Felietony

Zapomnieliśmy, że wielkie technologiczne korporacje istnieją po to, żeby zarabiać

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

Reklama

Sztuczna inteligencja, autonomiczne samochody, drony, roboty, inteligentne domy i miasta – wizje z filmów science-fiction właśnie spełniają się na naszych oczach. Człowiek kawałek po kawałku oddaje swoje życie w ręce technologii. Konsekwencje tego odczujemy już za chwilę. Najwyższa pora się obudzić i zacząć decydować o wpływie technologii na nas samych.

Szklanka jest do połowy pusta i do połowy pełna. To właśnie teraz powinniśmy podejmować decyzje, które wpłyną na to, jaki scenariusz przyszłości się ziści. Pojęcie polityków o technologii, rozwijanych przez Google’a, Facebooka, Amazon czy Microsoft projektach jest nikłe. Świadomość nadchodzących zmian? Cóż, mam wrażenie, że ze świecą możemy szukać rządzących, którzy mają o tym jakiekolwiek pojęcie. A tymczasem powinny już powstawać akty prawne regulujące działanie robotów, autonomicznych samochodów i wielu innych. Ważna jest przy tym transparentność i odpowiedzialność, bo ważą się losy społeczeństwa. AI, robotyka, automatyzacja pracy odegrają niebagatelną rolę w kształtowaniu tego, jak będziemy funkcjonować za 10, 20 lat.

Reklama

Sęk w tym, że rządy państw i politycy w zdecydowanej większości nie zdają sobie sprawy z ryzyka oraz zagrożeń płynących z nadchodzących zmian. Dotąd historia nie zna żadnego przypadku ustawodawstwa, które poprzedzałoby potęp technologiczny. Pewne decyzje dotyczące robotyki i regulacji z nią związanych (w tym dochodu gwarantowanego) mogą zapaść na szczeblu unijnym, ale dyskusje dopiero trwają. Przy czym najgorszym, co można w tym wypadku zrobić, to postawienie absolutnego tak lub absolutnego nie.

Nadchodzące zmiany rodzą bowiem zbyt wiele pytań, na które trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Jaką decyzję podejmie samochód autonomiczny w obliczu wypadku? Poświęci życie pasażera czy dwóch przechodniów? Część z was zapewne powie - dwa życia są cenniejsze. A co w sytuacji, gdy pasażerem jest kobieta w ciąży, a przechodniami miejscowi kieszonkowcy z bogatą kartoteką? Takich etycznych i moralnych problemów nieustannie przybywa.


Trudno w to uwierzyć, ale w większości stanów w USA najpopularniejszym zawodem jest kierowca ciężarówki. Skonfrontujmy to z nadchodzącymi zmianami, autonomicznymi pojazdami - w tym również ciężarowymi, co już testują wybrani producenci (m.in. Volvo). Problem widać gołym okiem. Sposobów na jego rozwiązanie jest mnóstwo. Reedukacja kierowców, budowa fabryk i zaangażowanie milionów ludzi w produkcję tychże ciężarówek to tylko jeden z nich.

Najwyższa pora się obudzić, szukać rozwiązań, budować społeczeństwo obywatelskie, któremu nie jest obojętny rozwój technologii oraz odpowiadające na niego zmiany prawne. Zapomnieliśmy, że wielkie technologiczne korporacje istnieją po to, żeby zarabiać. Ich celem nie jest uczynienie świata lepszym, pomoc ludziom czy eliminowanie istniejących problemów – to środki prowadzące do jednego, nadrzędnego celu, jakim jest przynoszenie zysków. Łudzimy się jednak, że jest inaczej i z ochotą zakładamy konta w kolejnych serwisach społecznościowych, kupujemy głośniki z asystentami głosowymi podsłuchującymi nas w domach przez 24 godziny na dobę. Nosimy w kieszeniach czarne skrzynki z całym naszym życiem, do których dostęp ma każdy programista, którego aplikacja otrzyma stosowne uprawnienia. Żyjemy tak, bo jest łatwiej i wygodniej.

Sam nie jestem wyjątkiem. Coraz częściej jednak czuję przerażenie, widząc skalę tak zwanego „postępu technologicznego”. Nazwijcie mnie zgorzkniałym paranoikiem. Pamiętajcie jednak, że kiedy za kilkanaście lat wyjdziecie z pikietami na ulice, będzie już za późno.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama