Świat

Rzucimy rękawicę Microsoftowi, Google i Apple

Maciej Sikorski
Rzucimy rękawicę Microsoftowi, Google i Apple
Reklama

Branżowe media często dostarczają (w oparciu o dane producentów i firm analitycznych) informacje dotyczące rynku systemów operacyjnych. Dowiadujemy si...

Branżowe media często dostarczają (w oparciu o dane producentów i firm analitycznych) informacje dotyczące rynku systemów operacyjnych. Dowiadujemy się, jak bardzo segment mobilny został zdominowany przez Androida, jaką pozycję ma w tym ekosystemie Google, która korporacja najwięcej zarabia na zielonym robocie, jak radzą sobie w tych warunkach Apple i dobrze wszystkim znany Windows. Wieści przybywa, dochodzi do pewnych zmian, ale wielkich tąpnięć brak. I cały czas pojawia się pytanie: czy na tej scenie może się pojawić jeszcze jeden bohater?

Reklama

Ta kwestia przewija się w dyskusjach związanych z rynkiem IT od lat. Zazwyczaj przy okazji wprowadzenia na rynek nowego produktu – wystarczy wspomnieć o platformie Firefox OS, która miała zagrozić Androidowi i odebrać mu najniższą półkę cenową rynku ultramobilnego. Skończyło się na zapowiedziach (póki co), ale przez jakiś czas w sektorze dyskutowano na ten temat. Nie tylko konkretnego produktu, lecz tego, czy dzisiaj jakiś OS ma szansę urwać sporą część branży.

Uwagę temu zagadnieniu poświęciłem kilka miesięcy temu, gdy pisałem o COS, czyli China Operating System. Chińczycy przekonywali wówczas, że nie chcą być uzależnieni od systemów operacyjnych zachodnich firm (to sprowadza się do dostawców z USA) i prowadzą prace nad własnymi rozwiązania. Trudno się temu dziwić – Chińczycy mają już potężnych producentów sprzętu, szykują się do globalnej ekspansji, ale na polu systemowym natrafiają na spory problem.

Wracam do tematu, ponieważ w mediach pojawiła się kolejna zapowiedź systemu operacyjnego z Państwa Środka. Prezentacja produktu ma nastąpić w październiku, początkowo system będzie przeznaczony dla komputerów, potem wyłoni się wersja dla sprzętu mobilnego. I znów pojawiają się deklaracje, że to krok, który pozwoli Chińczykom uniezależnić się od Microsoftu, Google i Apple. Chiński sen będzie miał szansę się ziścić, a Zachód powinien drżeć i spoglądać jesienią w stronę Pekinu...

Problem (z punktu widzenia Chin) polega na tym, że póki co wiele mówi się na temat ich alternatywnych systemów, ale niewiele z tego wynika. Co ciekawe, sami Chińczycy przyznają, że projekty mające na celu stworzenie nowych OS są niedofinansowane, a prace stoją w miejscu z powodu starć poszczególnych grup tworzących te systemy. Czy to może dziwić? Nie do końca – po raz kolejny okazuje się, że narzucanie jakichś rozwiązań i odgórne wprowadzanie (a wcześniej stworzenie) nowego produktu to spore wyzwanie – nawet w Chinach.

Przyznaję, że z wielkim zainteresowaniem obserwuję to co dzieje się wokół chińskich systemów operacyjnych i czekam na rozwój wypadków, bo mogą one udzielić odpowiedzi na kilka ważnych pytań. Nie tylko o to, czy nowy system ma szansę przebić się na dzisiejszym rynku, ale też o to, czy da się tego dokonać w sposób odgórny, z udziałem państwa. Na zamówienie. Rynek w Państwie Środka jest w poważny sposób kontrolowany przez władze i urzędników, ale zmiany w świecie nowych technologii wywarły wpływ na te struktury i możliwe, że trochę w nich namieszały. Może się okazać, że w takich warunkach niektórych rzeczy po prostu nie da się kontrolować i narzucać. Nie udało się skopiować Doliny Krzemowej i dokonać przełomu technologicznego poza Kalifornią, niewykluczone, iż nie uda się wprowadzić na rynek alternatywy dla Androida. Przynajmniej nie we wspomniany sposób.

Zagadnienie nowych OS, a zwłaszcza nowych "zamawianych" OS będzie w najbliższym czasie eksploatowane. Powodem są wydarzenia na globalnej scenie politycznej i związane z nimi kwestie biznesowe. Chińskie czy rosyjskie władze z pewnością zdawały sobie sprawę z tego, jakie możliwości ma NSA współpracująca z amerykańskimi korporacjami i nie potrzebowały do tego rewelacji Snowdena. Ten ostatni wywołał jednak ferment wśród zwykłych użytkowników nowych technologii – teraz mogą być oni bardziej przychylni „narodowym” rozwiązaniom. A władze spróbują to wykorzystać.

Rosjanie toczą gospodarczy bój (póki co to raczej skromna wojenka podjazdowa) z Zachodem i hasła stworzenia swojego OS padają u nich na podatny grunt. Przynajmniej w teorii – dopiero za jakiś czas przekonamy się, czy kontestowanie rozwiązań z Zachodu może się przerodzić w tworzenie własnych produktów. To samo dotyczy Chin, które w ostatnich miesiącach postanowiły napiąć swoje stosunki z amerykańskimi korporacjami. Podejrzewam, że ich śladem mogą pójść inne kraje/regiony. Nie wykluczam, że koncepcje własnego systemu operacyjnego pojawią się w UE.

Reklama

Czy to doprowadzi do jakichś pozytywnych zjawisk? Wszak pojawiają się już glosy przekonujące, że ewentualna dominacja Androida będzie w dłuższej perspektywie utrapieniem dla wszystkich zainteresowanych stron. W takim ujęciu powinno się kibicować projektom nowych OS - nawet, jeśli nie powstają oddolnie. I jest w tym trochę racji, ale na razie po prostu nie ma czego oceniać i nad czym się pochylać - pogadamy, gdy nowe systemy ujrzą światło dzienne i trafią na rynek. To on zweryfikuje, czy ten kierunek rozwoju ma w ogóle sens.

Źródło grafiki: youtube.com

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama