Jutro piątek, więc sporo nowej muzyki, ale i tak nie odsłucham wszystkiego. Nadal zerkam na listę seriali z ostatnich 10 lat, a także na nieobejrzane filmy, z których większości nie zdołam zobaczyć. Czy ten łatwy dostęp do wszystkiego nie odbiera nam frajdy?
Może byłoby lepiej, gdybyśmy nie mieli dostępu do tylu treści?
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Przeklikując się przez serwisy streamingowe zawsze znajdę coś ciekawego dla siebie. Ciekawie zapowiadających się albumów muzycznych jest co nie miara, a nie odkryłem przecież ułamka artystów, których dokonania mogą mi sie spodobać. Mam też spore zaległości wśród wykonawców, których już znam i słucham, ale nie zdążyłem jeszcze odsłuchać całej dyskografii każdego z nich i sprawdzić wersji live czy innych mniej oficjalnych wersji. A treści cały czas przybywa, co doskonale widać też po katalogach serwisów VOD. Były chwile, że Netflix czy Prime Video były kopalniami klasyków, które wcześniej uchowały się przed Internetem, dlatego pewien czas poświęciłem nie tylko na oglądaniu po raz pierwszy niektórych tytułów, ale także powtarzaniu, by zobaczyć je w odpowiedniej oprawie audiowizualnej, tzn. w HD lub 4K z dźwiękiem przestrzennym. Wszystko po to, by zastąpić średnie wrażenia z seansów w telewizji lub innych mało przyjaznych miejscach.
Nowości pojawiają się każdego dnia i od razu mamy do nich dostęp
Większość była warta mojego czasu, inne może mniej, ale obecnie po otwarciu strony głównej któregokolwiek VOD jesteśmy zasypywani nowościami. Każda z platform ma własne seriale i filmy, a brak jakichkolwiek konkretnych wymogów, wytycznych lub zasad powoduje, że pojawiają się one kiedy chcą. Sam Netflix dodaje setki filmów każdego roku i choć nie wszystkie są warte uwagi, to część z nich może mi się spodobać wbrew temu co mówią inni i vice versa. Mimo, iż lista niedostępnych w Polsce seriali, które debiutowały w ostatnich latach, a także tych zupełnie nowych tytułów jest nadal bardzo obszerna, to za sprawą VOD na wyciągnięcie ręki mamy przeogromne biblioteki, z którymi zapoznanie się jest niemożliwe w ciągu jednego życia.
Setki seriali każdego roku
Czy równie dużo treści powstawało przed 10 czy 20 latami? W kontekście seriali wiele statystyk mówi o tym, że nie. Według FX Content Research tylko w 2021 ukazało się aż 559 zupełnie nowych seriali fabularnych, natomiast w poprzednich latach było ich ciut mniej: w 2020 493 seriali, w 2019 532 seriali, w 2018 496 seriali, a w 2017 tylko 487 seriali miało swoją premierę. Czy 2022 będzie rokiem, gdy pobijemy rekord? Niewykluczone. Co do nowych płyt artystów, to chyba nikt nie podejmie się zliczenia ich wszystkich, szczególnie biorąc pod uwagę różnorodność pod względem formy premier.
I choć to właśnie dzięki Internetowi wielu z nas odbierało nowe seriale zza granicy, to pewna trudność w ich oglądaniu sprawiała, że chyba dawało to więcej frajdy. Mogę być odosobniony w tej opinii, ale seans nawet średniego tytułu wzbudzał większe emocje, niż dzisiejsze te lepsze średniaki, które nie mają prawa konkurować z najlepszymi. Wszyscy oczekujemy, że każdy kolejny serial będzie drugim "Breaking Bad" czy "Prawem ulicy". Wśród komedii szukamy drugich "Przyjaciół", "Seinfelda" czy "The Office". W fantasy, pomimo końcówki, oczekujemy tylko kolejnej "Gry o tron". Owszem, pojawiają się wciąż pewne zaskoczenia, jak "Stranger Things" na przykład, ale obejrzenie dobrego serialu już nam nie wystarcza?
Czy łatwiejszy dostęp i więcej treści to dobra zmiana?
Utrudniony dostęp do muzyki i seriali, a także filmów powodował, że bardziej doceniałem to, czego mogę posłuchać i to, co mogę obejrzeć. Oczywiście, że dość regularnie poszukiwałem nowych tytułów do obejrzenia, ale kupowanie ich na DVD czy wypożyczanie było dość kosztowne, a w Sieci nie można było znaleźć wszystkiego tak łatwo (w legalnych miejscach). Natrafienie na coś online, co nie było np. obarczone blokadą regionalną dawało sporo satysfakcji i nawet, jeśli nie był to najlepszy serial, jaki widziałem, to znacznie bardziej angażowałem się w historię, analizowałem bohaterów i szukałem opinii innych na temat produkcji. Miejsce jednego serialu błyskawicznie zajmuje drugi, nawet jeśli nie skończyliśmy nawet pierwszego odcinka. Chwila nudy i znużenia powoduje, że sięgamy po kolejny, i kolejny, i kolejny. Bodźce muszą być coraz mocniejsze, a poziom produkcji jeszcze wyższy. To dobrze, że stawiamy twórcom oczekiwania, ale nie każdy seans musi się kończyć z opadniętą szczęką. Odnoszę wrażenie, że dziś konsumujemy szeroko pojętą kulturę w ten sam sposób, jak ona powstaje: taśmowo.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu