Spotify

Tylko u nas: Rozmawiamy ze Spotify o napisach, konkurencji z Apple i umowach na wyłączność

Tomasz Popielarczyk
Tylko u nas: Rozmawiamy ze Spotify o napisach, konkurencji z Apple i umowach na wyłączność
10

Jak pewnie wiecie (lub nie) Spotify nie posiada w Polsce swojego oddziału. Wszelkie decyzje związane z naszym regionem zapadają w Niemczech. To tutaj, w Berlinie znajduje się placówka, gdzie kierujący polską wersją usługi Przemek Pluta pojawia się przynajmniej raz w tygodniu. To tutaj zapadają też kluczowe dla naszego regionu decyzje. Miałem wyjątkową okazję zobaczyć, jak wygląda to miejsce i porozmawiać z Marcelem Grobe odpowiadającym za relacje z mediami i komunikację w Niemczech oraz Europie Środkowej i Wschodniej.

Berliński oddział Spotify mieści się przy Leipzgier Strase na ostatnim, czwartym piętrze niewielkiego biurowca. Przyznaję, że miałem pewne trudności z trafieniem tutaj, bo o obecności Spotify świadczy jedynie logo na małej tabliczce tuż przy wideofonie. Najwyraźniej nie bez powodu, bo okazało się, że firma gości tutaj od zaledwie trzech miesięcy. Niemniej biuro sprawia wrażenie w pełni wyposażonego i funkcjonalnego.

Na pewno słyszeliście lub czytaliście o biurach Facebooka, Google’a czy innych gigantów technologicznych. Jedni montują zjeżdżalnie, inni jeżdżą po campusie na rowerach, a jeszcze inni tworzą pomieszczenia będące synonimem błędów 404. Spotify pod tym względem wydaje się być całkiem zwyczajnym miejscem. Z bardziej oryginalnych miejsc warto wymienić na pewno scenę, gdzie młodzi, niezależni artyści mogą nagrywać swoje covery (i nie tylko) popularnych utworów (z pewnością je kojarzycie – w bazie usługi noszą nazwę Spotify Sessions).

Obok zwykłych pokojów spotkań znajduje się natomiast specjalne pomieszczenie, w którym ściany obito wykładziną. Znajdziemy tutaj duży telewizor i sprzęt audio wysokiej jakości. Po środku stoi stolik napojami, a tuż obok wygodna kanapa. Wbrew pozorom nie jest to miejsce, gdzie pracownicy mogą się odstresować. To tutaj mają miejsce spotkania z artystami, tutaj też odsłuchuje się utwory, które miałyby trafić wkrótce do bazy Spotify. W „Fancy Room”, jak go nazywają tutejsi, wydają się zapadać jedne z ważniejszych decyzji dla całej usługi.

Reszta prezentuje się standardowo – kilka rzędów komputerów, przy których siedzą sprzedawcy, marketingowcy, technicy, a także opisywani niegdyś przeze mnie kuratorzy odpowiadający za układanie playlist.

Marcel Grobe, który oprowadzał mnie po biurze, kieruje PR-em oraz komunikacją w Niemczech oraz Europie Środkowej i Wschodniej. Bez ogródek przyznał, że spośród wszystkich europejskich krajów na wschód od Niemiec, gdzie działa Spotify, to my jesteśmy najwięksi (oczywiście pomijam region nordycki). Mimo to, ciągle w Spotify nie ma osoby, która układałaby playlisty specjalnie dla Polaków. W planach jest zatrudnienie dodatkowego kuratora, bo dla Niemiec powstało już kilka tysięcy różnych list z utworami, z czego wiele cieszy się dużą popularnością. Nad Wisłą jednak jeszcze chwilę na to poczekamy.

Podobnie zresztą jak na jakiekolwiek poważniejsze umowy z operatorami. Spotify jest firmą opartą na negocjowaniu – to właściwie leży u podstaw ich funkcjonowania. Kiedy Google, Apple i inni wyjmują worki z pieniędzmi – Spotify negocjuje. A to trwa i zajmuje niesamowicie dużo czasu. Spójrzcie na Sonosa, z którym współpracę nawiązano przed trzema laty – dopiero kilka dni temu zapowiedziano mocną integrację z ich głośnikami i systemami audio. Podobnie sprawa wygląda z operatorami, choć tutaj korzyści są o wiele bardziej wyraźne. Jako przykład warto wziąć Holandię, gdzie umowa z jedną z tamtejszych sieci przełożyła się na ogromny przyrost użytkowników. Dlatego też możemy się spodziewać również pewnych działań na naszym rynku. Szczegółów niestety póki co nie poznałem. Marcel bardzo mocno chwalił natomiast zniżki studenckie na abonament na Spotify, które funkcjonują w wielu europejskich krajach. Okazuje się, że Niemcy czy Brytyjczycy po okazaniu dokumentów poświadczających ich przynależność do jednej z uczelni otrzymują bardziej atrakcyjną ofertę cenową. Świetna sprawa!

O wiele więcej Marcel mówił natomiast o rozwoju ich aplikacji. W najbliższym czasie miałaby ona przejść kolejne gruntowne zmiany, aby stać się bardziej przystępna dla ludzi... starszych. Spotify chce przyciągać możliwie największą liczbę użytkowników z różnych grup wiekowych i dlatego deweloperzy stale pracują nad tym, aby uprościć interfejs i uczynić go możliwie najprostszym. Jak się jednak okazuje, jest to wstrzymywane przez... Apple'a. Spotify boryka się z dużymi problemami, bo gigant z Cupertino blokuje mu możliwość wydawania aktualizacji dla wersji na iOS. To sprawia, że wiele z wdrażanych funkcji trafia do użytkowników z opóźnieniem. Przy czym tracą na tym nie tylko posiadacze iPhone'ów ale również androidowcy - Spotify chce bowiem wprowadzać nowości równolegle na obu platformach. Nie jest to szczególnie uczciwa rywalizacja, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Apple zyskuje przecież na obecności Spotify w ich sklepie. Użytkownicy mogą bowiem płacić subskrypcję za jego pośrednictwem, a to oznacza każdorazową prowizję dla Apple'a.

A skoro o grze nie fair mowa, to zapytałem też o rzekome dyskryminowanie przez Spotify artystów, którzy wcześniej mieli umowy na wyłączność z Apple Music. Faktycznie twórcy ci nie są w żaden sposób przez serwis eksponowani na stronie głównej ani w playlistach. Niemniej nie ma mowy o jakimkolwiek utrudnianiu dostępu do ich utworów - wyszukiwarka działa w sposób standardowy dla wszystkich artystów. Trudno tym samym ocenić podejście Spotify jednoznacznie negatywnie. Marcel tłumaczy, że jego firma nigdy nie była i nie będzie zwolennikiem zawierania umów na wyłączność (tutaj łatwo się domyślić dlaczego - Apple czy Google mają po prostu pieniądze na tego typu działania, a Szwedzi niekoniecznie). Trudno się zatem dziwić, że nie promuje i nie faworyzuje żadnych artystów, którzy się na nie zgodzili. Wydaje mi się to logiczne.

Zupełnie nie potrafię jednak zrozumieć tego, co stało się z funkcją wyświetlania napisów do utworów, która była swego czasu obecna w desktopowej wersji klienta Spotify. Był to wynik współpracy z Musixmatch, którą jednak zakończono. Powód? Brak możliwości zaimplementowania tego rozwiązania w aplikacji mobilnej. A tymczasem to właśnie mobile jest dla Spotify obecnie najważniejszy (Marcel mówi wręcz, że chcą być firmą mobile-first). Tymczasem Musixmatch miało swoją aplikację mobilną, która nawet integrowała się z oficjalnym klientem szwedzkiej platformy. Działało to... różnie, ale działało. Za zerwaniem współpracy prawdopodobnie zatem stoją inne powody. Jakie? Tego nie wiemy. Wiadomo natomiast, że napisy wrócą tylko i wyłącznie pod warunkiem, że uda się je zaimplementować zarówno na desktopach jak i mobile. Póki co trwają rozmowy z różnymi dostawcami tego typu usług, a to oznacza, że jeszcze przyjdzie nam poczekać.

Nie powinniśmy natomiast czekać na Spotify na Xboksie One. Marcel dość jasno zasugerował, że umowa z Sony dość mocno ogranicza ich działania na tym polu. Jest to przy tym jedna z najbardziej opłacalnych dla Spotify umów, która przyniosła masę nowych użytkowników. Nie widzi zatem sensu w tym, aby narażać tę współpracę i wchodzić na konkurencyjną platformę. Cóż, wydaje się jasne.

Z berlińskiego biura Spotify wychodziłem usatysfakcjonowany. Co prawda, nie udało mi się uzyskać żadnych szokujących szczegółów i detali dotyczących działalności szwedzkiej usługi. Niezwykle fajnie jest jednak zobaczyć działanie tego biznesu od drugiej strony.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu