Jedną z zalet samochodów elektrycznych jest prostota ich budowy. Trzeba jednak pamiętać, że na dziś problemy w tych pojazdach mogą pojawiać się nawet częściej, niż przeciętnie. Producenci najczęściej borykają się z tematem optymalizacji oprogramowania i pracy baterii.
48 tys. Fordów Mustang Mach-E do serwisu, wydawanie klientom wstrzymane
Ford Mustang Mach-E
Chwaliłem ostatnio elektryfikacyjną rewolucję, na którą zdecydował się CEO i zarząd Forda. Uważam, że koncern ma duże szanse mocno poprawić swoją pozycję, w stosunku do spóźnionej konkurencji ze „starego świata” motoryzacyjnego. Jednak za ostre wejście w „nowe” trzeba też zapłacić frycowe i Ford przekonuje się o tym na przykładzie Forda Mustanga Mach-E.
Ford wezwał właścicieli ponad 48 tys. sztuk tego modelu do serwisu i jednocześnie wstrzymał w salonach wydawanie już sprzedanych egzemplarzy klientom. Sprawa dotyczy około połowy z dotychczas sprzedanych Mustangów Mach-E. Sprawa dotyczy tego, co w elektrykach jest najbardziej problematyczne, akumulatorów.
Złącza ogniw wysokiego napięcia mają się z jakiegoś powodu przegrzewać, co może spowodować całkowitą utratę napędu. Taka awaria jest możliwa zarówno na postoju, jak i w czasie jazdy, problem z perspektywy bezpieczeństwa jest poważny.
Samochody dotknięte tym problemem wyprodukowano pomiędzy 27 maja 2020 a 24 maja 2022 r., ale o dziwo nie dotyczy to wszystkich egzemplarzy z tego okresu.
Trwa aktualizacja samochodu
Błąd, jak twierdzi Ford, jest możliwy do usunięcia programowo, w tym celu zostanie przygotowana aktualizacja oprogramowania jednego z pokładowych diagnostycznych modułów sterujących oraz modułu zarządzającego energią akumulatora. Aktualizacja ma trafić do klientów w lipcu, samochody będzie można zaktualizować przez sieć lub u dealera.
Co ciekawe, w przeciwieństwie do słynnej i bolesnej dla GM sprawy Chevroleta Bolt, Ford nie zdecydował się na wydanie zalecenia zaprzestanie użytkowania pojazdów będących w posiadaniu klientów. Warto jednak podkreślić, że firma bardzo szybko zareagowała na pierwsze doniesienia o problemach i całą akcję rozpoczęła, zanim zainteresował się nią amerykański organ nadzoru, National Highway Traffic Safety Administration.
Błąd programowy czy łata na hardware?
Pozostaje oczywiście pytanie, czy źródłem problemów jest oprogramowanie, czy też źle zaprojektowane, wyprodukowane, bądź zamontowane ogniwa. Fakt, że tylko część samochodów z tego okresu to dotyczy, może być poszlaką mówiącą o tym, że problem jest sprzętowy, a oprogramowanie tylko tak „zetnie” parametry pracy układu, żeby nie pozwolić mu na przegrzanie.
To może jednak skutkować obcięciem osiągów, taką sytuację miała kiedyś Tesla i skończyło się to dla niej pozwem zbiorowy i wypłaceniem odszkodowań. Tyle że w tamtym przypadku sprawa dotyczyła niewielkiej ilości samochodów, tutaj jest to już kilkadziesiąt tysięcy.
Może być też jednak tak, że Ford zmienił w dotkniętych sprawą pojazdach jakieś podzespoły na inne, a zapomniał zoptymalizować pod nie oprogramowanie. Chwały takie coś by im nie przyniosło, ale z pewnością byłby to dla wszystkich lepszy i potencjalnie znacznie tańszy scenariusz.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu