W teorii prosta wymiana jednego elementu w zmywarce nie powinna zająć więcej niż 15 minut. W praktyce okazało się, jak bardzo współczesne AGD nie jest nastawione na samodzielny serwis.
Jak zapewne wiele osób wie, jestem zagorzałym zwolennikiem prawa do naprawy własnych sprzętów, czy to samemu, czy to w serwisie, który się wybierze. Niestety, producenci myślą zgoła inaczej, ponieważ dla nich sprzęt, który tylko oni mogą naprawić, to sprzęt, na którym można zarobić 2,3 czy nawet 4 razy. A następnie, po dacie zakończenia wsparcia czy produkcji części zamiennych - zmusić konsumenta do kupienia nowego. A najlepiej - zaprojektować urządzenie tak, by przypadkiem nie pożyło na rynku za długo.
Polecamy na Geekweek: Czas zamieszkać na dnie oceanów? Brytyjczycy zbudują podwodne miasto!
I tak - oczywiście tutaj bardzo łatwo podnieść też wiele kwestii pobocznych. Planowe postarzanie produktu nie zawsze musi być celowe, a często jest efektem miniaturyzacji czy dodawania nowych funkcji, które wszyscy lubimy. Tak samo z serwisami - te nieatoryzowane mogą "odwalać fuszerkę" i nie trzymać standardów jakości, jak najbardziej to się zdarza.
Tyle, że dla mnie prawo do naprawy to prawo, nie obowiązek. Jeżeli klient chce - powinien mieć prawo wyboru, czy chce zapłacić więcej i oddać urządzenie do autoryzowanego serwisu, zapłacić mniej i oddać do nieautoryzowanego czy też naprawić daną rzecz sam. O tym, jak sytuacja wygląda miałem nieprzyjemność przekonać się ostatnio, kiedy musiałem (chciałem) naprawić swoją zmywarkę.
Na własnej skórze przekonałem się, jak "antykonsumencko" budowane są dziś sprzęty
Problem w mojej zmywarce (z perspektywy czasu) wydawał się dosyć banalny - wyświetlony error i brak odpompowywania wody. Error dotyczył nagrzewnicy, był po prostu efektem błednego wskazania czujników, natomiast problem z wodą pozostawał. W takiej sytuacji oczywiście pierwszym kandydatem jest "standardowe" czyszczenie - demontaż wewnętrznego filtra oraz sprawdzenie, czy ramiona pompy odpływu mogą obracać się swobodnie. U mnie wszystko było na tip top, jednak problem pozostawał.
Jako, że mam zmywarkę kompletnie zabudowaną, zakładam, że w tym momencie duża część osób zwyczajnie wezwałaby serwis, nie chcąc męczyć się samemu z problemem - i jak najbardziej można tak zrobić. Jednak mi nie widziało się czekać kilka dni, ani też wydawać masy pieniędzy na coś, co "przecież nie może być tak trudne". Wyjąłem więc zmywarkę z zabudowy i zacząłem szukać, co może być źródłem problemu. Pierwszy sygnał pt. "nie chcemy byś rozmontowywał nasz sprzęt" zobaczyłem już na początku, a było to użycie śrub typu torx, w sytuacji, gdzie rzeczone śruby nie są potrzebne i spokojnie wystarczyłyby zwykłe krzyżaki, ale to akurat wydaje się być standardem rozpowszechnionym w branży, więc nie będę na to narzekał.
Oczywiście, w moim przypadku wiedza odnośnie tego, co zrobić, żeby usunąć problem pochodziła głównie z manuali serwisowych w internecie, gdzie duża część wskazywała na zatkany bądź zrolowany wąż odpływowy. I co ciekawe - duża część z nich pokazywała, że wystarczy go odpiąć od tyłu zmywarki i wyczyścić. Próbując to samo zrobić u siebie najpierw musiałem rozmontować część boku zmywarki, aby dostać się do tylnej części "trzymającej" ów wąż, tylko po to, by zorientować się, że ten przez ową część przechodzi i znika pod zmywarką. Po odmontowaniu kolejnego elementu (który definitywnie nie chciał dać się odmontować) okazało się, że wąż podłączony jest na stałe do wielkiego plastikowego systemu dystrybucji wody "na stałe" i jego odmontowanie bez rozebrania całej zmywarki jest... niemożliwe. Jeżeli coś się z nim stanie - nie ma opcji jego wymiany przez użytkownika.
Jednak mając dostęp do tej części zmywarki zobaczyłem, że pomimo, iż ta dalej nie odpompowuje wody, w wężu okresowo pojawia się jakieś małe ciśnienie - tak jakby pompa "chciała" wystartować. Z resztą - pompa była jedynym elementem mechanicznym, który pozostał w tej układance. Ta jednak znajdowała się pod zmywarką i tutaj również wszystkie tutoriale pokazywały, że jej wymiana jest możliwa i nie ma z nią większych problemów. Nie w moim wypadku, ponieważ elementy możliwe do demontażu tam nie były nawet bliskie bycie możliwymi do demontażu w moim wypadku. W końcu udało mi się dosięgnąć do pompy i ją odkręcić (co samo w sobie było zadziwiająco łatwe, siedziała na klipsy), zamówić nową i ją wymienić.
Cała operacja kosztowała mnie więc... 60 zł, bo za tyle chodzi ta konkretna pompa na Allegro. Jednocześnie jednak przez cały czas zastanawiałem się, ile osób zdecydowało by się chodzić dookoła tego urządzenia zastanawiając się co zrobić, czy wręcz - w obawie że coś zepsują - wezwać serwis. Jako, że mieszkam w Warszawie, jestem przekonany, że taka usługa kosztowałaby co najmniej kilkaset złotych w przypadku technika, który przyjechałby na miejsce, a w przypadku producenta - jeszcze drożej i wymagałoby to wzięcia urządzenia do siebie.
I nie - moja zmywarka nie ma jakiś super zaawansowanych funkcji, więc niektóre rozwiązania konstrukcyjne, jak brak możliwości łatwego wyczyszczenia węża odpływowego czy wymiany elementów eksploatacyjnych, nie mają dla mnie uzasadnienia. Nie chcę się tu wyżywać na konkretnym producencie, ponieważ nie jest to odosobniony przypadek takiego designu w kwestii elektroniki użytkowej. Czy prawo do naprawy to zmieni? Mam nadzieję, choć w tym aspekcie jestem umiarkowanym optymistą.
Mieliście podobne przeboje ze swoim AGD?
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu