Świat

Zła Unia zakazuje dobrych odkurzaczy? To nie tak...

Maciej Sikorski
Zła Unia zakazuje dobrych odkurzaczy? To nie tak...
Reklama

Godzinę temu pojawiło się kalendarium, krótki przegląd wydarzeń z przeszłości. Prz tej okazji niektórzy pewnie zastanawiają się, w jaki sposób w histo...

Godzinę temu pojawiło się kalendarium, krótki przegląd wydarzeń z przeszłości. Prz tej okazji niektórzy pewnie zastanawiają się, w jaki sposób w historii zapisze się dzisiejszy dzień. Kto się urodzi, umrze, jakiego odkrycia dokona mało znany do tej pory człowiek mieszkający po drugiej stronie globu… Podejrzewam, że w Wikipedii znajdzie się wpis o zmianie unijnych przepisów dotyczących odkurzaczy. Zmianie, która wywołuje spore emocje, a która moim skromnym zdaniem, nie jest tak zła, jak ją wielu maluje.

Reklama

Część z Was wie pewnie o czym mowa, innym mogę polecić przejrzenie zasobów Sieci – nie brakuje tekstów na ten temat. W wielkim skrócie napiszę, że unijni urzędnicy zabrali się za odkurzacze o dużej mocy i zakazali ich produkcji oraz importu. Sklepy nadal mogą sprzedawać modele o mocy powyżej 1600 W, ale tylko do wyczerpania zapasów – potem będą musiały zaproponować klientom odkurzacze o słabszych silnikach. I spełniające kilka innych warunków stawianych przez UE. A to pierwsza tura zmian – druga nastąpi w roku 2017, gdy sprzęt zostanie jeszcze bardziej "osłabiony".

Te wydarzenia natychmiast wzbudziły sprzeciw osób, które mają zastrzeżenia do zasad funkcjonowania Unii, rozbuchanej biurokracji, próby przejęcia kontroli nad wszystkim, mieszania się do spraw, które trzeba pozostawić w spokoju. Rozumiem ten sprzeciw, też bawią mnie niektóre unijne przepisy, nie jestem zwolennikiem kontrolowania każdego elementu naszego życia, przesadnej ingerencji państwa/wspólnoty w gospodarkę. Ale dostrzegam jednocześnie drugą stronę medalu: zmiana przepisów może zachęcić firmy do wprowadzania innowacji w odkurzaczach.

Ktoś stwierdzi, że wymuszone innowacje to jakaś karykatura, żart, na który mogli się zdecydować jedynie w Brukseli. Optymistycznie zakładam jednak, że kłoda, którą rzucono teraz pod nogi niektórym producentom, zmotywuje ich do pracy. A właściwie zmusi: będą chcieli utrzymać się na rynku, dotrzeć do klientów i przekonać ich do swoich odkurzaczy. Te ostatnie muszą być jednak dobre – o mniejszej mocy silnika, ale większej mocy ssania. Do tej pory firmom mogło nie zależeć na inwestowaniu w prace badawcze, bo klient i tak kupował mocarny odkurzacz, który gwarantował czystość. W nowych warunkach celem jest stworzenie solidnego, wydajnego i energooszczędnego modelu. Nad tym trzeba popracować, ale zadowalający efekt jest pewnie w zasięgu producentów.

Na AW rzadko piszemy o odkurzaczach, ale praktycznie każdego dnia pojawia się wpis dotyczący smartfonów. Dobrze wiecie, że korporacje z tego rynku biorą udział w "wyścigu zbrojeń", pakują do urządzeń potężne komponenty, których i tak nie jesteśmy w stanie wykorzystać. Jasne, że nie jest to wyłącznie wina firm, bo klientom podoba się owo starcie na gigaherce i gigabajty. Często pojawiają się jednak komentarze, w których czytamy, że firmy powinny się zabrać za baterie, a nie dodawanie kolejnych rdzeni w mobilnych procesorach. I tu pytanie: nie chcielibyście, by jakiś organ „skłonił” producentów do wzmożonych prac nad zwiększeniem wydajności smartfonów?

Nawet, jeśli wiele osób napisze za chwilę, że przedkłada wolność nad wydajniejsze baterie, to zakładam, że jednak chcielibyście tych lepszych akumulatorów. Tak samo można chcieć odkurzacza, który przy mniejszym poborze energii elektrycznej dobrze posprząta mieszkanie. Ja tego chcę. I liczę na to, że zmiana przepisów przyniesie pozytywne skutki.

Źródło grafiki: eu-nited.net

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama