilka tygodni temu pisałem o smartfonie Gionee, który trafił do Księgi rekordów Guinnessa za sprawą swoich wymiarów, a konkretnie grubości – producentowi udało się osiągnąć niewiele ponad 5 mm. Ten model został zdetronizowany przez sprzęt firmy Oppo, smartfon R5, któremu niedawno poświęciłem część tekstu. Chiński producent wysoko zawiesił poprzeczkę, udało mu się zejść poniżej 5 mm i z wynikiem 4,85 mm miał pewnie nadzieję na dzierżenie berła przez kilka miesięcy. Przynajmniej. Chyba niewiele z tego wyjdzie – na horyzoncie majaczy już sprzęt firmy Vivo o grubości 4,75 mm.
Pod koniec XX wieku telefony były odchudzane o centymetry, jeszcze dekadę temu wrażenie robiło zejście o kolejny milimetr. Dzisiaj są to już dziesiąte części milimetra. Za jakiś czas wyniki będą pewnie podawane z dokładnością do setnych części milimetra, bo "ścięcie" 0,1 mm będzie już sporym wyzwaniem, a jakoś przecież wybić się trzeba. Można oczywiście kombinować z nowymi funkcjami, materiałami, komponentami, ale kto by się bawił w takie rzeczy, jeśli można wokół siebie zrobić szum bijąc konkurencję na polu grubości urządzenia. Bo co przysłuży się bardziej klientowi: cienka obudowa czy np. szybkie ładowanie akumulatora?
Pytam przewrotnie, bo prawda jest taka, że wina (o ile oczywiście uznamy, że kogoś należy obwiniać za ten dziwny wyścig na dziesiąte części milimetra) leży też po stornie mediów i klientów. Można stwierdzić, że producent mami klienta i wmawia mu, że potrzebuje cienkiego (super cienkiego) smartfonu, ale klient najwyraźniej chce być mamiony i dostać bardzo cienki sprzęt, który za jakiś czas będzie przypominał plaster sera. Mam przy tym nadzieję, że nie będzie się on np. zwijał jak plaster sera. No chyba, że zostanie do tego odpowiednio przystosowany i to będzie bonus, a nie wypadek towarzyszący wsadzeniu smartfonu do torebki.
Przyznam, że jestem ciekaw, czy odchudzanie sprzętu uprawiane przez niektórych producentów jest w stanie przyciągnąć klientów. Czy jest tak, że ktoś kupuje smartfon X, bo to najcieńszy model na świecie. A jeśli są tacy ludzie, to ilu ich jest? Aż tylu, że producenci z Państwa Środka czynią starania, by zbić wynik o część milimetra i zrobić wokół tego szum?
Grafika tytułowa: Gionee Elife S5.1, niżej model Oppo R5, na Vivo X5 trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu