Motoryzacja

Elektryczny Ford Mustang jak Mercedes A-klasse, nie przeszedł testu łosia

Krzysztof Kurdyła
Elektryczny Ford Mustang jak Mercedes A-klasse, nie przeszedł testu łosia
Reklama

Mercedes klasy A zdobył ogólnoświatową sławę, ale nie z tych względów, na jakie liczył producent. Wywrotki w testach łosia udało się opanować dopiero wtedy, gdy samochody dostały ESP. Teraz przed podobnym problemem stoi Ford, tyle że u niego to właśnie ESP może być problemem.

Bez elektroniki nie ma jazdy

Jednym z niezbyt fajnych trendów w nowoczesnej motoryzacji jest projektowanie nowych samochodów tak, że ich układy jezdne często są niebezpieczne, jeśli nie działają wszystkie system kontroli jazdy, jakie producent zdołał w nie upchnąć. Cała sprawa miała swój początek właśnie w czasach premiery wspomnianego Mercedesa, kiedy elektronika uchroniła producenta przed kosztownym przeprojektowaniem całego samochodu.

Reklama

Podobne problemy i rozwiązania mieli też i inni twórcy, np. Audi musiało dołożyć ESP i spoiler do wszystkich modele Audi TT, żeby opanować problem nadsterowności kończącej się kolejnymi wypadkami. Długo nie trzeba było czekać na pojawienie się trendu, aby nie poświęcać już tak dużo uwagi projektowaniu układów jezdnych, a zamiast tego powierzyć nadzór nad tymi aspektami kolejnym, coraz bardziej zaawansowanym układom elektronicznym.

Elektryczna rewolucja

Pojawienie się na rynku zaawansowanych samochodów elektrycznych, cały proces jeszcze pogłębiło, te samochody to już w ogóle są komputery na kółkach, w których praktycznie każdy aspekt jest nadzorowany i kontrolowany przez zaawansowane algorytmy. Niemniej są też dobre strony tej rewolucji, bazujące całkowicie na elektronice samochody elektryczne mają swoje instalacje z reguły znacznie bardziej dopracowane, z układami zapewniającymi redundancję na poziomie lotniczym (i nie mam na myśli Boeinga), niż spalinowa konkurencja. Do tego w samochodach elektrycznych duży wpływ na bezpieczeństwo jazdy ma nisko położony, dzięki akumulatorom, środek ciężkości. Dzięki wspomnianym cechom samochody elektryczne w testach układów jezdnych wypadają z reguły bardzo dobrze.

Amerykańskie nie skręcają

Stąd widać duże zaskoczenie wynikami, jakie w słynnym teście łosia osiągnął Ford Mustang Mach-E, określany jako forpoczta elektrycznej rewolucji tego koncernu. W testach przeprowadzonych przez szwedzką agencję motoryzacyjną Teknikens Värld, Mach-E problemy ze stabilnością miał nawet przy niskich prędkościach, a przy wyższych wyleciał po prostu z trasy.

Przetestowany równolegle Hyunday IONIQ 5 oraz testowane wcześniej Tesle 3 oraz Y swoje przejazdy wykonały wzorowo, przechodząc to zadanie nawet z prędkościami dochodzącymi do 80 km/h. Tymczasem Mach-E wymagał od kierowcy czujności już powyżej 60 km/h, a powyżej 70 km/h nawet to nie było w stanie powstrzymać samochodu przed wypadnięciem z trasy. Na filmie widać, że tyłem Fordem miota tak mocno, jakby chciał udowodnić, że zasługuje na swoją „końską” nazwę.

Dziennikarze sugerują, że winnym problemów jest źle zestrojony system kontroli trakcji, co dla Forda byłoby akurat dobrą wiadomością. Problemy z niedopracowanym oprogramowaniem, da się rozwiązać zwykłą aktualizacją (do tego zjawiska musimy się już po woli przyzwyczajać). Jeśli jednak popełniono błędy na etapie projektowania samochodu, np. źle rozkładając masę akumulatorów, czy dokładając zbyt miękko zestrojone do dużej wagi zawieszenie, to cała sprawa może być znacznie bardziej kosztowna. Tak czy inaczej, Ford w przypadku swojego najważniejszego modelu notuje sporą wpadkę wizerunkową.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama