Czy smartfony powinny zniknąć z polskich szkół. Wyniki w placówkach, gdzie taki zakaz funkcjonuje, nie pozostawiają złudzeń.
Kwestia wykorzystania telefonów szkołach powraca jak bumerang i nie da się od niej uciec. Nasze życie się cyfryzuje się w coraz większym stopniu i idą za tym wszystkie jego obszary. W końcu dziś w szkole i na studiach korzysta się z laptopów, a nie, jak jeszcze 10 lat temu - z zeszytów. Jak więc w tym wypadku należy postąpić z kwestią uczniów używających smartfonów w szkołach?
Różne kraje podchodzą do tego w różny sposób. Francja i Norwegia wprowadziły zakazy, podczas gdy w większości reguły odnośnie korzystania z urządzeń mobilnych są bardziej "miękkie" i raczej nieprzestrzegane. W Polsce wystosowano list otwarty, mający na celu przekonanie Ministerstwa Edukacji, że twarde zasady dotyczące przechowywania telefonów na czas zajęć jest dobrym pomysłem.
Teraz takie propozycje mogą zostać też poparte twardymi danymi, ponieważ w norweskich szkołach przeprowadzono badania ewaluujące, co zmieniło się od czasów, kiedy uczniowie przestali móc korzystać z telefonów w placówkach.
Lepsze oceny, lepsze wyniki - wszystko dzięki zabraniu smartfonów
Jak wynika z badania przeprowadzonego wśród uczniów norweskich szkół, zakaz smartfonów przyniósł szereg wymiernych, pozytywnych konsekwencji. Poprawie uległy wyniki w nauce, a dzieciaki w szkołach mają dzięki temu doświadczać znacznie mniej (aż o 43 proc.) przypadków nękania. Spadła też znacznie liczba wizyt u specjalistów ds. zdrowia psychicznego u dzieci (- 60 proc.), a dodatkowo uczniowie (szczególnie dziewczynki z biedniejszych rodzin) wskazują na polepszenie się poczucia własnej wartości.
To naturalnie wskazuje, że kierunek obrany przez Norwegię (i inne kraje, które zakazały smartfonów w szkołach) wydaje się być słuszny. Poprawa ocen i samopoczucia uczniów jest niesamowitym osiągnięciem, które prawdopodobnie zmotywuje inne kraje do rozważenia podobnego systemu. Jednocześnie jednak, w takich przypadkach warto zastanowić się, czy takiego systemu nie dałoby się w pewnym stopniu usprawnić.
Chodzi bowiem o to, by pozbywając się smartfonów nie pozbyć się też tych dobrych rzeczy, które ze sobą wnoszą. Przede wszystkim chodzi tu o możliwość kontaktu rodzica z dzieckiem w sytuacjach awaryjnych. Z jednej strony przechowywanie smartfonów w szafkach u nauczycieli byłoby rozwiązaniem, ale z drugiej - kontakt rodzica i dziecka powinien być natychmiastowy, jeżeli tylko dzieje się coś złego i nie do końca jestem przekonany, czy chciałbym w tym wypadku polegać na tym, że nauczyciel "wyda" telefon, albo że dane dziecko będzie miało w ogóle odwagę poprosić o to np. przy całej klasie. Jednocześnie, wciąż trochę naiwnie można wierzyć, że smartfony można w jakiś sposób wykorzystać w samej edukacji, ale póki co - nikomu się tego nie udało skutecznie zaimplementować.
I tak — zgadzam sie, że w latach '90 nikt nie miał komórki i w szkole dało się funkcjonować, natomiast zgadzam się ze stwierdzeniem, że skoro już mamy jakąś technologię, to może warto by móc korzystać z tego, co w niej dobre.
W tym wypadku chyba jednak nie ma możliwości oddzielenia "dobrego" od "złego", bo są do siebie przyspawane w postaci jednego urządzenia. Nie da się zrobić tak, by zachować pozytywne aspekty smartfona, a jednocześnie uniknąć wszystkiego tego co złe - nagrywania, korzystania z urządzeń w trakcie lekcji i pompowania nierówności przez wpływ trendów z social mediów i porównywania, kto ma najdroższy model w klasie.
Jeżeli więc zalety zakazu smartfonów znacznie przewyższają wady, może w końcu czas zdecydować, czy chcemy taką zmianę przeprowadzić też w polskim systemie edukacji.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu