Komputery i laptopy

Zejdźmy trochę z tej chmury

Grzegorz Ułan

Ci z Was, którzy śledzili moje dotychczasowe wpisy...

22

Nie pamiętam już kiedy świat obiegła informacja o jakiejś nowej, niesamowitej aplikacji. Jeśli nie jest to przeglądarka, albo aplikacja mobilna lub działająca w przeglądarce, już nikt się nie zachwyca takimi programami. Wszystko mamy w chmurze. Thundebird z 20 milionami użytkowników? Gmail ma 300,...


Nie pamiętam już kiedy świat obiegła informacja o jakiejś nowej, niesamowitej aplikacji. Jeśli nie jest to przeglądarka, albo aplikacja mobilna lub działająca w przeglądarce, już nikt się nie zachwyca takimi programami. Wszystko mamy w chmurze. Thundebird z 20 milionami użytkowników? Gmail ma 300, większość korzysta z niego w przeglądarce. Zwykłe aplikacje mobilne, jak Instagram, mają więcej użytkowników. Dożyliśmy czasów, kiedy ważne są poczynania w sieci autorstwa Facebooka czy Google, nowe komputery, systemy, telefony, a aplikacje instalowane na komputerze dobre są już tylko dla profesjonalistów.

To wszystko fajne i użyteczne, możemy na każdym z tych nowych urządzeń korzystać z tych samych aplikacji internetowych, tworzyć dokumenty, rozmawiać ze znajomymi, odbierać i wysyłac emaile, ale tak się w to wtopiliśmy, że nie dostrzegamy już niczego poza Internetem. Oczywiście nie mówię tu o wąskim gronie specjalistów w różnych dziedzinach, którzy siłą rzeczy muszą korzystać z profesjonalnych programów. W znacznej mierze jednak, to co obecnie mamy dostępne w chmurze, w zupełności nam wystarczy do codziennego korzystania z komputera, a jeszcze nie tak dawno pierwszą rzeczą jaką robiłem po formacie komputera, to instalacja oprócz przegladarki, również i klienta pocztowego, komunikatora, pakietu biurowego i innych mniejszych narzędzi. Dziś folder z programami mam jedynie zawalony "niezbędnymi" dodatkami od producenta sprzętu.

Artykuły piszę w edytorze WordPressa, pocztę obsługuję na GMailu, komunikuję się przez wbudowane czaty FB i GTalk, dokumenty otwieram w Google Drive, PDF-y w Google Chrome, jeśli potrzebuję dodatkowej aplikacji, nie wiem do prostej obróbki zdjęć korzystam z dostępnych rozszerzeń w przeglądarce, ewentualnie ściągam IrfanView, jedyny mój rodzynek na dysku. Większość swojego czasu przy komputerze spędzam więc w przeglądarce do tego stopnia, iż nawet nie zdawałem sobie już sprawy, nie dostrzegałem, że ma to swoje wady, póki nie natrafiłem na świetny edytor tekstu (dzięki Dariusz Kuśnierek) - Writemonkey.

Jest to edytor uruchamiany w trybie pełnego ekranu, bez zbędnych dodatków, menu, no i… bez szumów z zewnątrz. Nagle zauważamy, że nic nas nie rozprasza, brak wyskakujących powiadomień, newsów, które "trzeba" nagle przeczytać, jesteśmy tylko my, czysty ekran i głowa pełna pomysłów na zapełnienie naszej białej kartki.

Sam program ma mnóstwo ustawień i dodatków, jak oznaczanie tesktu, do którego później łatwo jest wrócić, tytułów, cytatów czy tagów, jednak do wprowadzania zwykłego tekstu nie są one niezbędne. Osobiście wystarczy mi sprawdzanie pisowni, ewentualnie korzystam z funkcji przeskakiwania do poszczególnych akapitów.

Można też zmieniać tło, czcionkę, szerokość kolumny tesktu, marginesy, odstepy między liniami, paragrafami i wszystko to, co pozwala dostosować program do indywidualnych preferencji użytkownika.

Wszystkie te ustawienia możemy zapisać do swojego profilu, a cały program (bez instalacji) wrzucić na dysk USB.

Oczywiście nie namawiam do nagłego porzucenia przyzwyczajeń i powrotu do instalacji niezliczonej instalacji programów, do każdej czynności innego, ale jeśli już pracujemy czy zwyczajnie korzystamy z komputera tylko w przeglądarce, warto raz na jakiś czas zejść z tej chmury, zamknąć przeglądarkę i uruchomić jakiś nowy lub zapomniany przez nas, a kiedyś ulubiony program. Nabrać dystansu, oczyścic umysł z tych wszystkich rozpraszaczy i na spokojnie popracować offline.

Ja już wracam do sieci, wkleić to z obrazkami do WordPressa, ale fajnie było, polecam:).

Ten tekst w całości napisany został w programie Writemonkey. Można go pobrać ze strony twórcy aplikacji. Polskie tłumaczenie i słownik pobieramy osobno z tej podstrony.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu