Felietony

Ludzie "pojawiają się" i "znikają". Jest za dużo komunikatorów

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Od pewnego czasu coraz bardziej zauważalna staje się dla mnie sytuacja z rosnącą trudnością uzyskania kontaktu z wieloma osobami. Zdarza się, że ktoś, z kimś rozmawiałem do tej pory za pomocą WhatsAppa zmienił komunikator i jest od pewnego czasu osiągalny na Viberze. Tych kombinacji przybywa, a są też okoliczności, w których niektórzy zupełnie odcinają się od tych form komunikacji stawiając na klasyczne rozmowy głosowe i SMS-y.

Ostatnie tygodnie upływają dla mnie bardzo intensywnie. Próbując dopiąć wiele spraw utrzymuję kontakt z wieloma osobami. Jeżeli chodzi o najwęższy krąg znajomych, to zazwyczaj jasne jest w jaki sposób można ich złapać. Najczęściej sięga się po Messengera - na Facebooku nie ma wszystkich, ale zdecydowana większość posiada tam konto. To bardzo ułatwia kontakt, z powodu powiadomień push i/lub regularnego sprawdzania skrzynki odbiorczej. Następny w kolejce komunikator? Jasnego numeru dwa, przynajmniej w moim przypadku, po prostu nie ma. Używam Telegrama z konkretną grupą znajomych. Na WhatsAppie, Viberze i Hangoutach również znajduje się kilka kontaktów, z którymi nie porozmawiam za pomocą innego komunikatora. Ah, prawie zapomniałem o Skypie.

Reklama

Najpopularniejsze komunikatory:

  • Messenger - ponad 1 miliard użytkowników
  • WhatsApp - ponad 1 mialird użytkowników
  • WeChat - ponad 650 milinów użytkowników
  • Skype - ponad 300 milionów użytkowników
  • Viber - ponad 236 milionów użytkowników
  • Line - ponad 212 milionów użytkowników
  • Snapchat - ponad 150 milionów użytkowników
  • Telegram  - ponad 100 milionów użytkowników

Na przestrzeni kilkunastu miesięcy użytkowania Telegrama zauważyłem, jak wiele osób z moich kontaktów pojawia sie na liście znajomych wewnątrz komunikatora - dzieje się tak automatycznie po zarejestrowaniu ich numeru telefonu - i jak szybko zaprzestają z niego korzystać. Czasem jest to kilka dni, czasem zaledwie jeden. Być może ktoś podpowiedział im tę nazwę, być może natknęli się na nią przeglądając App Store czy Google Play. Niezależnie od przyczyny instalacji programu, z pewnego powodu porzucili Telegrama, prawdopodobnie na rzecz innego, najczęściej sprawdzonego komunikatora.

Sytuacja jest powtarzalna w przypadku innych aplikacji, więc listy kontaktów mogą być niejednokrotnie bardzo obszerne, ale wysłana wiadomość nigdy nie dotrze do adresata. Na całe szczęście większość z komunikatorów oferuje już systemy powiadamiania o otrzymaniu i odczytaniu wiadomości, więc dowiemy się o tym fakcie dość szybko. Najpewniejszą metodą pozostaje więc wysłanie SMS-a lub wybranie numeru i zwykła rozmowa telefoniczna.

Messenger, Whatsapp, Telegram, Skype, Slack, Hangouts, Signal. Uff, to chyba wszystko. Tylko siedem. Albo aż siedem. Zależy jak na to spojrzeć. Nie wziąłem przecież pod uwagę Vibera, iMessage (czy to typowy komunikator?), Snapchata (jakby nie patrzeć służy do wysyłania wiadomości), Line oraz WeChat. Nie ze wszystkich korzystam regularnie, ale każdy z nich jest zainstalowany na moim smartfonie "w razie czego". Przesadzam? Niestety nie. I wielokrotnie się o tym przekonałem, gdy nie docierały do mnie wiadomości, a przecież to jak najbardziej naturalne, że skoro jestem na liście kontaktów w którymkolwiek z komunikatorów, to można do mnie śmiało napisać i oczekiwać odpowiedzi. Tematyka i istotność tych wiadomości były różne, ale raczej nikt nie był zadowolony brakiem kontaktu z mojej strony.

Dlaczego do powracam do tego tematu? Otóż od lutego, gdy po raz pierwszy zwróciłem uwagę na całą tę sprawę, sytuacja staje się coraz bardziej odczuwalna. Nie jest mi to łatwo napisać, ale muszę przyznać, że na monopol w kontekście komunikatora byłbym skłonny przystać. Na pewien sposób można tak potraktować uniwersalne i wciąż żywe SMS-y, ale ich możliwości są dość ograniczone, choć trzeba dodać, że Google zamierza to zmienić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama