Kosmos

Zaczyna się wyścig o dostarczanie energii prosto z kosmosu

Bartosz Gabiś
Zaczyna się wyścig o dostarczanie energii prosto z kosmosu
Reklama

Kluczem do spokojnej przyszłości naszej planety, jest tzw. zielona energia. Dzięki niej możemy używać surowców naturalnych do tworzenia elektryczności. Problem w tym, że potrzeba na te rozwiązania wiele miejsca. Cóż zrobić, jeżeli nie skierować wzroku po prostu w bezkres kosmosu?

Panele słoneczne są prostym do zamontowania rozwiązaniem, które szybko przynosi efekty. Do tego nie są drogim rozwiązaniem, czego dowodem jest ich ogromna ilość na całym świecie, w przeróżnych miejscach i narzędziach. Jest jednak z nimi szczególny problem, wymagają wiele konstrukcji i mnóstwo miejsca. I mówiąc szczerze, niekoniecznie jest to szczyt estetyczności. Z tego i innych powodów, naukowcy skierowali wzrok ku niebu.

Reklama

Energia odnawialna w nieco innym stylu

Idea jest bardzo podobna do tego co już trwa, ale w zupełnie innej branży. Wyobraźmy sobie po prostu sieć satelitów takich jak Starlinki SpaceXa, dostarczają one internet do nawet najtrudniejszych miejsc. Potrzebne jest jedynie odpowiednie urządzenie i warunki pozwalające to połączenie odebrać. Góry, pustynie, lasy czy różne kontynenty. To nie ma znaczenia gdy dane są dostarczane z orbity ziemskiej. Coraz więcej zespołów próbuje odwzorować tę dostępność dla innych zastosowań, jak na przykład pozyskiwanie energii z paneli słonecznych, z miejsca, gdzie jest trochę więcej przestrzeni.

Małe satelity zaopatrzone w odpowiednie komponenty, miałyby krążyć na naszej orbicie i przesyłać energię przy pomocy laserów do specjalnych odbiorników na Ziemi. Chyba nikogo nie zdziwi, że w sprawę jest znów zaangażowany miliarder. Jego wizja, będzie realizowana przez firmę, którą stworzył do tego celu, Aetherflux. Odważnie i zdecydowanie mówiąc o oddaniu swojej misji (a we wpisie na blogu puszcza oko do potencjalnych sponsorów). A to tylko jeden z pomysłów. Na naszych oczach zaczynają się nieśmiałe przymiarki do rozpoczęcia wyścigu o pierwszeństwo we wprowadzeniu tego rozwiązania.

Poza tą firmą; Europejska Agencja Kosmiczna przy pomocy Projektu Solaris bada wydajność, wizję jak miałaby wyglądać realizacja takiej misji i koszty potencjalnych "kosmicznych elektrowni solarnych". ESA chce w nadchodzącym roku już móc konkretnie się określić i zadecydować o rozpoczęciu prac nad prototypem. W Ameryce NASA rozważa, w jaki sposób najbardziej może się jej wiedza przydać w tych badaniach, a z kolei naukowcy z CalTech, dokonują przełomu. Jako pierwsi na świecie, rzeczywiście przesłali energię na Ziemię przy pomocy swojego testowego urządzenia MAPLE. Była to znikoma ilość zdolna do zasilenia diody LED, ale udowadnia słuszność koncepcji. Narzędzie było elementem większego satelity, kompleksowo sprawdzającego między innymi 32 rodzaje komórek fotowoltaicznych. Jeszcze zaś inna firma pracuje nad kompletnie odmiennym rozwiązaniem, badając lustrzane powierzchnie, które miałyby skupiać wiązki światła wycelowane w panele w tych częściach świata, gdzie panuje noc. Oczywiście też wiele firm omawia po prostu przesyłanie mikrofal, które znów wymagają na Ziemi wielkich "farm", lecz dostarczają dużo więcej mocy.

Dlaczego w ogóle ktokolwiek chce tworzyć "elektrownie" w kosmosie?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Słońce dostarcza energię słoneczną bez przerwy i z ludzkiej perspektywy, na zawsze.

Zalety. W zależności od przyjętego rozwiązania może to być naprawdę tania inwestycja. Jak podaje rządowa strona Amerykańskiego Departamentu Energii, laserowe instalacje mogą się zamknąć do miliarda dolarów. Satelity byłyby od siebie niezależne, a dzięki szerokości promienia, odbiorniki nie tak duże, jak potrzebują, na przykład mikrofale. Z drugiej strony, te o technologii transmitującej mikrofale, działają nawet w złych warunkach pogodowych, transmitując energię w bezpieczny dla ludzi sposób. Jak już było wspomniane, DUŻO energii, wystarczająco nawet do zasilenia miasta.

Wady. CEO Aetherfluxa mówi z ogromnym optymizmem o satelitach laserowych, lecz pamiętajmy o już teraz bardzo uzasadnionym sprzeciwie astronomów. Niebo jest coraz bardziej zaśmiecone, utrudnia to przeprowadzanie pozaziemskich badań, a w przyszłości kto wie, czy nie misji kosmicznych. Nie działają dobrze w złej pogodzie i istnieje zagrożenie wykorzystania laserów w złym celu. Koszty satelitów opartych o mikrofale, są ogromne, liczone w dziesiątkach miliardów. Byłyby też "zawieszone" na tyle daleko, że byłoby prawie lub po prostu niemożliwe ich serwisowanie.

Całe rozważania są przeprowadzane z myślą o przejściu na całym świecie, w co najmniej 90% na energię z odnawialnych źródeł. Cel jest szczytny, lecz trudno powiedzieć, czy zakładana data realizacji tego zadania do 2050 roku, jest realna.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama