Wbrew medialnemu obrazowi wojny na Ukrainie, toczą się tam ciężkie walki oddziałów pancernych. Dzięki temu, że Ukraina wygrała wojnę informacyjną, widzimy głównie straty Rosjan, ale Ukraina również takowe ponosi. Czym moglibyśmy ich wspomóc... i czy jest faktycznie taka potrzeba?
Czym walczy Ukraina?
Podstawowym czołgiem ukraińskich sił zbrojnych są poradzieckie T-64, zmodernizowane przez ich przemysł pancerny do kilku różnych standardów, z których najbardziej zaawansowanymi były przyjęte na uzbrojenie w ostatnich latach T-64BW m.2017 oraz T-64BM2 Bułat. Ogólnie Ukraina miała posiadać 700 - 800 szt. czołgów tej rodziny w linii i ponad 1000 w magazynach, ale nie wiadomo w jakim stanie.
Drugą używaną rodziną czołgów są znane nam doskonale T-72, tu w wersjach t-72A i ostatnio modernizowanych T-72AMT. Najmniejszą z ważnych ilościowo rodzin stanowią pojazdy T-80. W aktualnie trwającej wojnie użyto też zapewne homeopatycznych ilości T-84 Opłot, z których produkcją Ukraina miała spore przeboje. Nasz sąsiad nie posiada w swoich siłach zbrojnych żadnych czołgów produkcji zachodniej.
Biorąc to wszystko pod uwagę, podobnie jak to było w przypadku samolotów czy systemów OPL, Ukrainie może wysłać wyłącznie sprzęt poradziecki, który dla ich czołgistów, mechaników i logistyków będzie łatwy do szybkiego ogarnięcia. Choć większość państw NATO na różne sposoby taki sprzęt modernizowała, to poza jednym wyjątkiem ciągle są to podobne do ukraińskich konstrukcje.
Polska i... długo nikt
Najlepszym czołgiem jaki bylibyśmy w stanie Ukrainie przekazać, to PT-91 Twardy, czyli nasza głęboka modyfikacja T-72M . Czołg wyposażony w reaktywny w reaktywny pancerz ERAWA i system kierowania ogniem DRAWA plasowałby się gdzieś w środku stawki wśród czołgów używanych przez Ukrainę. Nasza armia ma dziś 232 takie maszyny.
Drugim poradzieckim czołgiem który mamy na stani, to T-72M różnych odmian, w tym, kilkadziesiąt wyremontowanych i delikatnie zmodyfikowanych T-72M1R. W sumie, nasz kraj ma mieć ponad 300 „siedemdziesiątek dwójek” w linii. Krótko mówiąc, mamy w sumie około 500 maszyn, które mogłyby się Ukrainie przydać.
Pytanie oczywiście pozostaje, ile z nich jest sprawnych. Sprzęt ciężki długie lata był traktowany po macoszemu, więc wielce prawdopodobnym jest, że w stanie zdatnym do szybkiego przekazania będzie o wiele mniej wozów, choć ostatnie remonty T-72 z pewnością sytuację poprawiły.
Poza Polską, ilość radzieckich czołgów w krajach NATO, szczególnie tych z rodziny T-72, jest niewielka. Większość ich właścicieli prawdopodobnie nie byłaby w stanie ich przekazać, oznaczałoby to bowiem zostawienie ich skromnych jednostek pancernych w ogóle bez żadnych czołgów. Wśród większych graczy, np. Bułgari wątpliwe jest, żeby stan techniczny ich czołgów pozwalał na transfer większej ilości. Może u Czechów coś dałoby się wykroić, ale tylko może.
Sporą ilością poradzieckich czołgów dysponuje jeszcze Rumunia. Problem w tym, że korzysta się tam z leciwych T-55 oraz własnych, bazujących na nim, ale jednocześnie mocno odmiennych TR-85. To jeszcze bardziej przestarzałe maszyny, o słabszym dziale w kalibrze 100 mm i ze sporą ilością zmian technologicznych, takich jak choćby inny silnik, utrudniających szybką adaptację i logistykę. Te czołgi przysporzyłyby Ukrainie tylko problemów.
To co, wysyłamy?
Nie spodziewam się, żeby jakikolwiek czołg z NATO trafił na Ukrainę i nie chodzi tu nawet o obawy paktu przed eskalacją. Mam wrażenie, że Ukraina akurat czołgów... nie potrzebuje, a prośba Zełeńskiego jest jedynie próbą nacisku na NATO, aby to okazało wobec Rosjanom bardziej stanowczą postawę (niestety widać ostatnio w retoryce paktu zbyt daleko idącą ostrożność).
Patrząc na ilość czołgów posiadanych przez Ukrainę przed wybuchem wojny (bliżej 2000 niż 1000 szt.) ciężko uwierzyć, żeby ich wojska mogły ponieść aż tak wysokie straty. Jeśli zaś tak faktycznie by było, to wojsko miałoby już problem z czołgistami? Postradzieckie czołgi, ze względu na sposób składowania amunicji, w sporej liczbie przypadków przepadają razem z załogą...
Dodatkowo u Ukraińców widać też, że w linii jest już trochę zdobycznego sprzętu. Ten fakt świadczy, że warsztaty czołgowe ciągle działają i doprowadzają rosyjskie maszyny do ładu. Pojawiają się nawet głosy, że Ukraina z powodu tego „procederu” ma więcej czołgów niż przed wojną, w co jednak ciężko mi uwierzyć.
Warto też dodać, że z tego co mi wiadomo ciągle działa lwowska fabryka czołgów, która powinna być w stanie przygotować do użycia czołgi z zapasów. O ile wierzę, że Ukraina potrzebuje na gwałt myśliwców, to z czołgami obstawiam, że mają ich ciągle jeszcze sporą ilość. Jeśli miałoby być jednak inaczej, a Ukraina miałaby czym je obsadzić, byłbym za jak najszybszym wysłaniem im części naszych czołgów. Wątpię jednak, aby sojusz się na to zdecydował.
Zdjęcia: mil.gov.ua, wikipedia/Pibwl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu