Od wyborów w USA minęło już kilka dni, media skupiły się na analizie niektórych zapowiedzi z kampanii wyborczej Donalda Trumpa, wspominałem np. o "groźbie", jaką pod adresem USA wystosował jeden z chińskich tytułów prasowych. Uwagę skupiałem też na firmie Tesla, która może stracić na zmianie polityki Białego Domu, skupieniu się na paliwach kopalnych i wspieraniu starego przemysłu. Warto sobie jednak zadać pytanie, czy biznes Elona Muska nadal zależy od decyzji politycznych? Może został już przekroczony etap, po który, trudno zatrzymać zmiany?
Jednym kwartałem Tesla przebiła roczne wyniki całego amerykańskiego biznesu paliwowego
Tesla może mieć kłopot - do takich wniosków doszedłem w ubiegłym tygodniu i nie byłem w tym odosobniony. Media podkreślały, że Donald Trump obiecywał Amerykanom, zwłaszcza w regionach górniczych, stawianie na paliwa kopalne, preferowanie właśnie ich, a nie zielonych rozwiązań, z którymi kojarzony jest Elon Musk i jego firmy. Dla amerykańskiego miliardera to może być spore wyzwanie. Może, ale nie musi. Warto zastanowić się nad tym, na jakim etapie rozwoju jest dzisiaj zarówno Tesla Motors, jak i cała branża motoryzacyjna, jakie przetasowania w niej nastąpiły.
W przypadku samej Tesli trzeba przyznać, że nie mówimy już o producencie, który tworzy niewielką liczbę aut dla pasjonatów. W ciągu kilku lat skala poważnie się zwiększy i nie zahamują tego nawet radykalne reformy w polityce energetycznej. W tym samym czasie dokonały się także przemiany w całej motoryzacji, kolejni producenci informują o projektowaniu samochodów elektrycznych. Są to zarówno marki luksusowe, jak i koncerny skupione na masowym kliencie. Volkswagen mówi o poszerzeniu oferty o kilkadziesiąt aut elektrycznych. To już nie jest eksperyment, zabawa, którą łatwo ukrócić. A w takim przypadku polityczne zawracanie rzeki kijem przyniesie zdecydowanie więcej szkód, niż pożytku.
W Sieci pojawił się tekst, w którym zestawia się ostatnie wyniki Tesli z wynikami amerykańskiej branży paliwowej w ostatnim roku. W tym pierwszym przypadku mamy kilkadziesiąt milionów dolarów zysku, w tym drugim... kilkadziesiąt miliardów dolarów strat. Chociaż porównanie jest naciągane, a Tesla Motors nie musi pokazywać w kolejnych kwartałach coraz lepszych raportów, to sytuacja daje do myślenia. Jeśli niskie ceny ropy (ogólnie paliw kopalnych) będą się utrzymywać, to branża będzie wpadać w coraz większe tarapaty. Kolejne firmy mogą upadać, konieczna stanie się stała pomoc finansowa. To oznacza wodę na młyn dla firm z działki OZE, które przez lata były atakowane za nierentowność, przyjmowanie subsydiów itd.
Należy w tym wszystkim zwrócić uwagę na jeszcze jeden wątek: Trump (ale na nim sprawa się nie kończy - robią to także politycy w innych krajach) obiecał wsparcie dla górników, dla całego sektora górniczego. Ten ostatni może jeszcze wyjść na prostą, lecz to oznacza postępującą automatyzację. Według niektórych prognoz, większość miejsc pracy w górnictwie zniknie, ludzie zostaną zastąpieni przez maszyny. Wtedy pojawią się zyski. Ale czy to zadowoli pracowników? Przecież nie o to walczą. Utrzymanie ich miejsc pracy oznaczać będzie prawdopodobnie coraz większe dokładanie do biznesu. Koło się zamyka. Albo nowocześnie i wydajnie, albo z myślą o miejscach pracy.
Na drugim biegunie pojawia się Tesla i podobne jej firmy, których rozwój oznacza powstawanie nowych miejsc pracy. Jasne, wspominałem niedawno, że korporacja przejęła producenta rozwiązań z zakresu automatyzacji w zakładach, ale jednocześnie poinformowała o zwiększeniu zatrudnienia. Nowe fabryki Tesli to nowe miejsca pracy. Będąca na ukończeniu Gigafactory to kilka tysięcy etatów. Wizja połączenia z SolarCity i tworzenia systemów zasilania domów energią słoneczną wiąże się z dalszymi inwestycjami oraz popytem na pracowników.
Biorąc to pod uwagę, można założyć, że nowa administracja Białego Domu jednak nie będzie walczyć z zielonym biznesem, z rewolucją w motoryzacji, Teslą i Elonem Muskiem. Lawina ruszyła i nie da się powstrzymać zmian. Lepiej się do nich dostosować, lepiej wytłumaczyć górnikom, że w ich regionie może powstać fabryka aut elektrycznych, solarnych dachówek lub akumulatorów. Bo finalnie wszyscy lepiej na tym wyjdą i to nawet bez mieszania do sprawy zanieczyszczenia powietrza czy efektu cieplarnianego. Po prostu z ekonomicznego punktu widzenia będzie to bardziej sensowne. Tylko czy ten moment już nastąpił i rzeczywiście nie ma odwrotu?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu