Motoryzacja

Wielki samochodowiec ostatecznie zatonął. Zgadnijcie co podtrzymywało pożar

Krzysztof Kurdyła
Wielki samochodowiec ostatecznie zatonął. Zgadnijcie co podtrzymywało pożar
Reklama

Kilka tygodni temu napisałem artykuł o pożarze „Felicity Ace”. Zamiast podniecić się płonącymi Lambo, zadałem pytanie, czy transportowce są przygotowane przeciwpożarowo na erę EV. Fanboje tej technologi rzucili mi się do gardła, tymczasem już na tym statku z bateriami były problemy...

Chemia i fizyka nie negocjują

Oczywiście moje pytanie nie było bezzasadne. Każdego, kto wie jak działa „chemia” baterii, a co za tym jak może zachować się tak duże ogniwo w przypadku uszkodzenia, powinna zastanowić wizja bezrefleksyjnego ładowania np. 4000 tego typu pojazdów na statek. Samochodów dodajmy ciasno upakowanych w ładowniach pod pokładem, miejsce na statku jest przecież niezwykle cenne...

Reklama

Nie chodziło mi w tamtym artykule o ryzyko wzniecenia pożaru, te w elektrykach trafiają się o wiele rzadziej niż w tradycyjnych samochodach. Chodziło o to, że niezależnie od źródła pierwotnego ognia, zapłon pojedynczego samochodu może być ciężki do opanowania przy pomocy standardowych procedur gaśniczych.

Już choćby ze względu na to, że baterie mają własne „zapasy” tlenu w tlenkach metali, ludziom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo statku (albo chociaż jego ubezpieczycielom) powinna zapalić się lampka ostrzegawcza...

Ta cecha w połączeniu z wysoką reaktywnością tych ogniw, grozi bardzo szybkim rozprzestrzenieniem się niemożliwego do szybkiego ugaszenia pożaru na cały statek. Toksyczne opary, będące efektem pożaru ogniw, mogą skutecznie uniemożliwić strażakom dotarcie do zakamarków ładowni... pułapek jest tu naprawdę sporo.

Fan vs Fanboy

Jako fanowi samochodów BEV, wydawało mi się zawsze, że w przeciwieństwie do zwolenników aut wodorowych, nie ma w tej grupie ludzi prezentujących sekciarskie wzmożenie na tym kierunku. BEV mają swoje wady i zwracanie uwagi na zagrożenie nie powinno być powodem do jakichkolwiek nerwów.

Tymczasem w komentarzach sporo komentatorów naskoczyło na mnie, jakbym obraził jakąś świętość. Tymczasem już dwa dni później Reuters i parę innych agencji podały informacje, że choć statek nie przewoził samych elektryków, a większość baterii była w hybrydach (mniejsze ogniwa) to właśnie ich obecność przedłużała pożar i uniemożliwiała skuteczną akcję gaśniczą.

Efekt? Dziś marynistyczne portale podały, że mocno wypalony statek zatonął niedaleko Azorów. Myślę, że ta wersja demo już jest analizowana i jej efekty zobaczymy niedługo. W pierwszej kolejności zapewne tak jak sugerował jeden z rozsądnych komentatorów w stawkach ubezpieczeniowych.

Za tym będą jednak musiały iść zmiany proceduralne, a być może i konstrukcyjne jeślii chodzi o takie statki. Mam wrażenie, że sprawa ma szanse zostać rozwiązana bardzo szybko, jeśli zabierze się za to Tesla. To jej powinno zależeć najbardzej, a Elon Musk działa szybko i sprawnie. Pozwolę więc sobie na ostrożny optymizm.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama