W jednej, konkretnej chwili wokół Ziemi może krążyć nie jeden, a nawet sześć księżyców. Nie takich dużych i majestatycznych jak nasz główny srebrny satelita, lecz drobnych i wręcz niezauważanych — fragmentów Księżyca wyrzuconych w kosmos, które na moment wracają, by zatańczyć na ziemskiej orbicie.

Każde uderzenie meteorytu w powierzchnię Księżyca ma swoje konsekwencje, a takich uderzeń było w historii naprawdę mnóstwo. Taki materiał leci w przestrzeń niczym pociski z gigantycznej procy. Większość z tych odłamków ucieka ku Słońcu — i nie wraca. Ale część daje się złapać w grawitacyjne sidła Ziemi.
Owe odpryski — fragmenty skał o średnicy mniejszej niż 2 metry — czasem przez chwilę krążą wokół naszej planety: średnio przez dziewięć miesięcy. Potem lecą dalej, jakby nigdy nas nie spotkały.
Grawitacyjny taniec
Odrobinę jak kosmiczna dyskoteka. Partnerzy do tańca się zmieniają, czasami ktoś pójdzie do baru, ktoś przyjdzie, albo ktoś wyjdzie i już nie wróci. Tak właśnie wygląda orbita miniksiężyców. Żaden z nich nie zostaje na długo. Ich trajektorie są kapryśne, orbitę zmieniają szybko, a Ziemia przejmuje je tylko na chwilę.
Badania opublikowane w czasopiśmie "Icarus" sugerują, że w danym momencie wokół Ziemi może krążyć średnio 6,5 "miniksiężyca", a winowajcą tego stanu rzeczy jest nasz "główny" Księżyc. I aby być z Wami w porządku... to statystyczne wyliczenie, prognoza — nie pewnik. Skala niepewności jest spora, a algorytmy to jedynie modele na bazie naszych domysłów. Konsensus jest jednak taki, że w tym momencie wokół Ziemi fruwa sobie 6,5 księżyca.
Skąd się biorą i dlaczego ich nie widzimy?
W przeszłości sądzono, że miniksiężyce pochodzą z pasa asteroid między Marsem a Jowiszem. Ale coś się zmieniło. Najnowsze odkrycia — z 2016 i 2024 roku wskazują na ich nieco inny rodowód. Ich skład i trajektoria nie pasują do typowych asteroid. Pasują do kraterów na naszym Księżycu.
Problem w tym, że te obiekty są mikroskopijne w skali astronomii. Przypominają... samochód. A teraz wyobraź sobie, że masz go wypatrzyć z odległości kilku milionów kilometrów, kiedy jedzie z prędkością kilkunastu kilometrów na sekundę. Bądźmy poważni. Tak się niemalże nie da. Dlatego nawet najnowocześniejsze teleskopy widzą je ledwo przez dwie na... tysiąc nocy. A i wtedy czasami widać tylko smugi światła. Algorytmy mają z tym problem.
Co z tego mamy?
Na razie — tylko fascynację. Ale to się zmieni. Miniksiężyce mogą być nowym celem dla misji górniczych. Nie trzeba lecieć do pasa asteroid, można je przechwycić, zbadać, może nawet zmonetyzować. Woda i metale ziem rzadkich mogą znajdować się w naprawdę ciekawych i na razie (przynajmniej w perspektywie najbliższych dwóch-trzech dekad) może są dla nas mało dostępne... ale to też się zmieni.
Czytaj również: NASA zabrała inżynierów na Księżyc. Tak jakby
Z naukowego punktu widzenia to ogromna szansa — na poznanie historii Księżyca, mechanizmów tworzenia kraterów i ewolucji Układu Słonecznego. A przy okazji: być może pozwoli nam ułożyć lepsze procedury reagowania na wypadek, gdy to nie Księżyc "dostanie strzała", tylko dostanie się nam.
A zatem nie zobaczysz ich na nocnym niebie. Nie będą uświetniać romantycznych spacerów ani trafiać do piosenek. Ale są. Niby nasze, a jednak nie bardzo. I co istotne, mają dla nas niemałą wartość.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu