Felietony

Droga kablówka wraca i nazywa się: VOD. A było tak pięknie...

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

17

VOD miało być ucieczką od reklam, długoterminowych zobowiązań, zależności od ramówki i wysokich kosztów. Sytuacja na rynku zmieniła się tak bardzo, że część atutów platform z wideo na życzenie powoli wyparowuje i wracają wspomnienia o klasycznej telewizji.

Wieści o pojawieniu się reklam na platformach VOD to dla jednych świetna wiadomość, dla innych powód do niemiłych wspomnień. Obecność takich materiałów online może oznaczać dwie rzeczy: darmowy dostęp do treści, za które trzeba by inaczej zapłacić albo obniżkę ceny, jaką należałoby uiścić. W każdym z przypadków, o których dzisiaj będziemy mówić, mamy do czynienia z tym drugim wariantem. Disney od dłuższego czasu oferuje coś takiego, ale na nieznanej szerzej w Polsce platformie Hulu. Tam ten model sprawdza się znakomicie - w 2019 roku aż 70% z 82 mln użytkowników usługi korzystało właśnie z tańszego pakietu, który posiada reklamy. Są one emitowane przed i w trakcie odtwarzanych tytułów, więc wrażenia z oglądania przypominają te z seansu kanałów telewizyjnych. Zaoszczędzenie kilku dolców jest jednak dla tych widzów ważniejsze, niż zaoszczędzenie czasu.

Pakiety z reklamami mogą stać się bardzo popularne. Pieniądze więcej warte niż nasz czas

Czy podobnie do sprawy podejdą użytkownicy HBO Max, Disney+, a za jakiś czas także i Netfliksa? Rzekomo odzew na nowy, tańszy plan HBO Max był bardzo dobry, ale na konkretne statystyki musimy zaczekać jeszcze jakiś czas, by przekonać się, czy będzie on równie dużym sukcesem. Disney+ nie ukrywa, że pakiet z reklamami się pojawi, a mająca doświadczenie firma-matka na pewno zdoła dość prędko uczynić go odpowiednio popularnym. Ostatni z naszej listy Netflix miał w ciągu roku lub dwóch wykonać podobny krok, ale od kilku dni wiemy, że dojdzie do tego jeszcze wcześniej. Na ostatni kwartał tego roku zaplanowano bowiem wdrożenie pakietu z reklamami i w tym samym czasie wzmożona będzie działalność wymierzona w niezgodne z regulaminem współdzielenie kont. Netflix jako jedyny w tak restrykcyjny sposób zamierza poradzić sobie z tym problemem, choć oczywiste jest, że widzowie Disney+ czy HBO Max również stosują taką praktykę.

VOD miały nas wybawić. Przywary telewizji powracają w Internecie

Takie okoliczności rodzą jednak spore obawy. Ucieczka z treściami do Internetu miała oznaczać zerwanie ze wszystkimi najbardziej irytującymi zachowaniami i przywarami telewizji. Nie chcieliśmy być zależni od układanej przez stacje telewizyjne ramówki i programu, nikt nie miał ochoty wiązać się na długoterminowe zobowiązania ani wykupowanie wielu pakietów, by móc obejrzeć po jednym programie z każdego z nich. Obecnie sytuacja na rynku VOD przybliża nas właśnie do takich realiów, bo choć wciąż możemy wykupić subskrypcję na jedynie miesiąc, to najbardziej opłacalne są roczne pakiety. Treści zaczęły wracać do prawowitych właścicieli, którzy uruchomili własne VOD, więc żadna z platform nie ma prawa już być miejscem, gdzie znajdziemy większość swoich ulubionych tytułów. Co do reklam, wkrótce możemy zostać postawieni przed wyborem (znacznie) droższego planu lub tańszego, lecz pełnego treści marketingowych. A to prowadzi nas do kolejnego problemu.

Bo same reklamy na VOD bywają jeszcze bardziej irytujące od tych w telewizji. Mimo, że platformy online dysponują ogromną ilością informacji o swoich klientach, a także ich zachowaniach, to to wcale nie przekłada się na dokładniejsze targetowanie tych treści. Średnio 8/10 reklam oglądanych online nie trafia w moje potrzeby. Oprócz tego, w kółko emitowane są te same spoty, czasem nawet dwukrotnie ta sama reklama przed rozpoczęciem odtwarzania filmu. Mam wrażenie, że jest to jeszcze bardziej losowe, niż w telewizji, gdzie konkretne pory dnia i nocy to czas emisji konkretnych reklam do konkretnych grup odbiorców.

VOD z transmisjami live. Czy to już nie nowoczesna, ale nadal telewizja?

W świetle zapowiedzi transmisji na żywo, które mają pojawiać się na coraz większej liczbie platform (a ostatnio mówi się o nich w przypadku Netfliksa), odnoszę wrażenie, że historia zatacza koło. Nie wszystkie zalety VOD znikną, bo przecież nadal będziemy oglądać to, na co mamy ochotę, wtedy i gdzie chcemy, ale niektóre elementy tej układanki zostają nam odebrane. Widać to też po sposobie dystrybucji seriali, ponieważ pomimo początkowego zachwytu udostępnianiem całych sezonów jednego dnia, niektórzy się z tego wycofali, a pozostali nawet nie próbowali. Zdarza się, że na początek dostaniemy dwa lub trzy epizody, ale na kolejne czekamy cały tydzień. Ba, nawet Netflix stopniowo się od tego odwraca, dzieląc sezony na dwie części ("Stranger Things", "Ozark", "Dom z papieru") chcąc utrzymać zainteresowanie i widzów na swojej platformie jak najdłużej.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu