Amerykańskie lotnictwo jest najsilniejszą formacją tego typu na świecie. Przez lata, z różnych powodów, w ilości odmian używanych tam samolotów zrobił się prawdziwy miszmasz. To powoduje, że niektóre bieżące decyzje wprowadzają w zadumę nawet osoby interesujące się tą tematyką.
Wielkie zamieszanie z myśliwcem F-15EX kończy się... dużą redukcją zamówień
Huśtawka z F-15EX
Jednym z głośniejszych przekładów takiego zamieszania z ostatnich lat była saga modernizacji myśliwca F-15 do wersji F-15EX. Amerykanie zamówili ich sporą ilość, co w połączeniu z cięciami zamówień na F-35, doprowadziło wiele osób do wyciągnięcia wniosków, że US Air Force nie podoba się ten ostatni.
Odpryski tego obserwowaliśmy nawet w Polsce, gdzie dało się słyszeć dyskusję, czy czasem nasz zakup F-35 nie jest błędem, a unowocześniony F-15EX nie byłby właściwym wyborem. Problem w tym, że w Stanach te fluktuacje zamówień mają zupełnie inne podłoże, niż się może na pierwszy rzut oka wydawać.
Co się dzieje w US Air Force
Warto pamiętać, że w przeciwieństwie do choćby Polski US Air Force nie da się traktować jako lotnictwa działającego lokalnie we w miarę jednolitych warunkach. Amerykanie działają na całym świecie, poszczególne samoloty spełniają różne zadania i zanim pojawi się następca kolejnej generacji, ich jednostki muszą zachować odpowiednie zdolności operacyjne, czego nie ułatwiają różne wymogi techniczne i logistyczne poszczególnych maszyn.
Jednocześnie programy modernizacyjne bardziej zaawansowanych samolotów potrafią się opóźniać, jak w przypadku F-35 do wersji Block 4, a nawet być kompletnie nieopłacalne, jak w przypadku F-22. Przy jednoczesnej gotowości do produkcji F-15EX prowadzi to do paradoksów w postaci domówienia myśliwca 4 generacji, wycofywania F-22 i ograniczeń w zamówieniach na F-35.
Jednak w przypadku F-35 te redukcje dotyczą konkretnych lat budżetowych, a nie ogólnej liczby samolotów. Temu myśliwcowi zagrozić może tylko szybka i bardzo udana realizacja programu NGAD. F-22, ze względu na koszty i problemy raczej nic nie uratuje, gdyby nie specyficzny status tego samolotu, wojsko pozbyłoby się go prawdopodobnie nawet szybciej, niż jest to na dziś przewidziane.
F-15EX stał się więc nie „F-35 killerem”, ale typową łatą szytą na szybko, zanim nowe spodnie będą gotowe. Ich zamówienie wiąże się z kiepskim stanem wielu samolotów F-15C i D, z których część nie nadaje się wręcz do dalszego bezpiecznego użytkowania. Stąd to zaskakujące dla wielu osób zamówienie na aż 144 szt. tego samolotu.
Ostre cięcie
Ponieważ jednak w ostatnim czasie po raz kolejny zmieniła się koncepcja unowocześniania US Air Force, czego katalizatorem są prawdopodobnie widoki na relatywnie szybką realizację programu myśliwca 6 generacji NGAD, program F-15EX też został mocno „przycięty”. W tegorocznym budżecie zamówiono ich co prawda więcej (skok z 12 do 20 szt.), ale całkowite zamówienie zmniejszono aż o 44%, ze wspomnianych 144 do 80 szt.
W ten sposób wymieni się tylko najbardziej rozsypujące maszyny F-15 poprzednich wersji, zatrzyma na dłużej nowsze F-15 E i jakoś dociągnie do wdrożenia F-35 Block 4 oraz NGAD. Najważniejszym samolotem na kolejne lata w US Air Force wciąż pozostaje, coraz bardziej dopracowany, F-35. Amerykanie płacą w ten sposób cenę za bycie liderem w rozwoju lotnictwa, co widać szczególnie po losie F-22.
W czasie kolejnej dekady pojawi się, wraz z nieuniknionymi chorobami wieku dziecięcego NGAD, który jednocześnie będzie wymagał dopracowania taktyki działania z bezzałogowymi kompanami na jeszcze bardziej zsieciowanym polem walki. Do tego czasu te kilkadziesiąt F-15EX podtrzyma zdolności operacyjne US Air Force, ale nijak nie będzie odkryciem F-15 na nowo. Co do wątku lokalnego. Polska, na ten samolot nie powinna nawet zerkać, mamy F-16, mamy zamówione F-35 i tych dwu typów myśliwców powinniśmy się dziś trzymać.
Zdjęcia: Boeing
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu